Na panienkę musiałabym z prostej przyzwoitości trochę
pokrzyczeć. Tak „pro forma", żeby zbytnio nie zbe-szczelniała.
O, wiem już. kto to jest. Łuska! Oma! się nie roześmiałam. Mata Luśka z kaczym kuprem. Proszę bardzo! Na zdrówko!
Wycofywałam się już z lekarstwem w ręku, gdy Kuba odwrócił się i dostrzegł mnie. Machnęłam uspokajająco ręką, wskazując na opuchniętą szczękę. Obdarzył mnie promiennym uśmiechem wdzięczności. Już w przedpokoju doleciał mnie dialog:
— Tu chyba ktoś jest, misiaczku!
— Nic przejmuj się, dzióbeczku! To tylko kotek, przyjazne zwierzątko — uspokoiło kochaneczkę moje domowe szczęście.
Lusiątko zaczęło skowyczcć. Ciekawe, jaką zrobiłuby minę, gdybym wylądowała obok niej w naszym miękkim, szerokim barłogu. Fuj, widziałam ją w zeszłym roku na plaży. Ma krzywe nogi i krosty na plecach... Kubuś byłby zachwy2ony, ale dla rozrywki nic będę się znęcać nad swoim dobrym smakiem. Zawsze byłam estetką. Zresztą ból zęba był wystarczającym hamulcem dla mojego, nie tak znowu wybujałego, erotyzmu.
Cichutko zamknęłam za sobą drzwi. Chętnie położyłabym się do łóżka. Sama. We własnym mieszkaniu. A to nie wchodziło w' grę. Jest Jagoda! Przecież mieszka kilka kroków od mojego bloku i pracuje w domu. W biały dzień kochać się nie lubi, przesadnie pracowita nie jest, więc na pewno się nie obrazi, jeśli jej przeszkodzę...
Otworzyła mi nie kryjąc entuzjazmu:
— Marzyłam o tym, żeby mi coś przeszkodziło. Strasznie mi się nie chce robić!
Usadowiła mnie w miękkim fotelu i zakrzątnęla się przy ekspresie do kawy. Ząb ćmił delikatnie i w zasadzie było nawet przyjemnie.
Właściwie dlaczego nie położyłaś się w domu? Karolek w' szkole. Jakub w pracy. Nikt by ci nie przeszkadzał.
Jej nte musiałam okłamywać:
— Kuba pracuje w domu. Konkretnie w łóżku!
— Co ty powiesz? — zdziwiła się uprzejmie. — Az
Opowiedziałam jej, co widziałam. Popłakała się ze
śmiechu. ^
— Lusieńka, biedaczka! Trafiło się grubej kurze ziarno! Chyba musiała go błagać na kolanach?
— Zwariowałaś! Znasz Kubka prawie tak dobrze jak ja. Przepuściłby tylko bardzo nieletniej lub staruszce w stanic absolutnego rozkładu.
Westchnęła ze zrozumieniem. Mój małżonek miał na koncie inicjację seksualni} jej siostry licealistki, a także uwiedzenie teściowej, zażywnej jejmości tuż przed sześćdziesiątką. O ile to pierwsze wzbudziło w' niej niesmak —dziewczę zakochało się romantycznie i łzawo, o tyle z drugiego była zadowolona. Mateczka męża przeżyła drugą młodość, co objawiło się miłością do całego świata, nie wyłączając niełubianej dotąd synowej.
Popatrz, myślałyśmy, że po trzydziestce mu przejdzie.
— Nigdy mu nie przejdzie — stwierdziłam z przekonaniem.
— Nie męczy cię to?
— Głupie pytanie! Cholernie męczy! Zwłaszcza jeśli nie mogę się położyć do własnego łóżka. I co ty sobie myślisz?! Czy to jest taka frajda natykać się w każdym kącie na małżonka dupczącego wszystko, co się rusza?
— Nic przesadzaj! Nie atakuje dzieci, chłopów i zwierząt. Zapewniam cię zresztą, że pólimpotent w roli męża jest równie męczący — westchnęła głęboko moja przyjaciółka.
- Co ty powiesz? — spojrzałam na nią z niedowierzaniem. — Andrzej tak męsko wygląda.
— Dla mnie mógłby wyglądać babsko, byleby się zachowywał jak chłop. Przynajmniej w łóżku.
Jagoda była całkiem ładna. Apetyczna brunetka, o przyjemnie zaokrąglonej pupce i piersiach, które nie
— 41