ciwie ujęto w formie informacyjnej, metody specjalistyczne, wzięte z innych dziedzin wiedzy i w procesie badawczym wymagające współudziału osób z tymi dziedzinami zaznajomionymi. W zbiorze pojęć wymieniono i zdefiniowano te, które mają wprawdzie obcy rodowód, ale stały się zarazem częścią naszego warsztatu, ponieważ dotyczą środowiska poznawczego archeologii. Odnosi się to przede wszystkim do licznych terminów z zakresu geomorfologii i gleboznawstwa.
Przyjmując nieco umowne rozumienie słowa, książka ta jest dziełem naukowym w nader ograniczonym stopniu. Poświęciłem trochę czasu dokonując prób przyswojenia sobie treści dzieł wyrosłych na gruncie tzw. metodologii nauk. Przełożenie na język powszedni tekstów pisanych w języku z założenia hermetycznym (zresztą niełatwe), nader często ujawnia pustkę lub banał. Mając to na uwadze końcową korektę poświęciłem przede wszystkim uproszczeniu przekazu, co w świetle współczesnych trendów nie najlepiej wróży ocenie. Ponieważ jednak bliskie mi jest rozróżnienie pomiędzy wiedzą a nauką co najmniej tak ostre jak u anglosasów między „knowledge” a „science”, skromność ta nie do końca jest uzasadniona. Jeżeli zgodzimy się, że pierwsze z tych pojęć oznacza przede wszystkim metodyczne gromadzenie informacji, ich klasyfikowanie i prezentację, drugie natomiast — podporządkowany metodzie badań proces poznawczy prowadzący od przesłanek do wniosków, to ten ostatni przedmiot ma w książce przewagę. Na pierwszy plan jednak wysuwa się wysublimowany niejako z nauki czynnik, który najchętniej nazwałbym umiejętnością a wypada nazwać metodyką. Konstrukcja metod jako sposobów dochodzenia od przesłanek do wniosków jest dziedziną nauki, ale one same pozostają przede wszystkim elementem przygotowania zawodowego. Stawia to archeologię, podobnie jak wiele innych dziedzin praktycznego działania, na pograniczu nauki i rzemiosła.
Wspomniałem wyżej, że przywilejem każdego badacza jest wolność zadawania pytań i poszukiwania na nie odpowiedzi. Jeżeli pojawia się słowo „wolność”, zawsze towarzyszy mu pytanie ojej granice. W tym kontekście można wspomnieć
0 różnicy poglądów zaszłej swego czasu między dwoma filozofami zajmującymi się problemami etyki: Leszkiem Kołakowskim i Karolem Wojtyłą. Dla pierwszego wolność była niczym nie ograniczoną swobodą wyboru. Wojtyła uważał, że najpierw trzeba zdefiniować obszar dobra, a wolność jako swoboda wyboru obowiązuje tylko w jego obrębie. Otóż, jeżeli dokonamy pewnego uzupełnienia
1 słowo „dobro” zastąpimy słowami „dobra metoda”, wypadnie mi bez zastrzeżeń wybrać drugi z poglądów jako definicję wolności naukowej. Od tej strony patrząc, książka ta ma ułatwić archeologowi dokonywanie w trakcie badań terenowych prawidłowych wyborów postępowania.
Jest właściwością a może także urokiem nauk humanistycznych, że autor rozprawy posługuje się pewną liczbą pojęć niekwestionowanych lub łatwych do umiejscowienia co najmniej obok ich powszechnie rozumianego znaczenia, ale ponadto tworzy swój własny język dla komunikowania się z czytelnikiem. Jest to dopuszczalne, ponieważ treści humanistyczne kształtowane są w umyśle odbiorcy bardziej na zasadzie skojarzeń niż dyscypliny pojęciowej. Jeżeli jednak pokusić się o ścisłość przekazu, to w przypadku archeologii napotykamy na poważną przeszkodę, i to z dwóch powodów. Po pierwsze, proces skojarzeń jest tu silnie zakłócony przez utrwaloną tradycją wieloznaczność lub rozmycie znaczeniowe wielu pojęć; po drugie, wiele rzeczy, faktów, problemów i zabiegów badawczych w ogóle nie jest nazwanych jednoznacznie, a to wymagałoby dla ich przybliżenia bardzo rozbudowanej struktury opisu. Przed chwilą, przedstawiając autorski punkt widzenia, dałem wyraz zasadniczym wątpliwościom dotyczącym umiejscowienia archeologii terenowej w humanistycznej części systematyki nauk, a tylko to mogłoby usprawiedliwić wyrozumiałość dla braku precyzyjnego języka naukowego.
To, co pozostało po niegdyś żyjących ludziach i jest dzisiaj przedmiotem badań archeologicznych, to: rzeczy, warstwy, obiekty i ich struktury. W znaczeniu poznawczym wszystkie one są źródłami, a ich rozgraniczenie pojęciowe ma znaczenie bardzo subiektywne, co oznacza, że każdy badacz może je, dla osiągnięcia założonego celu, nazywać, łączyć i rozdzielać w niemałym stopniu dowolnie, formułując wnioski i hipotezy trudne do zweryfikowania, jeżeli oponent posłuży się innym językiem formalnym lub innym kluczem klasyfikacyjnym. Droga, nie tyle do usunięcia, co raczej do neutralizacji tego problemu jest dwupasmowa. Po pierwsze, musi być sprecyzowany język, którym się posługujemy, to znaczy nazywanie tych samych rzeczy takim samym słowem i jednoznaczne przypisanie do każdego słowa skończonej zawartości pojęciowej, przy jednoczesnym dbaniu o to, by zakresy przypisane różnym słowom nie pokrywały się, a jeżeli nie do końca jest to możliwe, krzyżowały się w stopniu możliwie najmniejszym. Po drugie, należy zapewnić prawidłową klasyfikację źródeł w obrębie właściwych im poziomów poznawczych i określenie relacji, jakie zachodzą pomiędzy kategoriami źródeł.
Proces poznawczy, którego początek wiąże się z odkryciem stanowiska archeologicznego i decyzją o podjęciu systematycznych badań terenowych, jest w ogólnym zarysie przedstawiony w tabeli 1. Powiązano w niej czynności badawcze archeologa z dziedzinami wiedzy, które na danym etapie badań mają znaczenie decydujące dla gromadzenia, rozpoznania i interpretacji źródeł. Po prawej stronie wpisano obszary poznania i techniki badawcze właściwe archeologii i prahistorii razem wziętym. Przy użyciu zwykłego druku wymieniono czynności, które wypada przypisać naukom ścisłym; drukiem podkreślonym oznaczono te, które odnoszą się do nauk humanistycznych. Jeżeli zgodzimy się, że sekwencja horyzontów poznawczych ułożona jest w kolejności właściwej, to znaczy od identyfikacji i pozyskania źródła po najszerzej pojętą syntezę objaśniającą dzieje i stan społeczeństw pradziejowych, to nietrudno zauważyć, że na początku tego procesu rola nauk humanistycznych jest w stosunku do dyscyplin przyrodniczych i technicznych niewielka, następnie sukcesywnie rośnie, wreszcie na końcu zaczyna dominować. Jest to kolejne uzasadnienie poczynionego na początku tego artykułu rozróżnienia obu dziedzin, jakkolwiek postawienie cezury' wskazującej na miejsce przesilenia tego procesu nie jest oczywiste. Oznaczenie odmiennymi kolorami wymienionych w lewej kolumnie etapów procesu badawczego wskazuje na propozycje rozgraniczenia części przypisanej archeologii (kolor szary) i prahistorii.
19