m
naniu z nim „vivere non necesse” — tak samo jak w łacińskiej maksymie. A raczej życie jest konieczne o tyle tylko, o ile staje się materiałem pisarstwa.
Autobiografia jest bowiem w Muzie znowu jednym z najważniejszych elementów powieści. Przywoływane są fakty z całego właściwie życia autora, od najwcześniejszych wspomnień z Berlina aż po powrót z Meksyku do Warszawy. Najwięcej uwagi poświęca się zdarzeniom, które nastąpiły wkrótce po pamiętnym momencie samookreślenia na stacyjce Asziche. To pobyt Teodora-Ochroluba w charbińskim gimnazjum, jego powrót do Polski i studia we Lwowie. Do najdramatyczniejszych partii należy opowieść o wielkiej podróży koleją transsyberyjską w drodze z Charbina przez Moskwę do Polski. Na wspomnienie podróży odbytej rzeczywiście nakłada się marzenie — wyobrażenie o takiej, jaka mogłaby być, gdyby ojciec żył jeszcze i przyjechał na granicę chińsko-rosyj-ską, by spotkać się z synem jadącym do Polski. Podobnie jak w Palcu zagrożenia, są tu liczne fragmenty poświęcone autopsychoanalizie. Pisarz usiłuje określić genezę swoich obsesji, powracających natrętnie obrazów i skojarzeń, odwołując się do najwcześniejszych wspomnień z dzieciństwa (które komentuje także w Rodo-y| wodzie literackim).
IMuza dalekich podróży jest zresztą nie tylko powieścią autobiograficzną, ale i kolejnym tomem „apokryfu rodzinnego”, podejmuje bo-
wjem za Tożsamością opowieść o dziadku Auguście Parnitzkim i ogromne partie poświęca ojcu, przede wszystkim jego latom młodzieńczym: nieudanemu pobytowi w seminarium du-chownym, studiom, z których został relegowany z „wilczym biletem” za udział w działalności rewolucyjnej, wreszcie wynikłej stąd wędrówce (może przez Lwów, do którego syn trafi za Łat trzydzieści?) na Politechnikę Berlińską. Fragmenty rodzinnej historii, wspominane, rekonstruowane i dopowiadane wyobraźnią, przeplatają się z wątkami powieści o Samonie, wodzu Słowian z VII wieku. To najnowsza waza, nad którą pracuje Ochrolub, ale prawdopodobnie nie będzie mógł jej wykończyć, tak jak zamierzał, do jej malowania potrzebuje bowiem specjalnej ochry rzymskiej, której w żaden sposób nie może zdobyć.
Ponadto jest jeszcze, i to bardzo ważną odgrywająca rolę, powieść „Mogło było być tak właśnie", zamierzona jako powieść o Juliuszu Słowackim, ale powieść fantastyczno-history-czna, wychodząca od pomysłu, że powstanie listopadowe nie zakończyło się klęską, bo generał Prądzyński zdołał wymusić na carze ugodę, w której wyniku powstało niepodległe królestwo. Zygmunt Krasiński jest jego ambasadorem w Petersburgu i pisze znakomite powieści historyczne, Adam Mickiewicz porzucił literaturę i został ministrem oświaty i wyznań, ale faktycznie sprawuje władzę premiera, mając na swe usługi doskonałą tajną policję. Tylko