r
mS:''
— Stary, na u-szystko można znaleźć radę! — Marcin
się nie poddawał. — Dzieciaki niech, prześpią się u was.
a ty z Ewunią -możecie przecież zostać u nas. Przenocujecie! I jak nasze kobitki roznamiętnimy. to od razu będzie
to można wykorzystać Od ręki!
— .4 niby jak? — spytał Fred. — Na tapczaniku Ani? Wy macie w sypialni olbrzymi tapczan, afe my...
Rzeczywiście, prawie całą sypialnię Marcina i Mirki wypełniał jeden mebel — tapczan. Mirka zobaczyła kiedyś na filmie napełniane wodą olbrzymie łoże-materac. Piękne, kolorowe! Jeszcze przed ślubem truła mu głowę, że koniecznie muszą mieć coś takiego w sypialni, a do tego czerwoną lampę, burdelówkę. Żądanie było nierealne, bo niby kto w Polsce mógłby wyprodukować gigantyczny materac z masy plastycznej, napełniany wodą?... Ale Marcin miał fantazję — zlecił prywaciarzowi zrobienie tapczanu o długości dwa i pól metra oraz szerokości trzy metry! Kosztowało go to cztery pensje — ten tapczan monstrum nazywali... OCEANEM.
— Wiesz co... — Marcinowi przyszedł do głowy kolejny pomysł. — Możemy we czwórkę wleźć na nasz ocean. Miejsca starczy na dwie pary. Wy sobie pociup-ciacie. my się pomigdalimy. To będzie dodatkowy bodziec podniecający. O, obok, oni się pieprzą... W półmroku widać będzie sylwetki obu pań! Fantastyczne, nie uważasz?
— Rzeczywiście! — Fred też miał wyobraźnię. — Ciekaw jestem tylko, czy twoja Mirka to zaakceptuje?
— O Mirę nie martw się — odparował Marcin. — Jeśli dobrze to przygotujemy, to musi wypalić! To co, zgoda?
— Dobra! — przyjaciel zgodził się. — Musimy coś z tego życia mieć. Jasne!
Ustalili, że pretekstem do pozostania na noc będzie... alkohol. Samochód prowadzili i Fred, i Ewka. Gdy przy brydżu była wódeczka, to albo jedno, albo drugie powstrzymywało się od picia. A więc w najbliższą sobotę Fred zadeklaruje, że nie będzie pił. a jak Ewka golnie
już kilka kieliszków, to wtedy on nagle wypije jeden i drugi. Wtedy Marcin zabroni im wracać po pijanemu! Zatem pozostanie spędzenie nocy na... oceanie?
*
Ewka była podenewowana, bo Marek mocno kastal. Dała mu prochy na noc. Oglądali jakiś smętny program, jak to w piątek.
— Nie przejmuj się — uspokajał ją Fred. — Do jutra chłopak wydobrzeje. A jutro nasz brydżyk u Marcinków. No, rozchmurz się kochanie...
— Ostatnio jest u nich trochę nudnawo...
— O, to przez tę Mirkę — rzekł Fred. — Do rozpaczy doproiuadza mnie jej zasadniczy charakter. Żadnej fantazji, nigdy nie przyjdzie jej do głowy jakiś wyskok...
— Istotnie, jest bardzo zrównoważona...
— Jutro muszę ją spić! Może na dobrym rauszu zrobi jakiś wygłup. O, na przykład urządzi nam striptiz!
— Zwariowałeś!
— Wcale nie! Jestem bardzo ciekawy jej miny, gdybyśmy zaczęli się wszyscy rozbierać. To znaczy my i Marcin. Co wtedy by ona zrobiła?
— Ochrzaniłaby nas, jak nauczycielka bandę zbziko-wanych ucznió\o. Fred, a co ci to do łba strzeliło?!
— Ewuniu, spotykamy się z nimi od lat. Zawsze to samo, sztywno jak na dyplomatycznym przyjęciu. A do tego Mirka licytuje kiepsko. Jak ten Marcin może z nią wytrzymać?! Ty, to co innego. Masz wyobraźnię, stać cię na ekscesy! Och, nigdy bym nie chciał znaleźć się na miejscu Marcina...
— Przecież nie jesteś mężem Mirki!
— Całe szczęście! Ewuniu, pozwól mi jutro trochę się powyglupiać. Tak mnie korci, żeby zrobić Mirce psikusa... O, zaproponuję, abyśmy po kilku roberkach potańczyli nieco. Ty lubisz tańczyć... dobra?
— Niezła myśl. Chętnie bym się pokręciła przy dobrej muzyce... ■