LXXII NIEJASNOŚCI W » HAMLECIE-
Goethego został zniekształcony przez różnych Jego następców, aż do zupełnego niemal wypaczenia myśli tragedii, zwłaszcza przez tych krytyków, którzy widzą w bohaterze człowieka zupełnie pozbawionego woli, a nawet tchórza.
Punktem wyjścia dla wywodów jRumelina jest zestawienie podania o Amlecie z tragedią Szekspira. Zdaniem tego krytyka poeta postanowił uczynić owo podanie naczyniem, w którym pomieściłby swoją mądrość i swe doświadczenie życiowe, ukryte w słowach człowieka pozornie obłąkanego. Toteż żadna z postaci Szekspira nie ma w sobie tyle z samego poety co właśnie Hamlet, Jego przepoił swą własną treścią, jemu dał tętno swego własnego serca. Dość zestawić wynurzenia królewicza z 66 sonetem poety. Ten właśnie czynnik wplątany w akcję dramatyczną jest w niej czymś obcym i wprowadza w nią zamęt. Skutkiem tego sztuka budzi, jeśli idzie o pragmatyczny związek akcji i zgodność rysów charakteru bohatera, jak najdalej idące zastrzeżenia.
Riimelin tak kończy swe wywody:
Teoria moja nie rozwiązuje Istniejących sprzeczności i niejasności i zostawia je tam, gdzie się znajdują, ale za to wskazuje, skąd się wzięły i jak poeta, malujący zwykle pędzlem Rubensa, mógł stworzyć dzieło, którego wewnętrznego związku potomność nie może odnaleźć mimo całych tomów krytycznych rozważań.
Także Stoli dąży do oczyszczenia hamletologii z naleciałości romantycznych, wypaczających nieraz zasadniczą myśl Goethego; podważa zresztą przy tym koncepcję poety, próbując wykazać, że niezadowalające wyniki w próbach rozstrzygnięcia sztucznej zagadki Hamleta wypływają z niezrozumienia właściwych celów dramaturgii Szekspira. Krytycy romantyczni, zdaniem Stolla, traktują utwory Szekspira jako studia psychologiczne, nie rozumiejąc istoty twórczości dramatycznej. Hamlet, który w ocenie krytyków wieku XVII i XVIII uchodził za postać heroiczną, tłumaczącą się jasno w swoim działaniu, stał się dla romantyków i ich następców zagadką.
Przyznajemy słuszność Stollowiy kiedy rzuca oskarżenie pod adresem szkoły romantycznej, psychologicznej, której opinie przeradzają się nieraz w dziwaczne spekulacje:
Właściwym i słusznym zadaniem krytyków jest do-szukiwać się w dziele dramaturga jego istotnych artystycznych zamierzeń. To, że krytycy nie szukali w Hamlecie zamierzeń Szekspira, lecz potwierdzenia swoich teorii, nie przysporzyło im większej chluby. Wiek za wiekiem jedno pokolenie myślicieli za drugim spoglądało na Hamleta swoimi oczyma i urabiało go na własną modłę. Najpierw w ręku Mackenziego i Goethego był Hamlet typem sentymentalnym, pełnym czułostkowości, cierpiał więcej niż "Werter i przykładał raz po raz białą chustkę Garricka do zalanych łzami oczu. W ujęciu Coleridge‘a, Schlegla i Gervinusa padał ofiarą zadumy myślowej. Według wzorów Coleridge u ujmowano go i później niejeden raz, jak