RANKA Zaraz, przepraszam. Jest jeszcze coś, co trzymałam na twój powrót. TADEUSZ Co to takiego?
RANKA Nie zgadniesz.
TADEUSZ Ja wcale nie chcę zgadywać. Nie możesz powiedzieć, o co chodzi? RANKA Poczekaj... •
Wychodzi do sąsiedniego pokoju. Tadeusz i Adam przyglądają się sobie w milczeniu. Szymon staje koło adapteru i przypatruje mu się z dużym zainteresowaniem. Bardzo nieśmiało próbuje go uruchomić. Widać jednak, że jest to nie zanadto znana mu aparatura. Udaje mu się uruchomić krążek, lecz jest tym przerażony. Odkłada ramię i szuka wzrokiem ratunku.
SZYMON Panie Adamie, czy mógłby pan to zatrzymać.
ADAM Niech pan po prostu przesunie do końca ramię.
SZYMON Jak to do końca?
ADAM (podchodzi do aparatu i wyłącza go) O tak.
SZYMON Aha.
Patrzy z lękiem rui adapter. Tadeusz także zwraca wzrok w tę stronę. Nieznacznie ściąga brwi. Tymczasem wraca Hanka z sąsiedniego pokoju niosąc na wieszaku męski garnitur. Zatrzymuje się z nim na wprost Tadeusza i uśmiecha się z dumą.
HANKA Poznajesz? Uszyłeś go sobie na urodziny Kasi. Twój chyba najlepiej skrojony garnitur. I miałeś go na sobie zaledwie parę razy. Przy jednej z takich okazji, chyba ostatniej, zdążyłam ci' jeszcze zrobić scenę zazdrości. Za bardzo podobałeś się jednej kobiecie. Pamiętasz? Byłeś wtedy właśnie w tym garniturze.
TADEUSZ Pamiętam. To było na dwa dni przed moim aresztowaniem.
HANKA Tak na dwa dni. A wiesz... Trzy, nie... chyba cztery lata temu przeżyłam mała tragedię. W szafie zalęgły się mole. I nigdzie nie można było dostać naftaliny. Zbiegłam wszystkie sklepy. Nigdzie ani grama. Już myślałam sobie, niech one wszystko zjedzą: moje swetry, moje spódnice, nawet mój kołnierz z łasiczek, aby tylko nie zjadły tego garnituru.
TADEUSZ (nie może oprzeć się wzruszeniu) Ach ty... łasiczko. (obejmuje ją w pół i przygarnia do siebie)
HANKA Czyściłam go dwa razy dziennie.
ADAM Święta prawda. Czyściła go do znudzenia. Wreszcie przyniosłem jej bagno. TADEUSZ (rozluźnia uścisk) Co takiego?
ADAM Bagno. Takie śmierdzące zielsko. Rośnie w lesie. Mole tego nie znoszą. HANKA (wtyka do rąk TadeuszouH garnitur) Masz. Włóż. Ogromnie jestem ciekawa. czy będzie jeszcze na ciebie dobry.
TADEUSZ (opryskliwie) Nic teraz nie będę wkładał.
HANKA Ale. Tadzru, proszę cię...
TADEUSZ Daj mi spokój— - v r*-, ' ' ...
HANKA Nie było w naszym życiu bardziej uroczystej okazji. Proszę cię. włóż. Zrobisz mi wielką przyjemność.
Tadeusz macha ze zniecierpliwieniem rękami.
SZYMON Nie powinieneś odmawiać.
ADAM Też jestem tego samego zdania.
TADEUSZ (zdenerwowany) Daj, włożę.
Przebiera się. Hanka i Adam przypatrują się. Szymon natomiast nie spuszcza wzroku z Hanki. Jest to uporczywy wzrok młodzienigszka zauroczonego pięknem niedostępnej mu kobiety\
TADEUSZ (już przebrany) Czuję się w tym głupio.
HANKA Ale dlaczego?
TADEUSZ Stary rupieć. Dzisiaj pewnie nikt już w żakifg gra chodzi.
HANKA Nieprawda. Wielu mężczyzn chodzi jeszgze w takich garniturach. Nie musisz być aż taki modny. Jest może odrobinkę za ciasny, ^mężniałeś. Ale to doskonale. Dawniej byłeś troszeczkę za chudy, Jprzyfilądfi mu się czule)
O Boże. jak to dobrze, że jesteś już w domu. dotąd trudno roi w to
uwierzyć.
Tadeusz zaczyna poruszać się swobodniej. Jak dJjyjpJ/sśgtęejrtuje włożony przed
nrt rnłfiir
TADEUSZ Bylibyśmy tu co najmniej o gódzftię później. Gdyby nie Szymon.
HANKA Naprawdę? Dlaczego?
TADEUSZ Nakłonił taksówkarza do jazdy. Inaczej musielibyśmy się tłuc 9 dworca tramwajem.
SZYMON A tak. Ja myślałem, że wystarczy złapać taksówkę, A to jeszcze trzeba namówić kierowcę, żeby jechał w tę a nie w inną stronę. Coś mu było nie po drodze. Wtedy zdjąłem kapelusz... (naśladuje uniesienie kapelusza i płodzi się po krótkich włosach) i powiedziałem: więźniów pan nie odwiezie do domu?
I poskutkowało.
TADEUSZ Przywiózł nas i nawet nie chciał słyszeć o taryfie.
SZYMON Panowie, powiedział, zapłacili już za swoje.
ADAM (do Szymona) To pan jest kokiet. Nie przyszłoby mi nigdy na myśl kokietować krótkim włosem. I to w dodatku taksówkarza.
HANKA Ale dlaczego kokiet? Czego ty od pana chcesz?
ADAM Nic. Tylko wydaje mi się pan strasznie młody. Ile pan ma lat?
SZYMON Z pewnością więcej, niż pan sądź?.
HANKA Istotnie. Zawsze byłam pewna, że Jest pan starszy. Tak przynajmniej wnioskowałam z listów. To ile pan miał lat, jak pana zatrzymali? Przecież jeszcze teraz wygląda pan jak dziecko.
SZYMON Och. proszę pani, byłem już pełnoletni.
HANKA Czy ja pana uraziłam?
SZYMON Nie. Skądże znowu.
HANKA Przepraszam. Ale wyobrażałam sobie, że po takich przejściach-. NJe, naprawdę... nic po panu tego nie znać. Chociaż Tadeusz też wygląda znakomicie.
Tadeusz od pewnego czasu spogląda nieufnie w stroną stolika z adapterem.
HANKA Co?... Chciałbyś ze mną zatańczyć?
TADEUSZ Nie, nie.-
HANKA Szkoda. Tak o tym marzyłam. Ale wybierzemy się gdzieś?
TADEUSZ Gdzie?
HANKA Wszystko jedno. Chciałabym zabawić się z tobą. Chociaż raz. Wian, że nas teraz na to nie stać. ale gdziekolwiek. Chociażby na jakąś podmiejską zabawę.
SZYMON Tego nie radzę.
HANKA Dlaczego?
SZYMON Zwolniono w tych dniach też wielu kryminalnych. Z pewnością zaczepiają kobiety. Byłaby pani narażona na ich. zaczepki. Taka piękność zanadto rzucałaby się w oczy.
ADAM Oooo...!
Hanka uśmiecha się z zadowoleniem. Tadeusz z niedowierzaniem unosi brwi, Szymon jest nieztoykle zmieszany.
HANKA Boże. dawno nie słyszałam takiego komplementu. Naprawdę uważa pan, że jestem piękna?
SZYMON O tak... W/MggggM9
HANKA Jakie to miłe dla zmęczonej życiem kobiety.
TADEUSZ Szymon... To cudowne, (klepie go po ramieniu) Widzę: że zakochałeś się w mojej żonie.
SZYMON Nie, nie... Stwierdzam tylko fakt. Pani Hanka jest naprawdę— (nią może znaleźć słów)
TADEUSZ Nie tłumacz się. Nie trzeba.
ADAM Miłość od pierwszego wejrzenia.
HANKA Przestańcie. Pan Szymon chciał mi zrobić przyjemność, a wy traktujecie to tak poważnie.
Adam wyciąga papierośnicę, częstuje Hankę.
TADEUSZ Palisz?
HANKA Niezupełnie. Od czasu do czasu.
TAPEUSZ Aha... ' . .S v ^ W '.■-Ł*
ADAM To jest mój zły wpływ. Przyznaję. Częstowałem ją. kfedy_oyą OjHrejk ---- widział tak przybitą, zgnębioną kobietę, jak Hangą*