Tiusi polegać na ich uczynności i ich mechanizmach sa-
-nonaprawczych. Chce wiedzieć, co ja tu robię.
— Spytaj, gdzie są inne.
Ale w chwili, kiedy to powiedział. Murdock usłyszał
hałas wielu zapuszczanych silników', aż cały wąwóz wypełnił grzmot ich koni mechanicznych.
— Parkują po drugiej stronie hałdy — powiedziała Jenny. — Teraz ruszają.
— Nie rób nic. póki nie każę ci strzelać — powiedział Murdock. kiedy pierwszy samochód — smukły, żółty Chrysler — wysunął się zza sterty.
Murdock schylił głowę nad kierownicą, ale uwrażnie obserwował wszystko przez gogle.
— Powiedz im. że przyjechałaś tutaj, by się do nich przyłączyć, i że zdewitalizowałaś swego kierowcę. Spróbuj zwabić czarnego Cadillaca w zasięg strzału.
— On tego nic zrobi — odpowiedziała. — Rozmawiałam z nim przed chwilą. Może z łatwością nadawać z drugiej strony hałdy i mówi, że wysyła sześciu najsilniejszych członków bandy, by mnie pilnowali, zanim on zdecyduje, co zrobić. Rozkazał mi wyjechać z tunelu i wjechać w wąwóz.
— Więc jedź... powoli.
Wolno ruszyli.
Dwa Lincolny. potężnie wyglądający Pontiac i dwa Mercedesy dołączyły do Chryslera — trzy po obu stronach Jenny, gotowe do natarcia.
— Czy on dal ci do zrozumienia, ile ich jest po drugiej stronie?
— Nie. Spytałam, ale nie odpowiedział.
— Musimy więc czekać.
Trwał w zgiętej pozycji, udając martwego. Po jakimś czasie zaczęły go boleć ramiona. Wreszcie Jenny powiedziała :
— Teraz mnie przepuszczają i on każe mi objechać tamten brzeg hałdy. Kiedy będziemy po tamtej stronie, mam wjechać w odstęp między skałami, który mi wska-
że. Chce mnie sprawdzić swym mechanizmem diagnostycznym.
— Na ta nie możemy pozwolić — powiedział Murdock. — Ale objedź hałdę. Powiem ci, co zrobtć, kiedy
r,' ucę okiem na drugą stronę.
Dwa Mercedesy i żółty Chrysler cofnęły się r.a bok i Jenny przejechała obok nich. Murdock patrzył kątem oka w górę na wielką stertę złomu, którą mijali. Dwie, dobrze wycelowane rakiety rozwaliłyby ją prawdopodobnie, blokując drogę, ale mechanizmy dzikich samochodów oczyściłyby przejazd i tak.
Objechali lewy brzeg hałdy.
Na wprost nich i z prawej strony, w odległości około stu dwudziestu jardów, stało ze czterdzieści pięć samochodów. Stały w wachlarzu, zamykając przejazd wokół drugiego brzegu hałdy, a sześciu strażników z tyłu blokowało odwrót Murdocka.
Na samym końcu najodleglejszego szeregu samochodów parkował stary, czarny Cadillac.
Wytłoczono go i zmontowano w roku, kiedy inżynierowie uwielbiali rzeczywiście wielkie wymiary. Był ogromny i błyszczący, a zza jego kierownicy uśmiechała się twarz szkieletu. Był czarny z lśniącym chromem, a jego przednie reflektory przypominały przyćmione klejnoty lub oczy owada. Cała karoseria biła mocą, a jego wspaniały tył, podobny do ogona rekina, zdawał*się w każdej chwili gotowy do odbicia od morza cieni poza nim, w morderczym skoku na ofiarę.
— To on — wyszeptał Murdock. — Diabelski Samochód.
— Jest duży — powiedziała Jenny. — Nigdy nie widziałem tak dużego samochodu.
Jechali dalej do przodu.
— Chce. żebym wjechała w szczelinę i zaparkowała.
—Jedź powoli w tamtą stronę, ale nie wjeżdżaj w
szczelinę — powiedział Murdock.
Skręcili, sunąc powoli w stronę rozstępu skal. Inne samochody stały, szum ich silników to rósł, to opadał.
— 31 —