294 • NOC* 1 DMtK*
asocjację przypomina sobie, i powtórnie przeżywa najboleśniejszy moment swego życia, ^kiedy go jeszcze jako młodego chłopca gdzieś schwytano i bito,' bito,* bito[ bez litości.
A zatem idealna postawy„duchpwa. Bogumiła.lnic..uchiyjnUa gq od niszcząc^o^żiąhml§.jtf9)£]‘ogigh.~tP0cyk..zawieszonych ..nad. czlpwie-kłem. Tylko szczęśliwy (tak szczęśliwy, że a £ nieprawdopodobny) obrót rzeczy ratuje go od zupełnej ruiny. Ale niewiele mu już życia pozostało. Pozbawiony wszelkiego oparcia, uś w la da mja. fpfe le.„ n lc-długo przed śmiercią w ..kolcowej refleksji, pył -Jcdynię „prjse-cKodnlem nie przywiązanym do niczego, co stałe, opartym li Jedynie na tworzącej pracy... na pracy 1 jeszcze bvć może,..0 (IV, 2, s. 159). Tego ostatniego nie, można-wyrazić słowami. bo^.pra.wda jnc-tafizyczna, _pra^wda _ religijną. W. Jr^y^ktownym ^pocżyciu związku Z tą prawdąJBogumił_
. Zagadkowy przypadek związał z losami Bogumiła losy Barbary _Osirżeńskiej. A przecież trudno o bardziej jaskrawy kontrast charakterów. W przeciwieństwie do niezamąconej pogody Niechcica pani Barbara posiada usposobienie niemal ponure. W mlódożci miała wielkie i mgliste ambicje, pragnęła iść z duchem czasu, posiąść rozległą wiedzę i zaznać życia na szerokim świecie. Okoliczności uczyniły ją żoną biednego dzierżawcy, ale rana niespełnionych ambicyj jątrzyła do końca. Drugim ciosem zadanym przez los młodziutkiej pannie była nieszczęśliwa miłość do Józefa Tolibosklego. _m ilość pierwsza i jedyna. I ta rana nie chciała się goić, wspomnienie o Toliboskim towarzyszyło pani Barbarze przez cały bieg jej życia. Ostatecznie przybiła panią Barbarę nagła^śmierć^czteroletniego synka, ukochanego Piotrusia. Pod wpływem tych klęsk wybujały wrodzone cechy cha-rakteru bohaterki; lęk przed uczestniczeniem w życiu, njpufność do ludzi i zdarzeń, wieczny,pjępfifcój, podsycany przez przeczuloną wyobraźnię. Łączą się z tym jeszcze inne właściwości. Pani Barbara czuje się niezmiernie słaba, .bezbronna, nie ma — w swoim mniemaniu -— żadnpgo oparcia. Zapatrzona na siebie, niezdolna jest do prawdziwej miłości; w Bogumile widzi tylko podporę, chwiejną i niepewną, swego zmarnowanego życia. Oto charakterystyczny dialog małżonków: tf— A przy tym — dodał smutno (Bogumił) — Jakże nas (dzieci) mają kochać, kiedy i my się nie kochamy. Jak to — zlękła się pani Barbara. — Przecież ty zawsze mówisz, że mnie kochasz. — Bogumił zaśmiał się boleśnie. Oto tak wyglądała jej troska o ich miłość!" (Ul, 1, s. 307).
Ujemne cechy chorale teru pani Barbary ujawniły % ię dopiero po unormowaniu się egzystencji Nlechciców, w okresie cichej, znojnej i płodnej pracy w Sarbinowie, Wówczas okazała się ona kobiety ni®-jedolną. do współżycia, trującą siebie i otoczenie urojonymi przewal nie kłopotami. Na tle swego fatalnego usposobienia przechodziła nie-"raż-5*tFe"*alalći niepokoju, który można by nazwać metafizycznym; wtedy ze ślepym lękiem pytała, dokąd i po co toczy się życie — to życlę, '/, którym nie umiała się w żaden sposób pogodzić,
W późniejszych czasach życie zadało pani Barbarze wiele ciężkich ciosów i rzeczywiste nieszczęścia wypłoszyły z jej wyobraźni widma urojonych zmartwień, I podczas gdy Bogumił, Jakwidzlęliiroy. fy-rnałsię i ostatecznie załamał pod ciosamPlosu, pani Barbara dojrzała pod nimi do pełniejszego ^prawdziwszego człowieczeństwa.’Marzyła ona przez‘'wiele'lat o przeniesieniu się do miasta, lecz zamieszkawszy z dziećmi w Kalińcu, przeżyła głębokie rozczarowanie: okazało się, że zło tkwiło nie w miejscu, ale w jej stosunku do miejsca. I rozczarowawszy się do miasta, nauczyła się cenić wieś. Następnie za-7zńliwszy dotkliwego upokorzenia z powodu zdrady Bogumiła, uświadomiła sobie w surowym rachunku sumienia, że Bogumił jest jej jedynym, prawdziwym oparciem w świecie. I rzecz paradoksalna: właśnie gdy uświadomiła sobie i odczuła swą zależność od męża, stała się stokroć bardziej niezależna i..pewgąsiebic, niż była. I wreszcie w obliczu straszliwej choroby i śmierci swego szwagra Lucjana Ko-cicłła zrozumiała, że Istnienie jest i musi być tragedią — i że wła-śnió'ź. uznania tej* prawHyJwypływa prawdziwy i głęboki spokój, godzący 1 Jednoczący nas z życiem.
Umocniona cjpsami-życia. pani Barbara do bohatersku-znosrutrate Sarbinowa, śmierć^ Bogumiła i rozłąkę. z_ dziećmi. Otrzymuje w darze od losu bezcenną krótką chwilę zupełnego spokoju, a w momencie kiedy ten spokój zaczyna ją dręczyć swą monotonią — wybucha wdjna światowa. I znowu podziwiamy heroizm tej samotnej. .starej kobiety. Jeszcze jedna gorycz jej pozostała: ostatnie i — ostateczne rozminięcie gig z Józefem Tollbosklm. Ale oto jadąc na trzęsącym się wózku, nie wiadomo dokąd, w.rosnącej zawierusze wojennej „zawierzyłs życiu; w hałasie walenia się wszystkiego i ogólnej niepewności wszystko wydało jej się pewnym i stałym" (IV, 2, s. 328). Powieść ni to urywa się, ni to kończy symbolicznie wieloznacznymi słowami powożącego Szymszela, który uspokaja obawy pani Barbary stwierdzając: „Konie idą na pamięć."