.wić..Dzisiaj historia jest tym, co przekształca dokumenty w zabytki, ico odsłania — tam gdzie odczytywano ślady, jakie pozostawili ludzie, tam gdzie próbowano domyśleć się po omacku, czym byli — zbiór elementów, które należy wyodrębnić, podzielić na grupy, zwaloryzować, ułożyć w związki, połączyć w całości. Był czas, gdy archeologia, jako dziedzina niemych zabytków, biernych śladów, przedmiotów bez kontekstu i rzeczy pozostawionych przez przeszłość, zmierzała ku historii i nabierała sensu jedynie dzięki odtwarzaniu dyskursu historycznego. Można by rzec, igrając nieco ze słowami, że dzisiejsza historia zmierza ku archeologii — ku wewnętrznemu opisowi zabytku.
Pociąga to za sobą kilka konsekwencji. Najpierw — efekt zewnętrzny, który już sygnalizowaliśmy: mnożenie rozłamów w historii idei i uwydatnianie długich okresów w historii właściwej. Ta ostatnia, w swej tradycyjnej postaci, stawiała sobie za cel określenie stosunków (przyczynowości prostej, determinacji okrężnej, przeciwieństwa, wyrażania) między datowanymi faktami i zdarzeniami: skoro seria była dana, należało jedynie ustalić, co znajduje się w sąsiedztwie każdego elementu. Obecnie problem polega na tworzeniu serii: trzeba określić elementy każdej z nich i każdej wyznaczyć granice, uwidocznić typ relacji, jaki jest jej właściwy, i'sformułować ich prawo, a ponad tym wszystkim — opisać związki między różnymi seriami, aby utworzyć serie serii lub „obrazy”. Stąd mnożenie warstw, ich sukcesywne odsłanianie, specyfika czasu i chronologii do nich należących; stąd konieczność wyróżniania nie tylko zdarzeń ważnych (wraz z długim, łańcuchem skutków) i zdarzeń drobnych, ale też typów zdarzeń realizujących się na zupełnie różnych poziomach (jedhe są krótkotrwałe, inne — jak rozwój jakiejś techniki czy zanikanie kruszcowej monety — trwają dłużej, jeszcze inne — jak równowaga demograficzna lub stopniowe dostosowywanie się gospodarki do zmian klimatycznych — cechuje najwolniejsze tempo rozwoju); stąd możliwość ukazania serii o rozległych granicach — serii złożonych z wydarzeń rzadkich lub z wydarzeń powtarzalnych. Pojawienie się długich okresów w dzisiejszej historii nie oznacza po-. wrotu do rozmaitych filozofii historii, do wielkich wieków ludzkości czy do etapów, jakie wyznacza cywilizacjom przeznaczenie: jest wynikiem uzgodnionego metodologicznie budowania serii. Natomiast w historii idei, myśli i nauk ta sa-
32
— ma przemiana wywołała odwrotny skutek: rozbiła długą serię tworzoną przez postęp świadomości, przez teleologię rozumu, przez ewolucję myśli ludzkiej; podała w wątpliwość pojęcie zbieżności i pojęcie dokonywania się; podała w wątpliwość możliwość totalizacji. Sprawiła bowiem, że wyodrębniły się serie różnorodne, które biegną obok siebie, następują po sobie, zazębiają się bądź krzyżują, nie pozwalając się sprowadzić do schematu linearnego. W ten sposób, w miejsce owej nieprzerwanej chronologii rozumu, której początku nieodmiennie szukano u niedostępnego źródła, w jakimś pierwotnym, wyjściowym punkcie, zjawiły się małe niekiedy skale, różne od siebie, nie podlegające jednemu prawu, przynoszące często, każda z osobna, własny typ historii oraz nieredukowalpe do ogólnego modelu świadomości, która zdobywa wiedzę, rozwija się i pamięta.
Konsekwencja druga: pojęcie nieciągłości zaczyna zajmować ważne miejsce w dyscyplinach historycznych. Dla historii w formie klasycznej nieciągłość była jednocześnie czymś danym i czymś nie do pomyślenia: tym, co jawiło się pod postacią rozproszonych zdarzeń — decyzji, wypadków, przedsięwzięć czy odkryć, i tym co analiza badacza miała obejść, zredukować, wygładzić, ażeby się ujawniła tych zdarzeń ciągłość. Nieciągłość była owym stygmatem rozproszenia, który odcisnął czas, i który historyk miał za zadanie usunąć z historii. Teraz zaś stała się jednym z podstawowych elementów analizy historycznej. Występuje tu w potrójnej roli. Najpierw, wchodzi w skład zamierzonej operacji historyka (nie jest więc już czymś, co ów otrzymuje niezależnie od siebie z materiału, który ma badać) — albowiem musi on, przynajmniej tytułem systematycznej hipotezy, wyróżnić możliwe poziomy analizy, metody' właściwe dla każdego z nich oraz odpowiednie dla nich periodyzacje. Jest również rezultatem jego opisu (a nie czymś, co winno zniknąć w wyniku analizy) — albowiem tym co usiłuje odkryć historyk, są granice jakiegoś procesu, punkty wygięcia krzywej, zmiany ruchu regulującego, ograniczenia oscylacji, progi funkcjonowania, momenty załamania się przyczynowości okrężnej. Jest wreszcie pojęciem, które praca badacza nieustannie różnicuje (a nie pomija jako zawsze jednakową i obojętną przerwę między dwoma elementami pozytywnymi); jawi się w swoistej formie i funkcji, w zależności od dziedziny i poziomu, które zostały jej wyznaczone: w opisie progu episte-
33
3 Archeologia wiedzy