na pewno wzrosną, gdy klientki będą miały większy wybór. No i będzie zastępstwo pod ręką, gdy wreszcie wyrwiemy się na upragnione wakacje. Na razie do Bułgarii,
ale w przyszłym roku zapewne gdzieś dalej. W nowej profesji Kubie najbardziej doskwierał brak kolegów. Cieszyłam się. że mogę mu pomóc...
Jadąc do ładnej dzielnicy willowej, w której chciałam wynająć upragniony domek, zastanawiałam się jak zwerbować starszego nobliwego pana, o ojcowskim wyglądzie i dużym temperamencie. Byłby na pewno w guście młodszej części naszej klienteli...
Wróżka powiedziała mi kiedyś, że będę szefową świetnie prosperującej firmy. I pomyśleć, że nie chciałam jej wierzyć...
OBORNIK
Wiezie chłop na furze obornik. Przejeżdżając obok szpitala dla umysłowo chorych, zostaje zaczepiony przez jednego z pensjonariuszy:
— Hej! Co tam wieziesz?!
— Obornik! '
— A co z nim będziesz robił?
— Położę na truskawki! — odpowiada
chłop.
— No popatrz, a my na truskawki kładziemy bitą śmietanę. I pomyśleć, że to nas nazywają wariatami!
APARAT SŁUCHOWY
Starszy mężczyzna o przytępionym słuchu wszedł do sklepu zc słuchowymi aparatami elektronicznymi. Sprzedawca po kolei pokazuje mu wszystkie modele. Klientowi każdy wydaje się za drogi. W'reszcie zirytowany sprzedawca mówi:
— Mam tu dla pana model specjalny. I bardzo tani. Jest to pudełeczko ze sznureczkiem zakończonym guziczkiem. Pudełeczko musi pan włożyć do kieszeni, żeby trochę wystawało, a guziczek do ucha...
— I co? — dopytuje się staruszek — będę lepiej słyszał?
— Nie! Ale wszyscy będą do pana mówili
głośniej!
Więc pijmy, więc pijmy zdrowie miłości...
Starsza jejmość z długim nosem grała już walca, Łada od jol pani Barbarze od ust zaczęty kieliszek, wypił go do dna, rozbił ku ogólnej uciesze i nie ściskając już, ale gniotąc z całej siły rękę pani Barbary w swojej wielkiej dłoni, namawiał ją, by zatańczyła. Był już tak podchmielony i do tego stopnia rozgorzał, że mówił do niej „ty".
Chodź, chodź — powtarzał. — Ze mną, ze mną...
— Co ja robię? pomyślała pani Barbara i Łada wydał jej się poczwarą...
... Oprzytomniała należycie dopiero w domu i czekając na Bogumiła, otworzyła rękę i rozprostowała zgniecioną kartkę nauczyciela. Było na niej napisane: „Mój ostatni wiersz”, a pod tym dopisane krzywo ołówkiem: „Do Ciebie, pani.”...
... Usłyszawszy kroki Bogumiła przestała czytać, podarła kartkę, rzuciła ją w tlejące jeszcze na kominku głownie. Mały płomyk zerwał się, błysnął i znikł.
— Upiłaś się! — powiedział Bogumił, starał się u-śmiechnąć. W gruncie rzeczy był przerażony. — Jeżeli — myślał — w taki sposób ma się ona zbudzić do życia, to co to z nami będzie?
Upiłam się potwierdziła pani Barbara. — Upiłam. Wiedziałeś, że pić lubię. Trzeba mi było nie dać.
— Basiu, bój się Boga, co się z tobą dzieje? Co Łada tobie mówił?
— Nic. Źle się stało, żeśmy tam pojechali. A mówiłam: nie chcę nikogo widzieć. Po coś chciał jechać? Teraz masz.
57