wypłynęło wiele jej określeń i należy dokonać przynajmniej najogólniejszego ich przeglądu. Była przede wszystkim określona takimi hasłami, jak prawda, twórczość, piękno. Jednakże nie wydaje się, by to była droga właściwa.
Prawda? Chyba jakaś szczególna prawda poetycka. Już Arystoteles miał świadomość, że prawda poezji nie jest prawdą w dosłownym znaczeniu. Renesansowe poetyki wiedziały, że poetyckie naśladowanie nie trzyma się prawdy, lecz właśnie wytwarza fikcje. M. San Martino pisał, że poezja łączy prawdę z fałszem, a nie lękający sięparadoksów F. Robortel-lo (In librum Aristotelis de Arte poetica explicationes, 1548, s. 2), że właśnie zmierza ona do fałszu: jej terenem jest bajka czyli fałsz, fabulosum vel falsum. Jeśli nawet wyciąga prawdziwe wnioski, to z fałszywych przesłanek.
Jeśli sensem poezji jest prawda, to jakaś szczególna, tak myślał J. B. Vico (Dc nostri temporis studiorum ratione, 1709, s. 63). Nie zaprzeczał, że poeci odbiegają od codziennych prawd, że wypowiadają fałsze, jednakże w taki sposób, że odkrywają prawdy głębsze. Mianowicie pomijają to, co w rzeczywistości chwiejne, by utrzymać to, co trwałe. Na to można jednakże powiedzieć, iż taka jest właściwość całego naszego wyobrażenia i myślenia, nie tylko poetyckiego; nie jest to differentia specifica poezji.
Jeżeli poezji nie wyróżnia prawda, to może wyróżnia ją twórczość? Wszakże twórczość objawia się nie tylko w poezji, lecz we wszystkich sztukach, co więcej, także w nauce i technice. W żadnym razie nie jest cechą wyróżniającą poezję. To właśnie stuprocentowy prozaik E. Zola pisał (Mes haines, 1866, s. 141): „Uważam każdego pisarza za twórcę, który po Bogu zmierza do stworzenia nowych krain”.
Zostaje jeszcze piękno jako określenie poezji. Nie brakło opinii, że to jest właściwa droga. Klasycznie wyraził myśl tę P. B. Shelley, gdy pisał: „Poetami są ci, co mają zdolność osiągania piękna w nadmiarze”. A w innym miejscu: „Poezja podnosi zasłony ukrywające piękno świata i czyni, że codzienne przedmioty przestają być codzienne”. Wszakże—również i to określenie jest zbyt szerokie. Gdyby było trafne, to, wbrew opiniom stuleci, poezja byłaby sztuką jak każda inna.
A wreszcie, czy nie określać poezji tak. jak to czynili dawni? Czy nie twierdzić, że wy.óżnia się treścią „ważką”, jak chciał starożytny Poseidonios, albo „ważną i poważną”, jak myślał średniowieczny Mateusz z Vendóme? Nie: to mogły być jedynie tymczasowe, otwarte określenia, gdy jeszcze nie było wyjaśnione, co jest w poezji ważne i poważne.
x
5
W ciągu ostatniego półtora wieku wypłynęły inne koncepcje poezji, różnie formułowane, ale przeważnie między sobą pokrewne.
A. Ch. Baudelaire sądził, że pcezja „dostosowuje się do lirycznych poruszeń duszy, do falowania marzeń”. Dość podobnie Sainte-Beuve dawnemu przekonaniu, że rzeczą poezji jest dążenie do doskonałości, przeciwstawiał nowe: rzeczą jej jest podniecać wyobraźnię i marzenia (imaginer et rever). Niedaleka jest też późniejsza myśl Valery'ego (Propos stir la poesie,w: Oeinres, I, s. 1363): „Świat poezji ma wielkie analogie ze stanem snu. Świat poetycki jest całkowicie nieregularny, niestały, niezależny cd woli, kruchy; tracimy go tak samo, jakeśmy go osiągnęli: przez przypadek”. A Sommerset Maugham, którego proza
3 — Parerga 33