zmęczona. Jest dziś sucho i chciałabym się trochę przejść po ulicy. Nie wiem, czy mi się uda, bo mi się zupełnie nie chce wyjść.
Był Gabryelski!!! i zaproponował mi, ażeby założyć z nim razem... szkołę. On będzie uczył, a ja dam firmę. Ja zaproponowałam mu, ażeby wstąpił w ślady Zdzisia [Gabryelskiego] i strzelił sobie w łeb!
Bylickiemu się ogromnie u nas podobało. Pytał się
0 Ciebie i mówił, że Cię bardzo lubi.
Przyglądam się fotografiom, a jedną — nie wytrzymałam — i posyłam Koci [Bielskiej], taką na kanapie, choć chciałam doczekać, aż będzie retuszowana.
Mój kochany, co Ci więcej napiszę? Aha! prawda. Wczoraj po południu, gdy trochę spałam, z hukiem okropnym zleciał ze ściany ten obraz Serusiera, co wisi nad kredensem. Obłamał wierzch kredensu, rozleciał się. Zbił karafkę
1 szklankę. Możesz sobie wyobrazić mój przestrach. Wszystko jednak w porządku. Hak wisi, sznurki całe, nikogo nie było, tylko ja w swoim pokoju, a Woźniakowska] poszła do Feuerst[eina], sługa prała. Co jest, nie wiem. Ale nie lubię mieszkać w żydowskich nie poświęcanych kamienicach. Śmiejesz się? Może, ale co zrobić, skoro już tak.
A propos. Jak my się zgodzili? Czy 52 miesięcznie, czy 53 złr za mieszkanie? Gospodyni twierdzi, że 53. Proszę Cię, napisz.
Całuję Cię pięknie. Jestem bardzo znużona pisaniem. To bardzo ciężko tak z chorej i zmęczonej głowy męczyć twórczość. Co począć. Trzeba!
Twoja przywiązana żona
Lunia
Pp. Pertakom i Sedelmayerom ukłony. Cóż fotografie? Czy zrobiły wrażenie?
W tej chwili przyszedł Twój list. Bardzo się cieszę na kury i na chleb, i dziękuję, a do niedzieli to się chyba
urwą.
DO STANISŁAWA JANOWSKIEGO
[Lwów, 8 ? XII 1906]
Kochany Stasiu!
Wczoraj dostałam albumik. Nie umiem Ci opisać, jak mi się bardzo, bardzo podobał. Ależ to śliczne, śliczne, żeby też to tak w Stanisławowie umieli robić! Dziękuję Ci po 100 000 000 000 razy. Zlicz sobie, bo nie umiesz już tego policzyć. I fotografie cudne. Wiesz, co brakuje? Takie żółte tasiemki do przekładania ze trzy. To urządzimy. Co do fotografii, wszystkie śliczne. A prosisz tak: 4 smutne, te, co ja lubię, 4 przy szpinecie, 4 przy tualetce profilem, 4 z Loluńciem na małej (nie francuskiej) kanapce, gdzie świecznik i figurki, co mam minę królowej — tam gdzie japoński parawan, 2 stojące, 3 amfilady pokojów, 2 n a s oboje. Poproś Sedelmayera, aby to wykonał, a będę mu ogromnie wdzięczna. A Twoja przy portrecie bajeczna. Każ zrobić też.
Od wczoraj nic nie robię, tylko patrzę, a spałam z kan-tyczkami pod poduszką.
Wczoraj wieczorem było niespodzianie trochę gości. Bogdańska z Helą, Wysocki, Rychter i Winter (zabrał mi te fotografie, coś osobno przysłał). Dobrze, że był pasztet i co dać zjeść. Strasznie się unosili nad kantyczkami. Twoje Budy, które już są u mnie, ogromnie się podobały. Wrony miały szkło stłuczone. Posłałam na Batorego, wprawili i odesłałam Bogdańskiej. Zaprosiła nas wszystkich na Wilię, i Wożniak[owską], i Wysockiego. Ogromnie się z tego cieszę, że nie będę potrzebowała myśleć o tym, a to i wydatek, i subiekcja straszna.
Bardzo piękny ten notesik dla Woźniakowskiej]. Cały wieczór z nim paradowała. To tani, bo duży i cały srebrny. Będzie do Ciebie pisać dziękując.
Ebers pisał z Wiednia, bardzo się dziwi: „po kiego diabła Bylicki znowu”, i prosi, ażebyśmy mu nie pozwolili dłubać wewnątrz, bo mnie znów roztrzęsą. Wyobraź so-
229