W niezwykle ciekawym świetle przedstawiony został sam Chrystus, występujący w interesie Boga, oczywiście, jako jego syn. Zauważmy, że w istocie odgrywa on taką samą rolę, jak w innych wersjach mitu św. Michał. Jakkolwiek ich interwencja dotyczy odmiennych spraw, obaj są aktywnymi pomocnikami, bez których Bóg nie jest w stanie poradzić sobie z Diabłem. W kontekście mitu zupełnie nie wystarcza jednak zgodne z nauką chrześcijańską stwierdzenie, że Chrystus jest synem bożym. Udział w jego narodzinach, i to udział poważny, ma także Diabeł, który był jedyną osobą znającą sposób na stworzenie swego własnego pogromcy. Zadziwiająca zaiste jest paradoksalność działania Diabła. Fakt, że wyobraźnia ludowa dokonała tak ekwi-librystycznej sztuczki musi mieć jakieś wyjaśnienie.
Mimo wszelkich różnic, istniejących między mitem bułgarskim a poprzednio omawianymi mitami i postaciami, kwestia narodzin Chrystusa łączy się z problemem dwoistości Żmija i innych piorunowładców oraz smoków. Klucza do rozwiązania tej sprawy dostarcza — jak się wydaje — wersja mitu kosmogonicznego nie istniejąca już w XIX wieku, lub przynajmniej wówczas nie zanotowana, którą znamy jedynie z rosyjskiej literatury apokryficznej z XVI wieku1. Jest to mit w zasadzie identyczny z omawianym dotychczas, z jednym drobnym, ale bardzo ważnym wyjątkiem. Diabeł, noszący tam imię Satanaił, występujący w postaci kaczki (!), wydobywa z dna morskiego oprócz piasku także kamień. Po stworzeniu ziemi Bóg przełamuje go i uderzając w jedną połowę młotem powoduje powstanie aniołów — z kamienia wylatują „duchy czy-
Por. B. Żyranik: Przeciwieństwo bóstwa drzewa i bóstwa kamienia w wyobrażeniach ludowych. Lwów 1934; A. Afanasjew; Poeticzeskije wozrenia Słowian na prirodu. Moskwa 1868 t. 2 s. 462—463.