— Co pan rozumie pod ,.znowu1'? Czyżby kradła już
przedtem?
— Ona jest klcptonianką. Leczyłem ją u najlepszego psychiatry w Teksasie, ale nadaremnie. Zaraz do pana
przyjeżdżam. Naturalnie wszystko pokrywam, mam w
pańskiej firmie konto kredytowe.
— Konto kredytowe, sir?
— Może zechce pan sprawdzić, zanim przyjadę. Pogwizdywałem z cicha, jadąc do śródmieścia. Byłem
przekonany, że pani Fortuna uśmiecha się do mnie. Do mnie i do Claudii.
Kiedy uwolniłem z portfela dobrze ubranego mężczyznę, aby zdobyć trochę pieniędzy, ucieszył mnie plik kart kredytowych, które znalazłem tam wraz z dowodem osobistym. Było tam również zdjęcie, na odwrocie którego znajdował się napis: „Estella i ja w Dallas, 1975“. Wszystko było jasne, ponieważ C.B. Miller byl milionerem naftowym i nie płacił gotówką. Chciałem zatrzymać karty kredytowe, ale przecież mógł któregoś dnia zorientować się, że go okradziono. Zatrzymałem więc jedynie kartę od Hummelmeyera, a resztę wraz z portfelem podrzuciłem przy tylnych drzwiach Millera.
Po dwudziestominutowej konferencji z Damsonem i młodym detektywem, który zatrzymał Claudię, alias panią Estellę Miller, poprowadziłem ją do auta.
— Przekonałeś go? — zapytała Claudia.
— Jeszcze jak. Możesz teraz kraść do woli.
— Jak to zrobiłeś? Jesteś wspaniały.
— Ty również nieźle odegrałaś swą rolę. Pomogło również konto Millera, to znaczy teraz moje. Widziałem saldo. W ostatnim miesiącu rodzina Millerów wydała w tym domu towarowym 81 tysięcy dolarów. Gra jest zatem łatwa. Powiedziałem Damsonowi, że twój psychiatra jest zdania, iż nie wołno przeszkadzać ci w twej kleptomanii, ponieważ możesz targnąć się na życie. Powiedziałem mu również, że to należy do metody kuracji. Twój płacz było słychać przez drzwi tak wyraźnie, że Damson zgodził się ze mną całkowicie.
— Tak jak omówiliśmy się przedtem?
— Dokładnie tak. Oni nie będą ci przeszkadzać, a Ja będę płacił za wszystko. Naturalnie z konta Millera.
Kiedy przyjcdziesz do domu towarowego, len miody
człowiek...
— ...Brian Curtiss?
— Tak się nazywa? A wóęc dobrze, Brian Curtiss bę dzie ci deptał po piętach i zapisywał wszystko, co ,.kupisz", to znaczy co ukradniesz. Zapisze cenę, jakość, wszystko i obciąży moje konto, to znaczy konto C.B. Millera. Jak ci się to podoba?
— Wspaniałe. Chłopcze, jesteś wielki. Będę się dobrze bawiła.
Claudia bawiła się. Znalem jej gust, zdałem się więc całkowicie na nią. Pani Estella Miller, bogata klepto-manka, kupowała dobrze. Naturalnie otrzymywałem u pasera tylko jedną trzecią wartości, ale i to zapowiadało mi znakomity tydzień.
Dłużej jak tydzień nie można było tej gry prowadzić ponieważ 21 dom towarowy prześle Millerowi miesięczny wyciąg z konta i najdalej 22 Miller zorientuje się, co jest grane.
Piątego dnia operacji „Klepto" Claudia zdobyła towary wartości 50 tysięcy dolarów. Dwa dni później był 22 dzień miesiąca.
— Jutro postaram się specjalnie — powiedziała Claudia i była tej nocy specjalnie mila dla mnie. Kiedy wstałem rano, jej już nie było, poszła do „pracy". Wróciła do domu późnym popołudniem. Przyniosła futro. Nie wydawało mi się zbyt drogie, ale Claudia powiedziała:
— Tu jest etykieta.
— 24 tysiące dolarów — gwizdnąłem z podziwu.
— I jeszcze ten drobiazg — powiedziała, a na jej ręku błysnęła bransoletka z diamentami. Oceniłem ją na 20 tysięcy. Claudia oświadczyła jednak, że jest warta 26 tysięcy dolarów.