teoretycznego i z abstrakcją. Dwa światy, a w każdym z nich trzy analogiczne cykle.
Pierwszy cykl zaczyna się od stadium, w którym okrutny człowiek zderza się z nagą przyrodą, pełen strachu przed bogami panującymi nad jego losem; przeznaczenie wyjaśnia mu głównie religia. Stadium drugie to epoka klanów, przymierzy między rodami, o których wartości decyduje waleczność, honor, militarne przewagi. Stadium trzecie to czas plebsu, równości i demokracji, epoka, w której dominują pożądania, a nie naturalne potrzeby. Zdaniem Vica były to odpowiednio czasy bogów, bohaterów i ludzi.
W drugim cyklu w świecie Zachodu pierwszemu stadium bogów i utrzymujących w strachu religii odpowiada chrześcijaństwo; patry-cjuszowskim sojuszom epoki bohaterów odpowiada z kolei średniowieczny porządek feudalny; wreszcie „naturalne prawa filozofów” zapowiadają trzecie stadium. Ale złowieszcze piętno dostrzegalne jest już w czasach Vica, to jest w pierwszej połowie XVIII w.; jest nim przesadny sceptycyzm, przeważający materializm, nacisk, jaki kładzie się na użyteczność, poleganie na technice, „wysługiwanie się nauce nie poddanej kontroli sumienia”. Filozofia zastąpiła religię, nauka-filozofię; nauka natomiast wdała się w abstrakcyjne dociekania nad porządkiem natury, a nie nad celami człowieka, nie daje więc wskazówek postępowania.
Czy nie ma wyjścia z tego koła determinizmu? Zdaniem Vica źródłem wiedzy jest zasada verum factum - „przekładalność tego, co prawdziwe (verum) na to, co wytworzone {factum)". Warunkiem poznania jest więc wytwarzanie. Zrozumieć można tylko to, co da się stworzyć. Szansą na wyrwanie się z cyklu jest zatem zdolność człowieka do tworzenia własnej historii. Niemożliwe jest immanentne odsłanianie się celowego planu zwodniczej „ehytrości rozumu” czy też marche generale klasy, a tylko zbiorowy wysiłek ludzi, świadomie kierujących swym życiem. Wyrwanie się z wiecznie powtarzalnych cyklów to zanurzanie się w nowym rodzaju historii.
Wątek ten wiedzie nas nieuchronnie do Marksa, który sądził, że w granicach możliwości wytworzonych przez historię ludzie sami tworzą swą historię. Punktem wyjścia jest dla niego dwoisty charakter natury ludzkiej. Po pierwsze, istnieje człowiek gatunkowy, którego istotę wyznacza biologia; potrzeba pożywienia, przyodziewku, schronienia, prokreacji - produkcja i reprodukcja niezbędnych warunków życia. Ale istnieje również człowiek historyczny, którego natura wylania się. Za pośrednictwem techne człowiek opanowuje przyrodę, co w miarę rozwoju jego samowiedzy rodzi nowe potrzeby i nowe umiejętności. Historia nie ma więc końca, człowiek, przechodząc z królestwa konieczności do królestwa wolności, staje się supermanem1.
Zgodnie z tym historystycznym punktem widzenia, człowieka określa nie natura, lecz historia i ona zawiera zapis jego kolejnych osiągnięć. Niedoskonałość tego poglądu polega jednak na tym, iż nie ujmuje on naszego nieustannego odnoszenia się do przeszłości ani do odnowionego sposobu, w jaki z niej korzystamy. Jeśli sądzi się, że jakaś swoista historyczna „baza” kształtuje kulturę danego czasu (a czym jest materializm historyczny bez tego przekonania?), to jak uzasadnić jakość greckiej sztuki i myśli w porównaniu z dzisiejszą, trwałość greckiej poezji oraz aktualność formułowanych wówczas pytań filozoficznych? Marksowskie powiedzenie, iż myśl ta reprezentuje wczesne dzieciństwo gatunku, które staramy się odtworzyć „na wyższym poziomie” (inaczej mówiąc, „myśl ewoluuje”), budzi liczne wątpliwości.
Rozwiązanie historystyczne jest nonsensowne. Antygona nie jest dzieckiem, a jej rozpacz nad zwłokami brata to nie emocja dzieciństwa gatunku. Podobnie współczesna opowieść Nadieżdy Mandelsztam
0 poszukiwaniach ciała jej męża (rosyjskiego poety Osipa Mandelsz-tama, który zginął w stalinowskim obozie), by sprawić mu należny pochówek, nie jest „wzniesieniem się na wyższy poziom”.
Z marksowskim rozróżnieniem coś jest więc nie w porządku. Niemniej historyczne fakty oraz przemiany, powstawanie nowych sił to rzeczywistość. Marksowskie rozwiązanie zrewidowałbym w sposób następujący. Techne poszerza władze człowieka. Potrafimy wytwarzać coraz więcej różnych dóbr; przekształcamy przyrodę. Struktura społeczna (porządek techniczno-ekonomiczny) oparta jest na zasadzie zmiany
1 kumulacji. Odzwierciedlają koncepcja wydajności, technicznej skuteczności i funkcjonalnej racjonalności - kierujemy się tymi regułami w wykorzystywaniu zasobów, w ramach określonego przez dane
7 W Literaturę and Revolution Trocki pompatycznie stwierdza: „Człowiek stanie się niepomiernie silniejszy, mądrzejszy i subtelniejszy; ciało jego rozwinie się bardziej harmonijnie, ruchy staną się bardziej rytmiczne, głos bardziej melodyjny. Życie nabierze dynamicznego kształtu. Przeciętny człowiek wzniesie się do poziomu Arystotelesa, Goethego czy Marksa. A powyżej tej grani wyrosną nowe szczyty” (New York 1957, kussel and Russell, s. 256).
201