kowanie, znane jako „entropia”, we wszystkich naturalnych procesach rośnie, W pewnym sensie nie ma w tym nic zagadkowego. Blat twojego biurka i pokój dziecka zawsze ewoluują od stanu uporządkowanego do chaosu — nigdy odwrotnie. Istnieje o wiele więcej sposobów przechodzenia od porządku do nieporządku niż odwrotnie i w rezultacie zawsze widzimy ten pierwszy proces. Ta idea została uświęcona w słynnej „drugiej zasadzie termodynamiki”, która mówi, że entropia układu zamkniętego nigdy nie maleje.
Fascynacja silnikami cieplnymi doprowadziła Rudolfa Clausiusa — który w 1850 roku sformułował drugą zasadę termodynamiki i wprowadził termin „entropia” — i innych uczonych do rozważań nad Wszechświatem jako układem zamkniętym, podlegającym prawom termodynamiki. Wytworzyło się pesymistyczne długofalowe spojrzenie: wszystko zdawało się zmierzać do pozbawionego struktury stanu, do którego zdegradują się w końcu wszelkie zorganizowane formy energii we Wszech-świecie. Rozumując w ten sposób, Clausius wprowadził pojęcie śmierci cieplnej Wszechświata”. Przewidywał, że w przyszłości „Wszechświat znajdzie się w stanie niezmiennej martwoty”, ponieważ entropia będzie ciągle wzrastać, aż do osiągnięcia maksymalnej wartości, po czym żadne zmiany nie będą możliwe. Wszechświat pozostanie w stanie o najwyższej entropii — będzie pozbawionym wszelkich śladów struktury morzem promieniowania, wszędzie takim samym. Nie byłoby żadnych zorganizowanych układów, takich jak gwiazdy, planety czy życie — jedynie promieniowanie cieplne, coraz zimniejsze i zimniejsze, aż do osiągnięcia stanu końcowej równowagi.
Inni rozpoczęli badanie wniosków wypływających z tej idei dla odległej przeszłości. Wyglądało na to, że Wszechświat powinien był mieć początek — stan o najwyższym stopniu uporządkowania. W 1873 roku, wpływowy brytyjski filozof nauki William Jevons twierdził:
Nie możemy... prześledzić termicznej historii Wszechświata aż do nieskończenie odległej przeszłości. Dla pewnej ujemnej (oznaczającej przeszłość) wartości czasu wzory dają niemożliwe wartości, co wskazuje, że istniał początkowy rozkład ciepła, który zgodnie ze znanymi prawami przyrody, nie mógł powstać z żadnego wcześniejszego rozkładu... Teoria ciepła stawia nas przed dylematem: albo uwierzenia, że w jakimś konkretnym momencie w przeszłości nastąpił akt Stworzenia, albo przypuszczenia, że nastąpiła wtedy jakaś niewytłumaczalna zmiana w działaniu praw przyrody.
Jest uderzające, że ten argument na rzecz początku Wszechświata został przedstawiony pięćdziesiąt lat przed odkryciem ekspansji. Został powtórzony przez brytyjskiego astrofizyka Arthura Eddingtona w latach trzydziestych, w kontekście ekspansji Wszechświata, wynikającej z teorii grawitacji Einsteina i potwierdzenia tej ekspansji przez obserwacje Hubble’a. Pisał on:
Cofając się w przeszłość odnajdujemy coraz większy stopień organizacji w święcie. Gdyby nic nas nie zatrzymało, dotarlibyśmy do momentu, kiedy materia i energia znajdowały się w stanie o najwyższym stopniu uporządkowania. Nie byłoby możliwe cofnięcie się jeszcze
43