chłopów tendencji do zamykania się we własnym środowisku, tUMcnia nastroje wyłączności stanowej i niechęć do wszystkiego co pozawiejskie. Nawet stosunek do parafii jest dwoisty: sumuje się kościół, ale nie bez krytycyzmu i podejrzliwości patray się na plebanię czy organistówkę *.
Młyna hierarchia, która wywiera rzeczywisty, stale wyczuwalny wpływ na wewnętrzne życie wsi — to hierarchia posiadania. Nie pieniądz tu wszakże decyduje, bo np. młynarz mimo swego bogactwa nie cieszy się autorytetem moralnym. Źródłem tego autorytetu jest stan zamożności gospodarza rolnika. Ilość ziemi i żywego inwentarza — to podstawowa gwarancja'powagi w gromadzie. Dodajmy tu wszakże na pochwałę gromady, że nie tylko ilościowy stan posiadania jest w tym wypadku ważny, De również poziom gospodarskiej sprawności. Boryna cieszy się uznaniem ze względu na swoje morgi i „lewentarz”, ale także dlatego, że gospodaruje bardzo dobrze.
Ponieważ postać ta gra w powieści rolę bardzo poważną, więc mówi się o Reymoncie, że w Chłopach dał apoteozę kmiecia — wiejskiego bogacza. Zdaje się, że jedynym argumentem na korzyść tego twierdzenia jest słynna scena przedśmiertnego siewu Boryny, w której wszakże potraktowany on zostaje jako bezosobowy, symboliczny Siewca, a nie jako konkretny Maciej Boryna, gospodarz z Lipiec. W „ekonomicznej” warstwie utworu jego postawa nie rysuje się zbyt budująco. To nie jego zasługa, że w sprawie lasu nie przehandlował z dziedzicem interesów gromady. Zdecydowała o tym zachłanność wójta, młynarza i kowala, którzy, nie chcąc uszczuplać swoich ewentualnych zysków, woleli porozumieć się z dworem bez udziału Boryny, czego on nie może im wybaczyć.
„Jakże, czekał, wypatrywał jak ten głupi, a oni bez niego radzili! Nie daruje im tego, popamiętają. Mają go widać za nic, to im pokaże, co znaczy we wsi”. (II, 131)
2 Przypomnijmy sobie rozmowy na temat księdza (I, 124) i orga- r Bisty (111, 68—69). J
S8
Owszem, nie łakomił się na cudze, jak wójt-defraudant, ale „swoje” było dlań bożyszczem, w służbie dla którego zdolny był lekceważyć interesy i potrzeby Innych. Cytowaliśmy już poprzednio jego brutalną odprawę, jaką dał Kochowi, usiłującemu skłonić go do interwencji u dziedzica w sprawie lipeckich ko? morników. Kiedy jednak w wyprawie na las ci komornicy są potrzebni, nie zawaha się stawiać ich w swoim przemówieniu na równi z gospodarzami:
„— Narodzie chrześcijański, Polaki sprawiedliwe, gospodarze a komornik!! Krzywda się nam wszystkim stała, krzywda równa, jakiej ni ścierpieć, ni podarować!” (II, 283—284)
I komornicy nie szczędzą swojej skóry, walcząc o sprawę gromady:
,y[...] a zwłaszcza Kobus z Kozłową widzieli się całkiem powściekani, że aż strach było na nich patrzeć, tak byli okrwawieni, pobici, a mimo to rzucający się na całe kupy”. (II, 292)
Gdy jednak chłopi za bijatykę z dworską służbą znajdą się w więzieniu, o komornikach się zapomina. Kiedy z inicjatywy Rocha zorganizowana zostaje pomoc sąsiedzka dla Lipiec i ehło- g pi z sąsiednich wsi wykonują wiosenne polne roboty, komornice * darmo czekają, aby ktoś zajął się ich mizernymi zagonkami, które dopiero później, gdy baby pod wodzą pyskatej Kozłowej $ ostro zaatakują „dobrodzieja”, „rozpaprze” księży parobek.
„— A któż to tak spaprał?... połowa gnoju na skibach Dyć to parobek dobrodziejów przyorywał.”
(III, 223—224)
Nawet wśród wspólnie siedzących w więzieniu lipeckich chłopów darmo szukalibyśmy solidarności. Jak powiada Ja-gustynka, więzienne pożywienie jest bardzo nędzne, wobec *
| 59