— A można wiedzieć z kim?
— Można — grzecznie odpowiedzią} Marek. — Nasza sąsiadka zaprosiła mnie na vidco. A wiecie. jak lubię oglądać filmy.
— Kto w naszym domu ma ridec? —zainteresowała się matka.
— Ona mieszka na trzecim piętrze. Nie triem, jak się nazywa.
Pan K. otworzy! usta. jakby chciał coś powiedzieć, ale zaczerpną! tylko powietrza i nic nie wykrztusił. Pani K. już chciała zaprotestować, ale przypomniała sobie niedawną rozmowę z mężem i choć nie bardzo iej się to wszystko podobało,spytała tylko:
— To co robimy? Zostawiamy Marka samego na dwa dni, czy w ogóle nie wyjeżdżamy?
— A wiesz, to wcale nie jest głupi pomysł — ucieszył się pan K. — Chłopak jest pełnoletni, przecież nic mu się nie stanie. A jak zostanie, to przypilnuje mieszkania. Tyle teraz jest włamań!
— No dobrze, to ja jutro przygotuję coś do jedzenia i zostawię w lodówce — oznajmiła pani K. już pogodzona z sytuacją. „Niech się dzieje, co chce’’ — pomyślała...
Duży ścienny zegar wybijał właśnie godzinę osiemnastą, gdy w mieszkaniu Ewy rozległ się dzwonek. Otworzyła drzwi, nawet nie pytając: , kto tam?” i zobaczyła Marka. Przywitała go niemal z entuzjazmem:
— Fajnie, że pan przyszedł. Prawdę powiedziawszy, to myślałam, że pan zapomniał...
Marek był zdziwiony:
— Przecież się umówiliśmy!
„Ale zasadniczy” — pomyślała Ewa, a na głos powiedziała:
— No, to do roboty! Wybierzmy coś do oglądania!
Kaset było pięć. Marek wybrał „Śmiertelne polowanie” Petera Hunta.
— Bardzo lubię Bronsona i Marcina — uzasadnił.
— Gra jeszcze Angie Dickinson. Lubisz ją?
— Jest mila...
.Śmieszny chłopak” — pomyślała Ewa. — ..Co to zna.
czy „miła kobieta? Co to znaczy dla niego?” Przez cały czas projekcji Marek siedział sztywno w fotelu i Ewa
początkowo bała się, że zdrętwieje mu całe ciało, bo nie
poruszył się ani razu, ale potem wciągnął ją filmowy pościg przez zaśnieżone góry Alaski i przestała na niego zwracać uwagę. Kiedy film się skończył zaprosiła go do
wspólnego zjedzenia kolacji.
— Nie chciałbym pani przeszkadzać...
— Wiesz, mówmy sobie po tanieniu. Nie jestem stara...
— Spróbuję, chociaż nie znam takich kobiet jak pani.
— To znaczy jakich? — zaciekawiła się Ewa.
— Bezpośrednich — odpowiedział bez zdziwienia.
Jedli przygotowaną przez Ewę na prędce kolację i
rozmawiali. Marek zaimponował Ewie wiedzą z różnych dziedzin i szerokimi zainteresowaniami. Kiedy się rozluźnił, był naprawę ujmującym młodzieńcem. I ona nie znała chłopców tego rodzaju. A kiedy się żegnali i spytała, czy wpadnie jutro, odpowiedział bez specjalnego'zachęcania, że z przyjemnością. Jest sam w domu, bo rodzice wyjechali na wieś i wrócą dopiero w niedzielę wieczorem. W soboty zaś nie chodzi do szkoły i może przyjść wcześniej.
— To wobec tego zapraszam cię na obiad. Co prawda nie bardzo umiem gotować, ale myślę, że cię nie otruję...
„Zupełnie zgłupiałam” — powiedziała do siebie po jego wyjściu. — „Przecież on jest ode mnie młodszy o dwanaście lat... Ale z drugiej strony przecież nie mam zamiaru zrobić mu krzywdy. To chłopaik ma szczęście, że trafił na mnie. Teraz już jestem pewna, że jest prawiczkiem”. Nalała wody do wanny i leżąc w pachnącej dobrym płynem kąpieli, zaczęła obmyślać sposób postępowania. „Jest delikatny, nie mogę go spłoszyć”. Nie miała żadnego doświadczenia w kontaktach z nastolatkami. Dotąd zawsze trafiała na mężczyzn biorących, co im się należało, bez specjalnych zabiegów z jej strony...