gotowanie do wymogów życia i wyrównanie za to, co nie zostało urzeczywistnione, również i w postaci czysto mechanicznych ćwiczeń i reakcji. Ale dała nam właśnie zabawę wraz z jej napięciem, jej radością, jej przyjemnością.
Element ostatni, „dowcip" zabawy opiera się wszelkiej analizie, wszelkiej logicznej interpretacji. Wyraz holenderski oznaczający dowcip — aardigheid — jest tu w najwyższym stopniu znamienny. Wywodzi się on od aard, co może oznaczać „rodzaj", ale również „istotę", i w ten sposób niejako daje świadectwo, że dalej wstecz nie można już prześledzić tej sprawy. Ta niemożność wywodu nigdzie nie została we współczesnym naszym poczuciu języka wyrażona równie trafnie, co w angielskim fun, wyrazie, którego potoczne znaczenie jest jeszcze dość młode. Język francuski nie .ma, rzecz osobliwa, ekwiwalentu dla tego pojęcia. A przecież właśnie ten element określa istotę zabawy. W zabawie mamy do czynienia z rozpoznawalną od razu i dla każdego, bezwarunkowo pierwotną kategorią życiową, z pewną całością, o ile w ogóle istnieje coś, co na taką nazwę zasługuje. Musimy starać się rozpatrzyć i ocenić to jako całość.
Realność zabawy, dostrzegalna dla każdego, obejmuje zarazem świat zwierząt i świat ludzi. Nie może jednak polegać na związku racjonalnym, ponieważ ugruntowanie jej w rozumie ograniczyłoby ją przecież do świata ludzi. Istnienie zabawy nie jest związane z żadnym stopniem kultury, z żadną formą światopoglądu. Każda myśląca istota może sobie natychmiast uprzytomnić realność zabawy jako czegoś samodzielnego, samoistnego, nawet gdyby dany język nie miał ogólnego określenia dla tego pojęcia. Zabawa nie daje się negować. Negować można wszystkie niemal abstrakcje: prawo, piękno, prawdę, dobro, ducha, Boga! Powagę można negować, zabawy nie można.
Wraz z zabawą poznajemy jednak, czy chcemy tego, czy nie — ducha. Zabawa nie jest bowiem substancją, niezależnie od tego, na czym właściwie polega jej istota. Już w święcie
zwierząt przełamuje ona bariery istnienia fizykalnego. Rozpatrywana z punktu widzenia świata rozumianego jako zdeterminowany w czystym oddziaływaniu sił, stanowi w najpełniejszym znaczeniu tego słowa superabundans, zbyteczny nadmiar. Dopiero dzięki wpływom ducha, likwidującym absolutną determinację, istnienie zabawy staje się możliwe, wy-obrażalne i pojmowalne. Egzystencja zabawy potwierdza nieustannie, i to w sensie najwyższym, ponadlogiczny charakter naszej sytuacji w kosmosie. Zwierzęta umieją igrać, a więc są już czymś więcej niż mechanicznymi przedmiotami. Bawimy się i wiemy, że się bawimy, a więc jesteśmy czymś więcej niż jedynie rozumnymi istotami, ponieważ zabawa nie jest rozumna.
Zabawa jako czynnik kulturowy •
Ten, kto skieruje spojrzenie na funkcję zabawy — nie na to, jak się ona przejawia w życiu zwierząt i w życiu dziecka, lecz na jej przejawy w kulturze — ma prawo zaatakować pojęcie zabawy w tym miejscu, w którym uporała się z nim biologia i psychologia. Stwierdzi on, że zabawa jest wielkością, daną kulturze, egzystującą przed samą kulturą, towarzyszącą jej i przenikającą ją od samego początku, aż po fazę, jaką badacz sam przeżywa. Na każdym kroku zabawa ujawnia mu się jako specyficzna jakość działania, różniąca się od „zwyczaj nego“_życią. Może on nie troszczyć się o to, jak dalece uda się analizie naukowej sprowadzić tę jakość do czynników ilościowych. Jemu zależy właśnie na jakości takiej, jaka charakteryzuje postać życia, nazywaną przeż niego zabawą. Przedmiot stanowi tu zabawa jako postać działania, jako sensowna forma i jako funkcja społeczna. Badacz taki nie poszukuje już naturalnych popędów, które w sposób ogólny określają zabawę, lecz rozpatruje samą zabawę w jej różnorodnych konkretnych formach, jako strukturę społeczną.
-O.