wnętrznego oraz symbole ukraińskiego stepu jako martwej nieskończoności, a kończąc na historiozofu „kołowrotu zbrodni” — wszystko tu ujawnia otwarcie swą genealogię. Wywodzi się ona z romantycznej powieści poetyckiej, a zwłaszcza z Zamku kaniowskiego Goszczyńskiego i Marii Malczewskiego, z dramatów mistycznych Słowackiego, takich jak Sen srebrny Salomei, ale także z „romansów” tamtej doby, jak na przykład — cóż za wymowny tytuł — Koliszczyzna i stepy Michała Grabowskiego czy ukraińskie powieści chłopskie Kraszewskiego. Cała ta ukraińska formacja we współczesnej literaturze polskiej jest dość bujna; wymienia się zazwyczaj obok Odojewskiego — Buczkowskiego, Iwaszkiewicza, Stryjkowskiego. Ale, jak mi się wydaje, powieść Odojewskiego w sposób niespotykany odtwarza wywodzącą się z romantyzmu wizję pogranicza narodów, kultur, religii. Romantycy mieli bardzo silną i wyrobioną świadomość pogranicza jako miejsca historycznej i egzystencjalnej inicjacji oraz inspiracji; ta świadomość nie opuszcza też ani na chwilę Odojewskiego-powieśćjopisarza i ona właśnie wyznacza continuum ukraińsko-romantyczne, którego ośrodek stanowi step pokryty mogiłami.
Zasypie wszystko, zawieje... nie jest zresztą bynajmniej utworem odosobnionym w twórczości Odojewskiego. Najstosowniej byłoby powiedzieć, że jest on jedną z wysp w ukraińskim archipelagu autora. Na całą konstelację składają się wraz z Zasypie wszystko, zawieje... dwa jeszcze utwory: Wyspa ocalenia oraz Zmierzch świata. Wszystkie one napisane właściwym Odojew-skiemu jednolitym stylem fantazmatyczno-wizyjnym podejmują te same wątki toczące się w tych samych miejscach i wśród tych samych osób. Różnice między poszczególnymi częściami to różnice spojrzeń zmieniających się narratorów. Niedopowiedzenia i pytania związane z którąś z kilku postaci mogą zostać dookreślone czy nawet wyjaśnione w innym utworze jakby biegnącym obok. Takie sformułowanie umożliwia rozpatrzenie się w całości, którą stworzył i nadal tworzy Odojewski (drukuje w „Kulturze” i „Archipelagu” fragmenty powieści, Odejść, zapomnieć, żyć, napisanej z perspektywy Katarzyny i stanowiącej, jak się zdaje, czwartą część cyklu). Nie wystarczy nazwać ją otwartą i rozrastającą się,
186