kacli; 2) te, których nie zna, lecz tylko ze wzmianek o nich wie; 3) te, o których związku z Komisją zaświadczyły mu źródła rękopiśmienne lub drukowane; 4) te podręczniki, o których „znalazł wzmianki", że posiłkowali się niemi profesorowie. Niema zaś w wykazie p. Lewickiego druków współczesnych Kom. F. ej, ale wydanych poza obrębem jej władzy i działalności w ziemiach polskich po pierwszym rozbiorze; wyjątek tu stanowią tylko podręczniki, a to z pobudek ostrożności, gdyż nie jeden z takich podręczników mógł się znaleźć w rękach nauczyciela szkół Komisji.
Według tych zasad ułożony spis alfabetyczny (str. 5—141) uzupełnił redaktor-wydawca: 1) wykazem opracowań i źródeł bibljogra-
ficznych (142 — 55); 2) skorowidzem rzeczy, osób i miejscowości
(156— 72; tu jeszcze wyodrębnił Gazety i Podręczniki, pierwsze z tytułów, drugie tylko z numerów). Wydania skorowidza chronologicznego druków współczesnych (przedm. pierwsza) P. L. zaniechał, — „gdyż zająłby dużo miejsca, a żadnego pożytku-by nie przyniósł" (przedm. druga). Zdanie to jest zbyt surowe: owszem, niema takiego okresu twórczości piśmienniczej ogólnej, któregoby odbicie choćby tylko bibljograficzne, nie mogło człowieka myślącego nauczyć nieiaz więcej niż niejedna książka niby-to dziejom piśmiennictwa poświęcona. Prosta statystyka druków, dająca ich ilość a jednocześnie dostarczająca i samych tytułów, wskazuje już zawsze pewne kategorje twórczości, pomysłowości i przedsiębiorczości pisarskiej, górujące nad in-nemi; stwierdzając też i równoległą gorączkę nakładców i tłómaczy, sama przez się już jest schematem ruchu umysłowego urzeczywistniającego się w druku. W „Bibliografi Kom. Edukacyjnej" miejsce zajęte na chronologię sowicie-by się opłaciło: ukazałoby powolny postęp podręczników własnych, dałoby wyobrażenie najogólniejsze, ale pewne,
0 udziale ludzi satnej Komisji w pracy nad podręcznikami; przekonałoby o stygnącej gorliwości w duchowem wspólpracownictwie z Komisją przez dawanie jej rad i czynienie uwag nad szkołami i szkolnictwem; zaświadczyłoby o nieustającej pracy Pijarów, którzy, jak dawniej tak
1 teraz, nie przestawali być głównymi dostarczycielami książek dla szkół i dla samych nauczycieli; pozwoliłoby nakoniec ustosunkować ilościowo wiedzę oryginalną, swoistą okresowi Kom. Edukacyjnej, do zapożyczanej zzewnątrz — o ileby dzieła polskie nie miały być prostemi tylko plagiatami.
Czy rdzenna część dzieła: „Druki spółczesne i przedruki późniejsze" — brana tylko tak, jak ją dał autor, zaspakaja ową „nadzwyczaj odczuwaną potrzebę"? Nie. Badacz zbierał pracowicie, cierpliwie, przez lat kilka, ale redaktor działał niecierpliwie, pośpiesznie. Widać to już
138