czyną tego wszystkiego. Znów leżałem prawie cały dzień w łóżku. Do resortu poszedłem tylko po to, aby oddać legitymację na chleb. Wszystko załatwia teraz Skoczylas. Sporządzili w resorcie jakąś listę grupowych, nie wiadomo po co. Ciągle prawie śpię, o ile nie dokucza mi zbytnio ból. Przez nacięcie w dziąśle wypływa ropa, muszę więc ciągle płukać usta wodą Utlenioną. Czuję się coraz słabszy. A Niemcy zajmują Sewastopol i zajęli już prawie cały Egipt. Szanse na przeżycie tej wojny zmniejszają się błyskawicznie.
Piątek, 3 lipca
Ojciec dostał już zwolnienie i nie musi się stawić na wyjazd do Poznania. A tymczasem zjedliśmy (z największym udziałem ojca, naturalnie) całą prawie rację i do gotowania będzie jeszcze tylko na dwa dni. Jest ciągle zimno i brzydko. Ale ciekawe, że deszcz pada bardzo rzadko.
Czytałem przypadkowo dzisiejszą „Litzmannstadter Zeitung” 13S, drukowaną już alfabetem łacińskim. Podają z tysiącem opisów zajęcie Sewastopola, zwycięski marsz w Egipcie, zwycięstwa na wodzie itd., itd. Po przeczytaniu tej gazety traci się resztki humoru i nadziei. Konkretne, niezbite fakty wobec czczej i głupiej gadaniny. A lato się kończy i kończą się resztki naszych marnych sił.
Sobota, 4 lipca
Matka przyniosła dziś z pracy liście od rzodkwi, które weszły ostatnio w modę w getcie jako produkt do gotowania. Na ulicy kosztują 3 Rm za kg. Zupa była całkiem niezła, aczkolwiek wątpię w jej wartość odżywczą. Jestem tak osłabiony, że zaraz po pracy kładę się i śpię, co mi się nigdy dotąd nie zdarzało. Nie czytam już w ogóle. Jutro będę u lekarza, aby zbadał i ewentualnie usunął ten chory ząb. Niemcy posuwają się naprzód.
Niedziela, 5 lipca
Nareszcie pozbyłem się zęba. Będzie to pierwszy ubytek w moim uzębieniu. Lekarz usunął mi go w szpitalu „fachowo”, bez znieczulania i grunt — za darmo.
W domu nie ma już prawie nic do gotowania. Podstawę wszyst-