mej linii czasowej, Grimm ze swoim prawem przesuwek spółgłoskowych poprzedza Boppa (który je przytaczał i stosował, który wskazał, gdzie go można użyć i wprowadził 1 doń poprawki), a Coeurdoux i Anąuetil-Duperron (stwierdzając analogie między greką a sanskrytem) zapowiadają definicję języków indoeuropejskich i poprzedzają twórców gramatyki porównawczej? Czy to w tej samej serii i według tego samego trybu uprzedhiości Saussure jest „poprzedzany" przez Pierce’a i jego semiotykę, przez Arnaulda i Lancelota z ich klasyczną analizą znaku, przez stoików i teorię elementów znaczących? Poprzednictwo nie jest pier- i wotną i nieredukowalną daną, nie może grać roli miary abso- j lutnej pozwalającej oszacować wszelki dyskurs i odróżnić < oryginalne od powtarzalnego. Ustalanie antecendencji nie j wystarcza samo w sobie do określenia porządku dyskursu: j przeciwnie, jest podporządkowane dyskursowi, który się ba- ) da, poziomowi, który się wybiera, skali, którą się wprowadza. Rozciągając dyskurs wzdłuż kalendarza i datując każ- ' dy z jego elementów nie otrzymujemy ostatecznej hierarchii poprzednictw i oryginalności, ponieważ hierarchia ta jest ■ zawsze zależna od systemów dyskursów, które zamierza źwa- ' loryzować.
Z kolei kwestia podobieństwa dwóch lub więcej następu- j jących po sobie sformułowań nastręcza cały szereg próbie- t mów. W jakim sensie i na podstawie jakich kryteriów moż- s na oświadczyć: „to było już powiedziane”, „znajdujemy już ] to samo w tym a tym tekście”, „zdanie to jest już bardzo J bliskie tamtego” itp.? Czym jest w porządku dyskursu toż- | samość, częściowa bądź całkowita? Fakt, że dwie wypowiedzi "i są zupełnie identyczne, że tworzą je te same słowa użyte i w tym samym znaczeniu, nie upoważnia — jak wiemy — a do całkowitego ich utożsamiania. Gdybyśmy nawet znaleźli ‘ u Diderota i Lamarcka lub u Benedykta de Maillet i u Dar-wina jednakowe sformułowanie zasady ewolucji, nie mogli- i byśmy uznać, iż tu i tam chodzi o jedno i to samo zdarzę- 1 nie dyskursywne, które miałoby się podporządkować z upły- j wem czasu jednej serii powtórzeń. Pełna identyczność nie ' stanowi więc kryterium. Nie jest nim tym bardziej tożsa- j mość częściowa — gdy słowa nie są używane za każdym | razem w/tym samym znaczeniu albo gdy to samo jądro ' znaczeniowe jest oddawane różnymi słowąmi. Na ile trafny | jest sąd, że to ten sam motyw, organicystyczny przeziera , przez tak różne od siebie dyskursy i słownictwo Buffona, Jussieu i Ćuviera? I na odwrót — czy ‘można powiedzieć, że słowo „ustrój” kryje ten sam sens u Daubentona, Blu-menbacha i Geoffroy Saint-Hilaire? Czy, mówiąc ogólnie, ten sam typ podobieństwa łączy Cuviera z Darwinem i tegoż Cuviera z Linneuszem (lub Arystotelesem)? Nie ma podobieństwa jako takiego, natychmiast rozpoznawalnego, które wiąże sformułowania: ich analogia jest wytworem pola dyskursywnego, na którym się ją wykrywa.
Nie jest przeto rzeczą uzasadnioną pytać czym prędzej, czy badane teksty mają prawo do oryginalności i czy istotnie posiadają owo szlacheckie pochodzenie, którego warunkiem jest tutaj brak przodków. Pytanie takie mctże mieć sens jedynie wtedy, gdy dotyczy serii bardzo dokładnie określonych, zbiorów, których granice i dziedzina zostały ustalone, punktów odniesienia wytyczających pola dyskur-sywne dostatecznie jednorodne.1 Ale szukać w wielkim nagromadzonym już-powiedzianym tekstu, który „z góry” jest podobny do jakiegoś tekstu późniejszego, szperać w historii, aby odnaleźć grę wyprzedzeń i ech, cofać się do pierwszych zarodków lub powracać do ostatnich śladów, wydobywać z dzieła na przemian jego wierność tradycjom i jego nie-redukowalną jednostkowość, podwyższać lub obniżać stopień jego oryginalności, mówić, że gramatycy z Port-Royal niczego nowego nie wynaleźli albo odkrywać, że Cuvier miałi więcej poprzedników, niż się sądzi — to miłe, lecz spóźnione zabawy historyków w krótkich spodenkach.
Opis archeologiczny zwraca się do praktyk dyskursyw-nych, do których powinno się odnosić wszelkie zjawiska następstwa, jeżeli nie chce się ustalać tych ostatnich w sposób chaotyczny i naiwny, to znaczy wedle ich zasług. Na poziomie, na którym ów opis funkcjonuje, opozycja oryginalność—pospolitość nie jest zatem trafna: nie ustanawia on żadnej hierarchii wartościującej'nie wprowadza radykalnej różnicy pomiędzy jakimś sformułowaniem początkowym a zdaniem, które, wiele lat, wiele wieków później, fnniej lub bardziej dokładnie je powtarza. Próbuje jedynie ustalić regularność wypowiedzi! Regularność nie przeciwstawia się tutaj nieregularności, która, znajdując się na mar-' W ten właśnie sposób G. Canguilhem ustalił serią twierdzeń, która umożliwiła, w okresie dzielącym Willisa od Prochaski, określenie odruchu.
177
12 Archeologia wiedzy