usiłującą spowodować jedność świata: przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, sztuki i rzeczywistości, języka i literatury, poezji i prozy, przeżycia i czynności odtwórczej. Ten patetyzm przychodzi teraz antypate- Ę tycznie w strzępach i okruchach wspomnień, obrazów j i faktów, realiów i zdarzeń. To pragnienie jedności J i wymiemości, przewidywalności i harmonii zestawione zostaje (aluzje maUarme’ańskie?) z „Wielkim Rzutem ^ Kości”:
świat gdzie nawet abstrakcja wydaje się zmysłowa i rzut kości nabiera nieprzeczutej rzutkości
(Wagon)
To jedno zdanie może być kluczem do poezji Ważyka, J ba, do dziejów i rozwarstwień w pojmowaniu świata I i roli poezji u twórców awangardy. Jeśli Przyboś ma I do wizji, którą rozumie jako obraz i możliwość, zamiar I świata — stosunek kreacyjny przenoszący się z we- 9 wnątrz na zewnątrz osobowości, Ważyk w stosunku do I przedstawienia poetyckiego, które rozumie jako obraz I i realizację świata przychodzącą z zewnątrz — zajmuje I postawę syntetyka dokonującego wyboru w danej mu I mnogości. W tamtej postawie kryją się relikty magicz- I nego i fenomenologicznego zarazem pojmowania słowa 1 (a więc, że wysiłek językowy oddaje we władanie człowiekowi nie znaną mu przedtem rzeczywistość, że trzeba powiedzieć, by — stworzyć), w tej — tylko reali- \ stycznego i empirycznego, a gdyby użyć terminologii średniowiecznej, to odwrotnie — nominalistycznego. I Pochód liczb wprawdzie nie istnieje, jako abstrakcyjny ład, ale tyle liczb się zrealizowało, że można dokonać I wyboru i pokazać określone wzory i równania. Wytłu- I maczmy się jeszcze jaśniej ukazując rzecz na przykła- I dzie stosunku do słowa i języka poezji. Przeczucia Mal-larmego (choć założenia są tu zgoła inne) potwierdzają
się tu szczególnie: pierwsze — „zmniejszenie wysławiania się poety, który pozostawia inicjatywę słowom”, drugie — „Natura odbyła się, nic się tu nie dorzuci; jedynie miasta, drogi żelazne i liczne wynalazki tworzące naszą materialność”.
Poezja typu Ważykowskiej wyciąga jakby wnioski z szyderstwa Swiftowskiego, że gdyby rzucać na podłogę czcionki drukarskie, to po centylionie rzutów ułożą się w poszukiwaną odpowiedź lub wynik. Funkcjonujący społecznie język jest owym centylionem rzutów, funkcjonujące społecznie doświadczenie jest owym bilionem doświadczeń. Wyjść językowo poza nie — czy jest możliwe dla danej epoki i czy jest potrzebne? Stąd stosunek do słowa nie kreacyjny, lecz stosunek wyboru. JPoezja_Ważykajikazujeniesłychan^ naj
donioślejszy bodaj problem współczesnej kultury i zy^ cia: konflikt jednostki i masowości, a zarązem ich związek narzucony przez; społeczność, realizujący się najpełniej w języku, związek nieunikniony. Jest to zarazem jedność # odrębność. Fragment wiersza, który przytaczam, jest nie tylko obrazem przechodnia, człowieka tłumu, ale i poety:
Jest jeszcze inny świat socjologicznych próbek gdzie jestem obliczany w dziesiątkach tysięcy i w każdym autobusie spotykam sobowtóra Cokolwiek powiem może powiedzieć kto inny Jestem jak radio gadam wieloma głosami jestem próżnią przez którą przebiegają fale Może jestem czymś więcej ale nie mam okazji
(Żale przechodnia, Wagon)
Istniejemy w epoce i tylko w epoce. Złudzeniem jest — zdaje się mniemać poezja Ważyka — aby można było coś w nienaruszonej wierności przenieść z przeszłości, a więc i przerzucić w przyszłość:
37