— .4 fo niby dlaczego?
Przynęta chwyciła. Przegrała punk’., wdając się z. nim
w rozmowę.
— N-e wiesz? Możesz przegapić swojego mężczy-
— Jesteś obrzydliwy zarozumialec — prychnęła.
— Wcale nie. To ly nie jesteś zbyt skromna. Masz na myśli cale rycie.
— A ty tylko parę godzin?
— Właśnie.
Deklamowała coś o bezczelności, ale on przywoływał już kelnerkę, prowadził pod ramię wąskim przejściem między stolikami, podawał lekkie futerko. To oszałamiająco tempo musiało trochę na nią podziałać, bo bez sprzeciwu dała się zapakować do przejeżdżającej taksówki. Miał trochę szczęścia. Gdy odjeżdżali, kątem oka zauważył niemiłosiernie chudego dryblasa, wbiegającego do kawiarni. Dopiero teraz spostrzegł, że była bardzo młoda. Z modnej torby-teczki wystawały jakieś skrypty-
— Studentka? —zapytał.
— Medycyny — potwierdziła trochę nieprzytomnym głosem.
Świetnie, zaraz zorganizuję ci praktyczny egzamin z anatomii — uśmiechnął się do swoich myśli, wsuwając dłoń pod futerko. Szarpnęła się.
— To jest... prawie porwanie.
— Prawie...
Nie zdjął dłoni z jej uda. Przesuń;*! ją wyżej. Nacisnął mocno, myśląc jednocześnie o tym, że w pewnych sytuacjach pończochy są o wiele wygodniejsze od rajstop. Nie spodziewał się aż tak szybkiego efektu. Na policzki wystąpiły jej rumieńce. Zaczęła szybciej oddychać. Dobra nasza, zdaje się, że ci od dawna nikt nią robił dobrze.
Miał nadzieję, że nie była dziewicą. Nie znosił komplikacji. Nie była nią rzeczywiście, chociaż chyba pierwszy faz miała do czynienia z doświadczonym mężczyzną. Gdy wysiedli pod jego domem poznał, że nie zaprotesto-
wałaby, gdyby wziął ją choćby na klatce schodowej. Nogi miała jak z waty. Musiał podtrzymywać ją na schodach. Otworzył drzwi i niemal wstawił do mieszkania. Z półprzymkniętymi oczami oparła się o ścianę. Zdjął kurtkę, wygładził ją pedantycznie i powiesił na wieszaku. Czekała. Wiedział, że opłaci mu się przedłużanie tego oczekiwania. Nie mógł jednak pozwolić jej opamiętać się, przypomnieć sobie, że właściwie nie powinna się tu znajdować. W obcym mieszkaniu, z obcym mężczyzną... *
Podszedł, rozpiął futro, bluzkę. Stanik też miała zapinany z przodu. Prawie nie dotykał jej piersi. Opuszkami palców odprawił nad nimi miłosną magię. Skuteczną, bo brodawki stwardniały. Rozpiął minispódniczkę. Opadła na ziemię z cichym szelestem. Rajstopy i filigranowe trójkątne majteczki zsunął do kolan. Uklęknął i całował jej wzgórek, delikatnie wodząc po nim językiem. Musiał podeprzeć dłońmi jej ramiona, bo upadłaby. Gdy uznał, że jest już gotowa, zsunął dżinsy, i slipy, i wszedł w nią mocno, energicznie, prawie boleśnie. Zawyła, ale nie z bólu. Po ścianie osunęli się na podłogę. Kochali się zapamiętale. Początkowo bierna, jakby sparaliżowana, stawała się coraz śmielsza. Wyczuł, że kieruje nią nie wprawa, lecz intuicja. Była materiałem na wyśmienitą kochankę.
Właściwie ten chudzielec powinien być mi wdzięczny. Tylko, czy będzie umiał wykorzystać to, czego nauczyłem tę małą — pomyślał parę godzin później, zamykając za dziewczyną drzwi. Naskrobał jej kilka cyfr na karteczce, ale to wcale nie był numer jego telefonu. Śmieszna smarkula. Twierdziła, że jest w nim zakochana. Nie miał zamiaru psuć sobie przygody tłumaczeniem, że nie ma ochoty już się z nią spotykać, bo dowiedział się wszystkiego, co go interesowało. W wyśmienitym nastroju przygotował sobie dobrą kolację, poleżał w wannie i poszedł spać.