Od Shakespeare’a do 'Szekspira 195
Od Shakespeare’a do 'Szekspira 195
czem
atru.
wiele -po-i nie-gcym. ńach
i od-r jego iałym chyba łgnio-dobyć
■oski.
oczy-
KZpO-
pmaeć włnym ifitrę życie:
w praktyce sprawy niepomiernie się komplikują, wynika z dwóch dodatkowych konid^ ' czności: -
IV. Wszystkich tych trzech zaleceń należy # procesie tłumaczenia przestrzegać równocześnie, dostosowując je do siebie nawzajem i starając się o zachowanie pomiędzy nimi stałej harmonii.
V. Wszystkie trzy wreszcie razem wzięte należy pogodzićflobowiązfem^wartym, stosującym się nie-tylko do tłumaczeni||Szekspira, ale do tłumaczenia w ogóle: z obo-
dążenia do maksymalnej „wierności” wobec bezpośrednio danych sensów oryginału.
Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że stuprocentowa „wierność” tego rodzaju jest w przekładzie literatury, a zwłaszcza poezji, nie tylko trudno osiągalna, ale tyręcżlSie-możliwa. Już samo zderzenie dwóch różnych, nie przy staj ą<^geh prźSgi&Żdo śiebilps każdym sżczególe, %śtemów językóyP|ch powoduje J|e nie ma co marzyć o absolutnej iden-tyc’zriblć^^S^^^ó'^wjdtvÓ§h tekstów; iże pewne sensy trzeba opuścić, do innych coś d^t^|9PR9|P innych wypadkach prżeśtawić oryginalną kolejność sensów lub niektóre i|f'nich zastąpić sensami zbliżonymi, a jednak innymi. Nie każda jednak eliminacja, aug-jM mentaaia. inwersja, czy substytucja znaczeń (jak można by te cztery typy operacji na-Tv zwać) jest dopuszczalna. Jeśli takie czy inne przymusy skłonią tłumacza do przełożenia pierwszej linijki monologu Hamleta w formiefSpłyć? - oto jest pytanie” (eliminacja^ ’ „Być, nie być, albo bywać - oto jest pytanienl(augmentacja), „Jest oto pytani® ®yPj*» albo nie być” (inwersja), lub wreszcie „Żyć albo nie żyć - oto jest pytanie” (substytucja)^."EfT rozwiązania takie naruszą oryginalne jądro sensu tej linijki, którego naruszyć nie wolno.
(Z drugiej strony, substytucja typu „Być albo nie być '- w tym sedno problemu” mieści się jeszcze w granicach odstępstw dopuszczalnych). Nie naruszyć znaczeń nienaruszalnych oryginału, tworząc jednocześnie przekład, który zabrzmi jasno i zrozumialjgf będzie przy tym poetycko olśniewający i jeszcze w dodatku da się świetnie wykorzystać na scenie - oto cztery wytyczne dla każdego tłumacza. Zamiast „wytyczne” lepiej może 1 powiedzieć „nieprzekraczalne granice”, zamykające tłumaczowi dostęp z jednej strony 1 do Dżungli-BoWohitpfcl. z drugiej - do Mokradeł Mętniactwa, z trzeciej - do Grzęzawisk f Grafomani|i'.f ź^^żartej - do Ba^i(l8| Trżdśąwisk Braku Instynktu Teatralnego. TeJ cztery granice,i przecidrt^śif%Sft)ą pod kątem prói^iłi|i)bryśówują kwadracik przestrzeni, który staje się polem manewru tłumacza. Poleni"^®wąskim, że zadanie pieszczenia się na nim z wszystkimi koniecznymi translatorskimi decyzjaaą.'#%tna wSa-dratura koła.
Stopień trudności tego zadania podniesiony jest do drugiej potęgi przez to, że nie j tylko obowiązek semantycznej Wierności przeszkadza naraz wszystkim trzem obowiąz- f k||ń pdżóstatyńi (hażwijmy je dla skrótu Zrozumiałością, Poetyckością i Scenicznością), j ale każdy s^clldp*® jeśli gc®Htttó)zabfl.uty^]e, jeśli da mu bezwzględny
prymat w%woich translatorskich Wyborach, Ciężko ®S^:ódzfć r||®S. ŻM chowanie równowagi pomiędzy wszystkimi czterema obowiązkami zdarza się iSSP&zad-ko, najczęstsze są natomiast cztery sytuacje:
1. Dążenie do Wierności wobec oryginału za wszelką cenę odbija się szkodliwiej PfctyckofUfJ Scenićzności.