8
A TO POLSKA WŁAŚNIE
Kłopoty z podPiSem
11.10.2001 r. - prezydent Kwaśniewski odręcznie i elektronicznie podpisuje ustawę o e-podpisie
Wraz z rozwojem internatu wiele krajów przeniosło do sieci obsługę petentów. Obywatele nie muszą już odwiedzać osobiście państwowych agend i kontaktują się z urzędnikami za pośrednictwem kont e-mailowych. W Polsce też tak miało być. Miało.
Gdy jesienią 2001 roku upadający rząd Jerzego Buzka przepychał przez Sejm ustawę o podpisie elektronicznym, pilność tej regulacji tłumaczono koniecznością przygotowania administracji i obywateli do składania podań za pomocą e-maili. Doświadczenia państw Unii czy Kanady wskazywały, że jest to po prostu tańsze. Mieliśmy załatwiać swoje sprawy wtedy, kiedy chcemy, a nie wtedy, kiedy pan urzędnik może nas przyjąć.
Miały się skończyć kolejki w urzędach i konieczność zwalniania się z pracy, aby załatwić najprostszą rzecz. Ustaw'odawca stwarzał także możliwość przesyłania tą drogą faktur i innych dokumentów księgowych. Wszystko miało być zgodne z prawem europejskim. Tyle że nie było.
Zatrudnieni przez szefa Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej Ryszarda Czarneckiego (dzisiaj poseł do Parlamentu Europejskiego wspierający PiS) tłumacze studenci tak poprawili polska wersję dyrektywy KE, iż stała się ona niewykonalna. Otóż zamiast zwrotu „zaawansowany podpis" użyto pojęcia: „bezpieczny podpis elektroniczny". Różnica niby niewielka, ale w praktyce znacząca. Tłumacząc to na polski: panowie lingwiści przez przypadek zdelegalizowali inne systemy zabezpieczenia wiarygodności dokumentów niż oparte na niezwykle drogich programach weryfikacji elektronicznego autografu. Ustawodawca doda! do tego niezwykle skomplikowany system podwójnej weryfikacji producenta oprogramowania, generowania kodów, kluczy. I to w wersji przewyższającej standardy bankowo.
Wszystko to spowodowało, że bezpieczny podpis elektroniczny okazał się kpiną. W Polsce najtańszy zestaw', woale nie gwarantujący pełnego bezpieczeństwa, kosztuje 460 złotych plus stówa rocznego abonamentu.
W Słowacji za najdroższe oprogramowanie podpisu elektronicznego zapłacimy sto złotych. Sto złotych, za które otrzymujemy produkt o najwyższych standardach. I już możemy wysyłać faktury, PIT-y i dziesiątki innych papierzysk drogą elektroniczną, bez wychodzenia z domu. Oszczędności w' skali kraju - wielomilionowe.
Problemy, jakie stwarzały obowiązujące regulacje prawne, zauważył już w 2004 r. polityk SLD i wiceminister gospodarki i pracy Jacek Piechota. On także pilnował, aby e-uslugi ruszyły w terminie. Do tego niezbędne byty zmiany w ustawie o e-podpisie. Zespół Piechoty w tiy-bic pilnym przygotował stosowny projekt. Niestety, w czasach „wielkiej" koalicji PiS i przystawek rządowa inicjatywa utknęła w Sejmie na początku 2005 roku. Było wiele ważniejszych spraw - choćby... lustracja.
W 2006 roku rząd Kazimierza Marcinkiewicza, realizując ideę taniego państwa, postanowi... odroczyć o dwa lata wejście w życie e-admini-stracji. Jak tłumaczono, potrzeba nieco więcej czasu na wprowadzenie stosownych regulacji. Tymczasem takie usługi są w Europie standardem. Na przykład w Estonii państwowe agendy już od 2003 r. niemal sto procent podań przyjmują w wersji elektronicznej. I jakoś nie było u nich masowych fałszerstw czy oszustw. Co więcej -Estończycy nie mają obowiązku kupowania żadnego skomplikowanego systemu weryfikacji podpisu.
W Polsce nowy termin rząd PiS wyznaczył na pierwszego maja 2008 roku. PiS-owcy zapewniali, że pracują nad odpowiednimi regulacjami.
Tyie tylko, że byty to kłamstwa. Otóż cały wkład ekipy' PiS ograniczył się do niechlujnego przepisania projektów' rozporządzeń, jakie pozostawili im poprzednicy. W efekcie mamy bałagan jeszcze większy', niż mieliśmy.
Po pierwsze, w relacjach ZUS-—klienci PiS w'prowradził obowiązek stosowrania przez obie strony kosztownego bezpiecznego podpisu elektronicznego. Do 21 maja niemal wszystkie firmy muszą ponownie zakupić drogie oprogramowanie i wymienić sprzęt komputerowy, gdyż nowy program Płatnik wraz ze specjalnym podpisem pracuje wyłącznie na jednej, najnowszej, platformie informatycznej. Dotychczasowy' bezpłatny system z powodzeniem funkcjonuje już od trzech lat. Oszustw nie zanotowano.
Aby jeszcze pogorszyć sytuację, chłopcy tak szybko przepisywali de-skrypty, że nie zauważyli, że tę samą materię regulują dwa sprzeczne ze sobą rozporządzenia Rady' Ministrów. Jedno wydane przez rząd Marka Belki i drugie wydane przez nich samych. Obydwu nie da się stosować.
Po drugie, nadal nie jest załatwiona sprawa nowelizacji ustawy' o podpisie elektronicznym. Do momentu usunięcia zawartych w niej błędów', program e-administracji jest niewykonalny. A dzięki PiS nie wiadomo tak naprawdę, kto za ten bałagan odpowiada. Czy MSWiA, czy' może resort gospodarki- Rozstrzygnięcie tego sporu wymaga odrębnej zmiany ustawy'. Warto wspomnieć, żt w MG po czystkach wykonanych prze: PiS za sprawy informatyzacji odpo wiada jedna osoba!
Nie wiemy, dlaczego admini stracja nie chce skorzystać z obec nych na rynku tańszych sposobóv zapewnienia bezpieczeństwa da nych. Takie systemy mają już prze cięż banki. MiC
Fot. PAP/Radek Pietruszki
I PO Chełmie
—
' —
.__i
Zaraz udowodnimy, że PO to taka sama kruchta, jak nie przymierzając PiS czy LPR.
Stowarzyszenie Budowy Pomnika Ojca Świętego w Chełmie powstało po śmierci „Karola Wielkiego” w 2005 roku. Na prezesa wybrano ówczesnego prezydenta miasta - Krzysztofa Grabczuka z PO. Okazało się jednak, że z zebraniem funduszy na pomnik są problemy. Władze grodu umyśliły więc, że na budowę zrzucą się chełmskie spółki komunalne, czyli takie, nad którymi prezydent ma władzę. Po 20 tys. złotych na konto stowarzyszenia wysupłało Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej oraz Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej. To ostatnie znane jest skądinąd z urządzenia we wrześniu 2006 roku wystawnego bankietu (z okazji jubileuszu swego istnienia) w miejscowym ośrodku Caritasu, na który Grabczuk chuchał i dmuchał, aż skończyło się to dlań postawieniem zarzutów prokuratorskich („FiM” 3/2008). Gdyby ktoś z chel-mian dziwił się, dlaczego płaci tyle za wodę i ścieki - odpowiedź ma gotową...
Ostatecznie pomnik papieża wzniesiono. Stoi przed gmachem na pl. Niepodległości - tym samym, w którym w roku 1944 ogłoszono Manifest Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego (fot. powyżej).
Stowarzyszenie miało jednak i inne zadania. Mianowicie wydzieliło „papieski” fundusz stypendialny dla zdolnych uczniów chełmskich szkól ponadgimnazjalnycli Szczytny to cel, bo bieda w wielu tutejszych rodzinach aż piszczy, a edukacja jest dla masy młodych ludzi jedyną szansą na wyrwanie się z marazmu lokalnej rzeczywistości. I owszem, w roku szkolnym 2006/2007 stypendiami obdarowano kilkanaście osób, które otrzymały po 200 złotych. I na tym się skończyło, bo w kolejnych semestrach nikt ze stowarzyszenia nie odezwa! się więcej do żadnej szkoły. Mało tego, dyrektorzy placówek, których uczniowie mieli przyznane stypendia, nie wiedzą, gdzie mogliby zaciągnąć w tej sprawie języka. Pisma, które niegdyś dostali, poza podpisem prezesa nie zawierały ani żadnej pieczątki z adresem, ani choćby numeru telefonu kontaktowego... Ciężko też o rozmowę z Grabczu-kiem, bo w Chełmie ostatnimi czasy rzadko bywa. Wprawdzie prezydentem miasta już nie jest, bo przegrał ostatnie wybory z kandydatką lewicy Agatą Fisz, ale przesiadł się na inny miękki stołek - marszałka województwa lubelskiego.
O podobnych pobożnych inicjatywach Grabczuka można by pisać i pisać. Swego czasu stworzył publikację naukową zatytułowaną „Wpływ katolickiej nauki społecznej na funkcjonowanie samorządu terytorialnego w Polsce”, która ukazała się nakładem Wydawnictwa KUL Obecnie też noszącego imię Jana Pawła II.
KAZIMIERZ CIUCIURKA Fot. Anna Kalenik