„...smugi, które zdawały się obracać wokół centrum jak szprychy wiolkiego kola, a miały chyba po 300 m długości. Zjawisko trwało około pół godziny, w którym to czasie okręt przepłynął prawie sześć mil. Następnie światło dość nagle zgasło”.
Uderzająco podobny widok opisuje toż korespondent „L‘Astronomio" (1891-312), który w październiku 1891 r. płymd po Morzu Chińskim. Pisze on o smugach i słupach światła, któro wyglądały tak, jak gdyby pochodziły od obracającej się pod wodę latarni.
Nie wiem, czy nie jost to już męczące, alo fakty maja prawo mówić, a zgromadzone w masę ukazują swoja siłę. Oto raport złożony w Admiralicji przez kapitana Evnnsa, hydrografa British Navy, publikowany następnie w „Naturo” (20-291). Raport dotyczy statku „Vulturo", płynącego po wodach Zatoki Por-skiej, którego dowódca, J. E. Pringle, zauważył 15 maja 1879 r. pulsujące błyski, które przesuwały się w wodzie z dużq szybkością. W tym wypadku mamy dokładna obserwację, żo źródło jasności znajdowało się pod wodą. Czytamy bowiem, żo falo światła przesuwały się pod dnem statku. „Patrząc w kierunku wschodnim widzieliśmy coś, co wyglądało jak wielkie obracające się koło, z wyraźnie dostrzogalnym centrum, zaś jego szprychy były oświetlone. Patrząc na zachód ujrzeliśmy podobne koło, któro jednak obracało się w przeciwnym kierunku. Falo tego światła pochodziły wyraźnie zgłębi wody". W opinii komandora Pringle’a smugi światła tworzyły tylko jedno koło, drugio zaś było złudzoniom. Być możo takie rzeczy są na szorokicli wodacli możliwo. Komandor oceniał, że smugi miały po 8 m szerokości, zaś przerwy między nimi po 30 m. Szybkość obrotu wynosiła około 120 km nn godzinę. Zjawisko obserwowano przez pół godziny, a przed spektaklem i po nim statek przepływał pomiędzy płatami jakiejś nieprzyjemnej substancji, która wyglądała jak „gęsta, oleista ikra”.
Uderzające jest podobieństwo tycli opisów: to samo skojarzenia, ton sam precyzyjny język. Raport złożony w Duńskim Instytucie Meteorologicznym przez kapitana Gabe, dowódcę duńskiego parowca „Bintang", mówi równioż o wielkim obracającym się kole światła na powierzchni wody, o „długich ramionach wychodzących z centralnego punktu, wokół którego odbywało się krążenie całego systemu". Rozmiary zjawiska były tak ogromno, żo tylko jedna jego połowa była dobrze widoczna, centrum zaś znajdowało się blisko horyzontu. Cały spektakl trwał 15 minut, miał zaś miejsce o trzeciej nad ranem 10 czerwca 1909 r. w Cieśninie Malacca („Scientific American”, 106-51).
Duński Instytut Meteorologiczny donosi również o innym przypadku, zanotowanym przez pana Broyera, kapitana parowca „Valontijn”, który 12 sierpnia 1910 r. znajdował się ze swym statkiem na Chińskim Morzu Południowym i równioż oglądał obracające się słupy światła. Działo się to koło północy, a zjawisko wyglądało „jak wiolkie, obracające się szybko w położeniu horyzontalnym koło”. Tym razom dowiadujemy się jednak, żo światło znajdowało się na powierzchni wody. Fenomen obserwowany był wspólnie przez kapitana statku, pierwszego i drugiego mata oraz pierwszego inżyniera „wywierając na wszystkich dość niopokojoce wrażenie”.
Trudno się dziwić. Na jednym z pradawnych posiedzeń Bri-tish Association jeden z jogo członków, sir W. S. Harris, przedstawił relację dostarczoną mu przez kapitana pewnego statku, który natknął się na dwa „toczaco się ku nam ognisto koła, które moi ludzie określili później jako młyńskie koła ognia. Gdy kola to znalazły się blisko statku nastąpił straszliwy łoskot, a maszty trzęsły się tak, jakby miały zamiar rozlecieć się w drobiazgi". Czytamy też, żo w powietrzu było czuć silny siarczany odór („Athonaoum”, 1848-833).
Wróćmy jeszcze na koniec do bezcennego „Journal of tire Royal Moteorological Society” (1-157), który drukuje fragmenty z dziennika pokladowogo barkontyny „Lady of the Lako", dowodzonej przez kapitana F. W. Bannora. Mamy tu relacjo dokładna i suchą, pozbawiona omocji, typowa dla doświadczonego marynarza. Otóż 22 marca 1870 r., żeglując przez Atlantyk (5°47’ szerokości geograficznej północnej i 27°52’ długości geograficznej zachodniej), kapitan Benner został wywołany przez marynarzy na pokład „z powodu bardzo dziwnej chmury na niobio". Była to „chmura” o regularnym kolistym kształcie, z połowa obwodu podzielona na cztery sektory, zaś jedna z dzielących sektory linii zaczynała się w środku koła i wybiegała na zewnątrz, stanowiąc długi, zakręcony na końcu ogon.
Podkreślamy najpierw regularny, goometryczny kształt, złożoność i stabilność formy. Prawdopodobieństwo, że była to chmura jest niezmiernie mało. Obiekt wędrował po niobie z punktu wzniesionego około 20° nad horyzontem do punktu około 80°, następnie zaczął się zniżać i oddalać w kierunku północno-wschodnim. Jedynie swym jasnoszarym kolorem obiekt ten przypominał chmurę, unosił się jednak znacznie niżej niż warstwa innych chmur, ważniejsze jednak, że cokolwiek to było, poruszało się pod wiatr: „Napłynęło ukośnie pod wiatr, a na-
195