terem ludzkiej kondycji jest Syzyf, symbol nadludzkich zmagań nadaremno.
Inny przedstawiciel trzeźwego naturalizmu to fizyk Steven Weinberg. W swojej książce Sen o teorii ostatecznej pisze on: „Byłoby wspaniale, gdyby udało nam się znaleźć w prawach natury plan przygotowany przez Stwórcę, w którym [to planie] dla istot ludzkich zarezerwowana została jakaś szczególna rola. Zwątpienie co do tego wydaje mi się smutne”. Podobnie jak Camus, Weinberg poważnie traktuje kwestię Boga i ubolewa, że nauka uczyniła ateizm jedyną dziś racjonalną opcją. Nauka nie poświadcza, byśmy żyli we wszechświecie mającym jakiś cel, w naszej tragicznej sytuacji możemy więc najwyżej z „godnością” spoglądać w twarz nieuchronności tragedii. Nie ma więc miejsca na optymistyczny naturalizm religijny i jego kompromisy z gorzką prawdą naszej faktycznej sytuacji.
Gdybym miał zostać naturalistą, to raczej trzeźwym niż optymistycznym. Trzeźwi naturaliści przynajmniej nie traktują tak beztrosko tego, co wszyscy naturaliści uważają za prawdę. W końcu nauka, na ile naturalizm może to stwierdzić, pokazała, że wszechświat nic ma żadnego określonego sensu. Czyż więc nie byłoby niegodne i nieuczciwe udawać, że kiedyś znajdziemy trwałe osobiste spełnienie w bezsensownym kosmosie? Gdybym musiał wybierać, logika nakazałaby mi opowiedzieć się raczej za tragicznym realizmem Camusa i Weinberga niż za bezzasadnym optymizmem radosnych romantyków przyrody. Na szczęście, jak pokażę niżej, istnieje rozsądna koncepcja, alternatywna wobec zarówno trzeźwego, jak i optymistycznego naturalizmu.
To że naturalizm ma niewłaściwe proporcje duchowe w obliczu tragedii, nie czyni go rzecz jasna nieprawdziwym. Przyjmijmy na chwilę, że sześć podanych wyżej zasad naturalizmu jest rzeczywiście prawdziwych. Jeśli jednak są one prawdziwe, to jak stwierdza filozof John Hick, naturalizm „stanowi bardzo złą wiadomość dla ludzkości”. Ból fizyczny, ubóstwo i nieznośne cierpienia większości ludzi w dziejach nie pozwalają im spełnić swoich nadziei w granicach samej tylko przyrody. „Nawet o tych, którzy żyli najdłużej, rzadko można powiedzieć, że zrealizowali za życia swój potencjał”. Naturaliści ukrywają zatem prawdę, chyba że „przyznają, iż naturalizm to niedobra wiadomość dla znacznej części ludzkości”.
Tymczasem klasyczne tradycje religijne, przynajmniej zdaniem Hicka, odpowiadają na najgłębsze aspiracje wszystkich ludzi: „My, istoty ludzkie, jesteśmy od bardzo dawna samolubne, ograniczone, zubożone emocjonalnie, niedbające o innych, często złe i okrutne, ale zdaniem wielkich religii kryją się w nas w cudowny sposób lepsze możliwości [...]. Widzimy wokół różne poziomy, jakie osiągnął ludzki duch, i wiemy [...], że większość z nas ma długą drogę przed sobą, zanim będziemy mogli powiedzieć, że staliśmy się w pełni ludźmi. Jeśli wszakże obraz naturalistyczny jest prawdziwy, nigdy to nie nastąpi. Zdaniem naturalizmu bowiem zło, które tak bardzo dotknęło ludzkie życie, jest ostateczne i nieodwołalne także po śmierci ofiar”.
Raz jeszcze - nie dowodzi to, że naturalizm jest nieracjonalny lub nieprawdziwy, lecz, powiada Hick, „naturaliści powinni przynajmniej [...] przyznać szczerze, że jeśli mają rację, ludzka sytuacja jest nieusuwalnie ponura i bolesna dla wielkiej liczby ludzi. Jeśli bowiem mają rację, to niezliczona mnogość, dla której jakość życia jest głównie negatywna za sprawą bólu, lęku, skrajnej deprywacji i opresji lub której życie urwało się w dzieciństwie lub młodości, nie ma szansy uczestniczenia w definitywnym urzeczywistnieniu potencjału ludzkiego. Nie ma możliwości, aby ta wielka tragedia ciągnąca się przez stulecia była częścią o wiele szerszego procesu, który prowadzi ostatecznie do bezgranicznego dobra”.
CZY NATURALISTYCZNE WYJAŚNIENIE WYSTARCZY?
Hick podnosi interesujący aspekt. Chociaż jednak naturalizm może być duchowo nieadekwatny, nie czyni go to jeszcze nieracjonalnym, z czym Hick by się zgodził. Poniżej argumentuję, że
205