Nie jest to wypadek odosobniony, bo także współczesny, najwybitniejszy iluminator norymberski, Jakub Elsner, również się na grafice wzorował. Zresztą nie należy brać tych zapożyczeń w Kodeksie Behema zbyt dosłownie i oceniać je od razu w rozumieniu dzisiejszym jako »plagiaty«. Stosowanie zasady je prends mon bien ou je le troiwe nie hańbiło wtedy nikogo. Mistrz Kodeksu Behema bierze z dawnego drzeworytu jakiś ruch, gest, pozę, ogólny zarys figury, np. od Diirera szczególnie przez niego ulubiony motyw lancknechta widzianego od tyłu, ale nadaje każdej takiej figurze swoistą fizjonomię, przyodziewa ją inaczej, zmienia akcesoria, umieszcza ją na odmiennym tle, w innym krajobrazie lub wnętrzu, słowem — tak radykalnie przetwarza zapożyczony motyw, daje tyle od siebie, że powstaje rzecz całkiem nowa, zaledwie dalekie echo pierwowzoru.
Niezwykle ciekawa jest kostiumologia naszych miniatur. Bogac-wq i rozmaitość strojów są ogromne, a ponieważ malarz był realistą z zamiłowania i temperamentu, więc niewątpliwie malował takie ubiory, jakie widział, i muszą onę odzwierciedlać wiernie współczesną mu krakowską rzeczywistość. Obok młodzieńca, ubranego na modłę włoską, elegantów, przypominających zgrabne postacie młodzieńcze z obrazów Carpaccia czy Pinturicchia, z głową utrefioną w loki, w krótkim, fałdzistym na plecach płaszczyku, widzimy zażywnych patrycjuszów w barwnych szubach, bogato bramowanych futrem lub uszytych z wzorzystego złotogłowiu, w czepcach fałdzistych ze złotym klejnotem nad czołem, w beretach z rondem w zęby, jak na portretach Holbeina starszego czy Bernarda Strigla, lub w polskim żupanie po raz pierwszy tu wyobrażonym, w włochatych pilśniowych kapeluszach z podwiniętym rondem i strusimi piórami, w czapkach uszatych czy rogatych. Rzemieślnicy noszą kubraki do połowy ud lub obcisłe kaftany z głębokim wycięciem koło szyi, często fartuchy. Ich nogi tkwią w pantalonach opiętych, czasem każda nogawica jest od-
miennej barwy, w pasy lub pstrą szachownicę. Stopy obute są w ciżmy czarne lub czerwone, w wysokie buty, w trzewiki z długimi dziobami, modnymi jeszcze przy końcu w. XV. Obok strojów zachodnich spotykamy często i wschodnie, bo w Krakowie, podobnie jak w Wenecji, Wschód i Zachód podawały sobie na początku XVI w. ręce. Toteż nie musiał być rzadkością na ulicach jagiellońskiej stolicy Turek wąsaty w autentycznym turbanie, taki jaki wespół z pstrokatym lancknechtem trzyma herb ku- s śnierzy, lub którego maluje na ścianie malarz, czy wreszcie który 24 przytrzymuje przed kuźnią wierzchowca. 3g
Wbrew opinii Winklera, iż ubiory w Kodeksie Behema są fan- • tastyczne i że zwłaszcza egzotyczne figury, jak widziany od tyłu mężczyzna w kaftanie w ukośne pasy i w wysokim kapeluszu czy 51 czapie z piórem, nie miały odpowiedników w ówczesnej rzeczywistości krakowskiej, miniatury naszego Kodeksu są zarówno kapitalnym, jak autentycznym źródłem do historii kostiumu.
O tym, że w Polsce, a szczególnie w Krakowie w ostatniej ćwierci XV i w pierwszej połowie XVI w. dał się odczuć wyraźny wpływ mody wschodniej, zwłaszcza tureckiej, świadczą bardzo liczne wzmianki wydobyte z ówczesnej literatury przez niestrudzonego badacza kultury staropolskiej, Stanisława Kota tal.
Oto Jan ze Słupcy biada, że Polacy naśladują ubiory pogan. Uczony humanista i dyplomata Decjusz nazywa rzecz po imieniu: Polacy porzucają własne stroje i przywdziewają szaty tureckie. Najbardziej pouczający jest cytat z Andrzeja Frycza-Modrzew-skiego, z którego się dowiadujemy, że w wielu polskich domach jeden członek rodziny ubiera się po niemiecku, inny wedle mody włoskiej, trzeci po turecku. Słuszności i wiarygodności Frycza dowodzą miniatury Kodeksu Behema, które roją się od przedstawień egzotycznych ubiorów i w świede doskonale tekstami podbudowanych wywodów Kota bynajmniej nie są wymysłami artysty, lecz przeciwnie, jednym jeszcze dowodem dążenia malarza do wiernego odtworzenia otaczającej go rzeczywistości.
21