yfygnanie
z raju
Inni, których nie znałem, czy tylko z imienia,
Stąpali we mnie i ja, przerażony,
Słyszałem w sobie skrzypiące pokoje Dokąd się nie zagląda przez dziurkę od klucza.
Nic nie znaczyli dla mnie Kaźmierz ni Hrehory Ani Emilia ani Margareta.
Ale każdą ich skazę i każde kalectwo Musiałem sam powtórzyć. To mnie poniżało.
Że gotów byłbym krzyczeć: Wy, odpowiedzialni,
Przez was nie mogę zostać kim chcę, tylko sobą.
CNauki, UP 210)'
A zatem — przechadzka po domu historii odkrywa tyleż świadectw wielkości i chwały, co błędów i występków; obdarza spokojem, ale i napawa lękiem. To prawda, że nie jesteśmy bezdomni, lecz ten dom — dopowiada Miłosz — nie całkiem do nas należy, a w niektórych jego pokojach straszy. Innymi słowy, jednostka, która stanowi jedynie drobne ogniwo w łańcuchu ludzkości, tyleż czerpie ze swego położenia korzyści, co doznaje strat. Jest w tym jakaś przewrotna zemsta Natury, iż człowiek za swój przywilej świadomości, a więc i możność przeciwstawienia się biologicznym ograniczeniom, musi zapłacić wysoką cenę, dziedzicząc wady tych, którym wszystko zawdzięcza. I to dziedzicząc zarówno w sensie genetycznym, jak kulturowym. Zmuszony jest bowiem uporać się z kłopotliwym spadkiem umysłowych i fizycznych ułomności dawnych przodków, a zarazem — na własną rękę podjąć dialog z indywidualną i zbiorową przeszłością historyczną. Tenże dialog skłania go do ponownego przetrząśnięcia i przewartościowania dorobku tradycji, do własnych decyzji i wyborów. Ale wybory te są w znacznym stopniu ograniczone, zaś swoboda samorealizacji spętana już samą obecnością dziedzictwa, wobec którego — pozytywnie czy negatywnie — należy się określić. Nie można przeto być „kim się chce”, a więc kształtować swą osobowość aktem suwerennej woli, lecz zmuszonym się jest „być sobą”, a właściwie — „nie-sobą”, czyli wypadkową wielostronnych uwarunkowań.
Powyższa konstatacja nie stanowi, rzecz prosta jakiegoś oryginalnego odkrycia: to przecie odwieczny problem, podstawa rozmaitych rozwiązań filozoficznych, których istnienia Miłosz jest świadom i do których I— nieraz polemicznie — się odwołuje. Ważniejsze natomiast są konsekwencje, jakie stąd wypływają dla jego twórczości. Otóż poetycka antropologia Miłosza wyciąga ostateczne wnioski ze stwierdzenia elementarnego faktu, iż w każdym