na sekretarze, na krześle Mój Boi.-, mogła spodziewać
się teraz wizyty policji.
— Czy pozwoli pani. że posprzątam teraz? —* nsły~-
szala nagłe wesoły głos. Była to pani Rumbold.
— Tak, naturalnie... Przyszła pani dzisiaj dość późno.
— Bardzo przepraszam, ale mój mąż miał nawrót choroby. Sympatyczna, matczyna pani Rumbold miała w sobie coś uspokajającego. — Zwariowany dzień powiedziała — Najpierw to z moim mężem, potem to na Cariotta Road.
— Cariotta Road?
— Jeden z panów, u którego sprzątam — wyjaśniła pani Rumbold — znany kobieciarz, został zastrzelony. Z początku niczego nie podejrzewałam. Kiedy weszłam, siedział w fotelu, pomyślałam, że śpi. Nie chciałam mu przeszkadzać i po cichutku wypolerowałam meble.
— Wypolerowała pani meble?
— Tak, on zawsze chciał mieć wszystko na wysoki połysk. Po chwili wydało mi się dziwne, że on się wcale nie porusza. Kiedy podeszłam bliżej, stwierdziłam, co się właściwie stało. Zawiadomiłam policję. Klęli mnie straszliwie...
— Czy pani wie, co pani zrobiła? — powiedział jeden z policjantów — zatarła pani tym polerowaniem wszystkie ewentualne odciski palców. Nie mamy teraz najmniejszych szans, aby zidentyfikować mordercę — pani Rumboid milczała przez chwilę. — Pani, naturalnie nie znała go. Skąd taka kobieta jak pani mogłaby znać takiego typa.
— Może napije się pani herbaty? — zapytała Gioa. Poszła do kuchni i postawiła czajnik na ogniu. Po chwiU znalazła się w ramionach pani Rumbold i głośno płakała.
— Ależ dziecko, wszystko jest w porządku — powiedziała starsza pani, delikatnie gładząc włosy Giny.
Teresa Nof<«-Jcwecka
S4 mężczyźni, którzy łubią czuć nad sobą przewagę kobiety. Znoszą bez sprzeciwu jej rządy i nie wyskakują i własnym zdaniem. Jest to bardzo wygodne, bowiem zwalnia od wszelkiej odpowiedzialności. Zapewnia spokój i komfort psychiczny. Choćby dlatego, że w zamian za posłuszeństwo nic muszą się nawet użerać z hydraulikami. Jednym z mężczyzn, który bez wątpienia zasługuje na miano pantoflarza jest Antoni D. Jego pantof-larstwo zaś wyniknęło właśnie ze zwykłego wygodnictwa i zaaprobowania „świętego spokoju".
Antoni D. od dziecka był jedynym i ukochanym synkiem swojej mamusi — energicznej wdowy, która po wczesnej śmierci swojego małżonka i tatusia Antosia, całą swą opiekuńczość i wielkie pokłady rodzicielskiej miłości skierowała właśnie na niego. Swoją życiową misję spełniała z wielkim poświęceniem i samozaparciem. Przed Antosiem nie mogło być żadnych przeszkód i barier. Ani w szkole, ani na podwórku, ani w domu. Mamusia doskonale sobie radziła z wszystkimi „wrogami". Z równym talentem potrafiła kopać, co głaskać. Bardzo jej w tym chuchaniu na ukochanego małego księcia po magal własny status społeczny. Była bardzo bogata — miała luksusową, odziedziczoną po rodzicach, ogromną wiUę i spore zasoby różnych walorów, zapewniających wy godne, nawet najdłuższe, życie dla nich obojga.
Katarzyna D. i jej najdroższy potomek mieszkali w małym miasteczku, gdzie niemal wszyscy się znali i wie-•kieli, co są warci. Kariery wyżej stanowiska prezesa nie można było zrobić, ale mamuśka postanowiła, że