proszenie ich zasobów. Osobiste zdjęcia dystrybuowane na żywo w inter mogą w nim pozostać dowolnie długo i pojawiać się w przerobionej po. i nieprzewidzianych kontekstach. Powszechnie znany przykład zdjęć z 1 Ghraib unaocznia znaczenie rozproszonej pamięci i pokazuje, jak spl-się w kulturze znaczenia osobistej i zbiorowej pamięci.
W maju 2004 roku seria przerażających i dosadnych scen tortur stos nych przez amerykańskich żołnierzy w więzieniu Abu Ghraib na irac1 jeńcach pojawiła się w prasie, a następnie rozprzestrzeniła w internę: Większość zdjęć została zrobiona przez strażników więziennych i na e. przedstawiała dwóch żołnierzy niskiego stopnia, Charlesa Granera i L» die England. Pozowali oni z uniesionymi kciukami na tle pojedynczych1 zgrupowanych więźniów, na których ciałach widać było ślady tortur i se' alnej przemocy. Setki zdjęć strażników ujawniają wymuszoną swobodę tu fotografowania. Bez wątpienia fotografie te wykonane zostały cyfrowy aparatami (lub telefonami) stosowanymi rutynowo przez personel wojsk., w codziennej pracy - zgodnie z popularną funkcją fotografii jako rytuału dziennej komunikacji. Susan Sontagweseju poświęconym temu wydarzę ’ słusznie zauważa, że „zdjęcia zrobione przez amerykańskich żołnierzy w A: Ghraib odzwierciedlają niedawną zmianę, jakiej uległo wykorzystanie fc: grafii — są one nie tyle obiektami do przechowywania, co wiadomościami rozpowszechniania. Większość żołnierzy posiada cyfrowy aparat. Foto fowanie wojnyjieprlyś domena fotoreporterów, stało się zajęcigmżołnici który tworzą zapis własnej wojny, własnych zabaw, własnych malownicze scen, własnych okropieństw - i wymieniają się zdjęciami, rozsyłając je po elektronicżnłfpo-całym świecie” (Sontag, 2004: 25-29). Zdjęcia^tejyoy jako trofea^ intencją wysłania ich do domu czy do kojegów. Były one łecznym gestem budowania więzi i demonstracją występku. Niektóre z^. cia miały nawet trafić do wygaszaczy ekranu na komputerach strażników,. sygnalizuje ich funkcję biurowych dowcipów zrozumiałych jedynie dla we jcmniczonych. Swoboda i wymowa zdjęć z Abu Ghraib („popatrz na mnie!’ przedstawiających umundurowanych ludzi, których postawa zdradzała dun jak gdyby złowili właśnie okazałą rybę, wskazuje na ich funkcję jako syi bolicznych środków komunikacji. Ich autorzy nigdy nie chcieli utrwalać ich w czyjejkolwiek pamięci.
A jednak zdjęcia te trafiły do zbiorowej pamięci mieszkańców Amenr-ki i całego świata. Gdy zostały przechwycone i opublikowane przez gazerr i stacje telewizyjne z całego świata, zostały umieszczone w nowym kontekś cie jako dowody przeciwko odrażającym czynom żołnierzy, którzy niczym kaci triumfalnie pozowali nad swoimi bezbronnymi jeńcami. Zdjęcia z Aba Ghraib były dowodem w procesie wojskowym przeciwko widocznym na nich sprawcom nadużyć, lecz nie przeciwko ich przełożonym, którzy musieli przecież tolerować takie zachowania. Wymowna jest reakcja armii na kryzys Aba Ghraib: zamiast potępić praktyki przedstawione na fotografiach, wojsko zakazało robienia osobistych zdjęć na terenie należącym do armii. Ustanowiono również bardziej restrykcyjne zasady dotyczące komunikacji.
Jak na ironię, zdjęcia rozesłane jako niewinne pocztówki przeznaczone do przeczytania i wyrzucenia, na stałe odcisnęły się w świadomości całego pokolenia. Obrazy o komunikacyjnym przeznaczeniu trafiły do zbiorowei świadomości Ameryki jako bolesny dowód zuchwalstwa jej armii. Swiado-
38 Zdjęcia zostały pierwotnie upublicznione przez dziennikarza Seymoura Hersha, autora artykułu Torturę atAbu Ghraib: American Soldiers Brutalized Iragis. How Far Up Does the Responsibility Go? (2004).