zyka kaszubskiego, Niemiec Fryderyk Lorentz oraz mniej wybitny etnograf i miłośnik Kaszubszczyzny, Kociewiak Izydor Giilgowski, pragnący obaj na ówczesnym etapie stosunków doprowadzić do symbiozy kulturowo-politycznej Kaszubszczyzny z niemczyzną, a tym samym może wbrew swej woli, do powolnej germanizacji.52*
Jednakże w 1907/1908 r. sytuacja była na tyle niepokojąca, że zmusiła miejscowych działaczy kaszubskich z Aleksandrem Majkowskim do przeciwdziałania, czego rezultatem były w latach 1908-1912 próby powołania do życia odpowiednika, a zarazem przeciwnika organizacji kaszubsko-niemieckiej w postaci. zrzeszenia młodokaszubskiego; gdy wreszcie w 1912 r. doszło w Gdańsku do powołania tego zrzeszenia, spotkało się ono z takimi samymi zastrzeżeniami ze strony kół narodowych polskich, jak i tamta impreza niemieckojęzyczna.
Dopiero w 1929 r., pod patronatem Aleksandra Majkowskiego, powstało w Kartuzach Zrzeszenie Regionalne Kaszubów, którego jedyną aktywną formą działalności okazało się jednak patronowanie dwutygodnikowi "Zrzesz Kaszebsko”. W 1936 r. w Toruniu powstało Zrzeszenie Miłośników Kaszubszczyzny “Stanica”, którego prezesem był Edmund Jo-nas.53)
W sumie rysuje się obraz przejrzysty: nosicielami ideologii kaszubskiej byli w tych czasach przedstawiciele nielicznej bardzo warstwy inteligencji kaszubskiej. Działalność ich nie miała ani. razu dostatecznego odzewu, ani też materialnego poparcia ze strony szerokich mas społeczeństwa kaszubskiego. W tych latach dopiero tworzyły się zarówno kadry inteligencji w kilku gimnazjach i seminariach nauczycielskich, przede wszystkim w Wejherowie, Kartuzach, Kościerzynie i Chojnicach, jak i też przyszłe kadry działaczy na niwie artystycznej, tj. przede wszystkim folkloru ludowego. Ta nowa generacja działaczy dala znać o sobie już w latach trzydziestych, ale mimo potwornych razów zadanych jej przez hitlerowskie willa paradujące do niedawna na Pomorzu w owczej skórze, doszła do głosu w pełni (z pewnymi przerwami nie przez nią spowodowanymi) dopiero po 1945 r., dopiero wtedy też zdołała pchnąć ruch kaszubski na nowe tory.
W latach dwudziestych XX stulecia, już w odrodzonej ojczyźnie, ruch kaszubski był w swych zasadniczych liniach prostą kontynuacją dwu orientacji z okresu przedwojennego, to jest z jednej strony ruchu polono-kaszubskiego, reprezentowanego wówczas najdobitniej przez Franciszka Sędzickiego, przez krótki czas bliskiego współpracownika "Gryfa’’, oraz z drugiej - mchu młodokaszubskiego, którego przywódcą nadal był Aleksander Majkowski, wraz z pozostającym zrazu w cieniu, ale obecnie wysuwającym się na równorzędne stanowisko Janem Karnowskim. Obaj swego czasu formułowali program ideowy mchu młodokaszubskiego; w nowej sytuacji, mimo pełnego respektu, jaki żywili wzajemnie dla swoich poczynań, drogi ich najpierw zaczęły iść obok siebie, aby w końcowym etapie dość znacznie się oddalić. Gdy Majkowski po nieudanych próbach włączenia się w nurt nowej rzeczywistości politycznej zaczął coraz bardziej w wizji literackiej identyfikować się z postawą głównego bohatera swej powieści Remusa, a w swej wizji przeszłości ludu kaszubskiego rozciągać imię Kaszubów i ich dzieje na zgermanizowane plemiona Słowiń-ców, Pomorzan, Wieletów i Obodrytów, szukając w ich sławnych dziejach pociechy w mizerii czasów teraźniejszych, to Karnowski, bardziej związany swoim zawodem sędziego prawnika z realnym życiem społecznym, próbował wybrać z programu Ceynowy i założeń ideowych mchu młodokaszubskiego idee przystające do nowej rzeczywistości. Myśl swoją najpełniej wyraził w słowie wstępnym do redagowanego przez siebie dodatku regionalnego "Słowa Pomorskiego” - “Mestwina”, z 1925r.
Chodziło - jak pisze w swoich wspomnieniach - o wykonanie testamentu Mestwina, o duchowe zbliżenie Pomorza z Polską na zasadach meśtwinowskich, o aktywizację kulturalną Pomorzan za pomocą pierwiastków swoistych, wreszcie o wyzwolenie i wypowiedzenie się duszy kaszubskiej}^
W podobnym duchu zaczął też działać nowy “Gryf’ pod faktyczną redakcją Władysława Pniewskiego. Nie podobała się ta orientacja Majkowskiemu i dlatego z przekąsem, choć nie bez racji, nazwał ją wielkopolską. O wiele słuszniej, idąc po linii sformułowań Karnowskiego, trzeba by ją nazwać orientacją
63