nie do Polski i pisze nocą pod dyktando Trwo- I gi i Ulgi, nawiedzany przez duchy zmarłych I i nieobecnych. Choć mogłoby się zdawać, że od- I bywa podróż, w istocie znów pozostaje w za- I mknięciu, bo traktowany jest przez załogę jako I „dostojny niezmiernie więzień”, który musi do- I trzeć do miejsca swego przeznaczenia i nie mo- I że, choćby chciał, odmienić kierunku podróży, I a w kajucie swojej siedzi zamknięty Jak wię- I zień rzeczywiście: boi się ją opuścić z lęku I przed spotkaniem ze zmorami przeszłości (któ- I re przecież mieszkają w jego wyobraźni, I a przed którymi ucieczką jedyną jest pisanie). I f Zapamiętajmy ten motyw podróży i zamknię-1 I da oraz motyw namiętności pisarskiej, której I j oddaje się człowiek uwięziony.
Pierwsza z tych wielkich rozmów to, jak pa-1 miętamy, spotkanie z cystersami wieleńskimi I I we dworze wsi Mochy. Stanisław po latach I I wrócił do swych dawnych wychowawców I I w niespodziewanej roli. Występuje przed nimi I jako „trybun ludowy”, przedstawiciel zbunto-1 wanych przeciw nadmiernym podatkom chło-1 pów z dóbr klasztornych. Udało mu się namó-1 wić buntowników do jednodniowej zwłoki I w wykonaniu wyroku, z nadzieją, że jednak j skłoni opata do zgody na żądania poddanych i w ten sposób uratuje swych dawnych opiekunów od straszliwej śmierci w płomieniach. | W pełnej napięcia rozmowie z mnichami odsłaniają się fragmenty przeszłości. Najbardziej dramatycznym momentem w jego latach chłopięcych było poselstwo na dwór króla Przemysława, którego Stanisław miał sekretnie ostrzec
0 szykującym się zamachu na jego życie. Ale chłopiec, wędrujący w zimową noc przez las pełen wilków, myśli o tym, że oto wysłano go w tę wędrówkę na pewną śmierć, że poselstwo było tu tylko pretekstem usprawiedliwiającym to posłanie go na śmierć i że uczynić to musiał nikt inny, tylko własny jego ojciec — któryś z mnichów — by pozbyć się owocu grzechu popełnionego niegdyś z młynarzówną niałecką. Te gorzkie myśli i towarzyszący im strach sprawiają, że Stanisław zapomina o dokładnym brzmieniu ostrzeżenia, które miał przekazać,
1 nie wywiązuje się ze swego poselstwa.
Ale dochodząc już do siedziby królewskiej, bardzo wcześnie rano, chłopiec spotyka w lesie kilka osób ze dworu, wśród których jest królewna Rycheza, zwana zdrobniale Reiczką. Z tego przelotnego spotkania, kilku słów zamienionych z Reiczką, z jej gestu współczucia wyciąga wniosek, że mała królewna zakochała się w nim. Stanisław żyje tym złudzeniem lata całe, jak Tymoteusz ze Srebrnych orłów żyje wiarą w miłość Teodory Stefanii, a Chozroes ze Słowa i ciała — w miłość Markii. Motyw wielkiej namiętności do kobiety tylko przelotnie poznanej, namiętności hodowanej w marzeniu, sublimowanej, i motyw wiary we wzajemność, na której zakochany buduje swoje życie, choć nie ma żadnych tej wzajemności dowodów poza przekonaniem, urojeniem, jest jednym