Atrakcji. Magisterjum słońca da mi moc i władztwo nad elementami. Przedmieścia, szale z Kaszmiru figurki peruwiańskie z wosku, świąteczne maszkary i „przedmiot” subtelnych kochanek z Lesbos51. Piersi Herodjady, a ziemia kudłata krwawiąca na czarodziejskim talerzu z jaszmy52 błękitu i powiek.
Mój ambrozyjski profil. Księżyce Jowisza kładą się sprężyste w szpary bruków. Ziszczone bogactwa infantek pól.
LES PARADIS ARTIFICIELS53. Riwiery haftowane elek-tuarzy54. Przed posągiem pochyl głowę i szepnij zawiłe syryjskie zaklęcie, którego cię nauczyła matka twego cienia.
2. Zgrzybiała starość. Romantyczna pora roku. Trzynaście sfer wspięło się na palce by oglądać nowe trzewiki Boga.
3. Berety aksamitne. Kłosy. Słowa bezmyślne a głębokie włożone w fałdy czoła przez trzy matki55. Trzy strony świata które się modlą.
4. A węże szeptały mu o wielkości cywilizowanych miast, mówiły o elektrycznych lampjonach, o Bogu, i bestjalskim pędzie śmisznych auto. Tramwaje obnażyły przed nim łyse głowy i sepleniły: „Jak cudowna i niezgłębiona jest dewiza niezamkniętych drzwi”56.
KSIĘŻNA. „Hypocentaur już osiodłany” Księżna ubiera reniferowe rękawiczki przez chwilę podziwiając gładkość reniferowych rękawiczek. Lekko i wytwornie wychodzi. „Adieu madame la duchesse”57.
ROZPRZĘŻENIE. Czyś już oglądał dłoń Monny Vanny Gio-condy?58 Kobry rubinowe olśniewające nabrzmiałe. Społeczeństwo palców obnaży twoją głupią naiwną młodość.
Czyś już oglądał dłoń Monny Yanny Giocondy.
z. Kręgosłup zielony, fioletowy, szkarłatny seledynowy, nie — mój żółty. Srebrna przestrzeń (temperatura — 2.5 3); rytm elektrycznych ryb. Raz dwa. Raz dwa. Dręcz żółty kręgosłupie.
3. Płeć pod zielonym drzewem. Wrósł w ciało. Szarpie Wesele czy stypa.
„Najczystszym duchem jest samka”. Na murawie i na brzuchu chlipią zwłoki nienarodzonych synów, a Matki zapuszczają żółte paznokcie w pas pacierzowy.
NOCE FEERYCZNEJ ŻEGLUGI. Jak serce okropna czerwień warg i okrutnie prosta linja ramion. Kołys. O! Kołysy -nagłe wstrząśnienia ekliptyk. Żmijkowy błysk Jej piersi w drwiącym zdjęciu z krzyża i zgięcie, paraboliczne zgięcie samca w którym czujesz krzyk Gralów i nieskamieniałych epilepsji.
Głowa moja zamiera w kuźni, w której hermafrodyczny szatan kusi św. Antoniego.
Zdradny Kołys pod męską arką przymierza O męko karminowej roskos^y!
A w dali błękitnej (wiesz złudnej) tłumy rozśpiewanych bardów, pasterzy i Lancelotów bawi brzękiem phalusów smętne wizyjne dziewice.
2. Semafory moich pragnień są zapomniane. O! one nigdy nie były pamiętane. Elektuarze są chybione. Na białym łóżku kurczę się i łzawię. Opadnę i klęknę przed pięknym, o pańskim obliczu, smutkiem. Ogrody otworzą mu swoje ramiona, dziewczyny czyste i błogie ukochają go w szept milczących dzwonów, matki ciężarne w noce namiętne letnie będą go wzywać: Przyjdź o przyjdź, przyjdź!
3. Światło gazowe zesyła mi na papier żółte drogocenne kamyczki. Rosną kwitną i skwiecą obszerne bardzo łąki. Nad nie chodzi Narcyz wyczerpany i chorobliwy Djonizos.
Oglądają zwierciadło. Co? siebie czy zwierciadło. Zwierciadła są głębsze nad duszę spopielałą mego pióra. Pióro skrzypie jak stary grzęda i wcale nie umie wydowiedzieć mej miłości ku Bogarodzicy.
Niektóre noce mają oddech zbyt długi. Chciałbym je rozgwar-