przyrwuitka ssie była potrrebna, bo pannice miały po
dziewiętnaście, dwadzieścia lat. No i były już... po maturze!
Dziewczęta traktowały Marcina z dobrotliwą ironią. Chyba go lubiły. Oczywiście płatały różne figle, ale to
było normalne. On uczył je biologu i wiedzy o życiu. Dyskutowali o AIDS, o ciąży, o wolnej miłości. On ostrzegał je przed pułapkami życia, czasem trochę straszył. One zaś często żartowały, nawet z chorób wenerycznych...
Na zbiórkę stawił się komplet. Przyjechały wszystkie. Piętnaście młodziutkich, świeżutkich i zgrabnych samiczek. Ciepło przyjęły Mirkę. Pojawił się też Zenek, który wyglądał na szesnaście lat. Nie wzbudził zainteresowania — był dla nich srajdkiem. One, to ho, ho •— już po maturze. Marcin zauważył, że Mirka jest zachwycona, iż jego podopieczne ignorują jej kochasia. Zenka peszyły dziewczęta i był ostrożny — nie chciał narazić się na docinki i kpinki. Wyczul, że nie miałby szans,bo przecież ich było aż piętnaście.
Od razu ruszyli na trasę. Ale trafili na upal. Około jedenastej dziewczęta zaczęły wysiadać. Wychodziło z nich także zmęczenie podróżą. Znaleźli w lesie ustronną polankę. Część dziewcząt zaczęła się opalać, kilka przysnęło. Marcin przykładnie leżał na kocu kolo małżonki. Podeszły do nich „dwie d".
— Czy mógłby pan profesor spytać żony, czy możemy opalać się bez staników? — spytała Danka. — Topless jest modny i bardzo wygodny.
— Naturalnie, że możecie — Mirka odpowiedziała bezpośrednio.
— To miło z pani strony — zaszczebiotała Dorotka.
Po kilkunastu minutach wszystkie Ieżąły i chodziły z
gołymi pirsiami. Jakie skojarzenia budził ten widok w Mirce, tego się Marcin nie dowiedział. Może zazdrościła im tej cudownej młodości? Może była zazdrosna o... Zenka? Chłopak przyglądał się dziewczętom z zainteresowaniem.
— Chodźmy na spacer — zaproponowała Mirka Zenkowi
— Poszli. Marcin leż wstał. Podszedł do dziewcząt.
Był tylko w slipkach. Zaczęli sobie dowcipkować.
Dziewczęta nie krępowały się swojego byłego belfra. Nawet Stasia, mocno związana z rodziną i tradycją wiejską. Edytka poprosiła IWarcina, aby wj smarował jej płocki olejkiem...
— Och, przydałaby się jakaś woda! — rozmarzyła się Elka. — Jestem cala brudna.
— Znajdziemy ją jeszcze! — pocieszył.
— Pewnie jakieś brudne jeziorko — powiedziała Edytka. — Ba, ja chciałabym gorący prysznic. A potem mogłabym z dziesięć godzin spać bez przerwy!
— Ja nie mogę zasnąć, jeśli ktoś nie opowie mi bajki — zalotnie stwierdziła Dorotka, przysuwając swój odsłonięty biuścik w stronę Marcina. — Tylko kto tu umie opowiadać bajki?...
— Och, na pewno pan profesor! — oświadczyła z przekonaniem Edytka. — Pan na pewno zna dużo bajek!
— Prosimy opowiedzieć nam bajkę! — krzyknęło kilka dziewcząt i przysiadło się do Marcina. Jakże one ślicznie pachną, pomyślał. Dookoła siebie miał dosłownie wianuszek z młodziutkich cycuszków.
— Bajki opowiada się tylko wieczorem, a nie w samo południe! — zaprotestował stanowczo. Rozmowa potoczyła się na inne tematy. Dziewczyny prawie siedziały na nim. Najbliżej zaś Edytka i Dorotka. Pierwsza z nich oparła się gołymi plecami o jego kolana, druga zaś swoim biustem muskała jego kark. Tak ich zastali, powracający ze spaceru Zenek i Mirka .Jeden rzut oka na tę parę pozwolił Marcinowi wywnioskować, że odbyli już czule powitanie po kilkunastodniowej rozłące.
Pod wieczór dotarli do malej miejscowości, w której jednak znajdował się spory ośrodek wypoczynkowy. Trafili akurat na zmianę turnusów. Właśnie ta noc i następna była bez pensjonariuszy. Odbyło się generalne