I$6 Dialektyka oJmje(enjg
wymknąć zmechanizowanemu procesowi pracy, aby na nowo móc mu sprostać. Zarazem jednak mechanizacja ma taką władzę nad człowiekiem korzystającym z wolnego czasu i jego szczęściem określa tak dogłębnie wytwarzanie artykułów rozrywkowych, & człowiek ten może zetknąć się jedynie z wtórnymi obrazami samego procesu pracy. Rzekoma treść to jedynie zblakły p|an pierwszy; co się utrwala, to przede wszystkim zautomatyzowane następstwo unormowanych czynności. Procesowi pracy w fabryce i biurze można wymknąć się tylko przez dostosowanie się do niego w czasie wolnym. Na to cierpi nieuleczalnie każda rozrywka. Przyjemność zastyga w nudę, gdyż, aby pozostać przyjemnością, nie może znów kosztować żadnego wysiłku, toteż porusza się po wydeptanych szlakach skojarzeń. Widz powinien obywać się bez własnych myśli: produkt szkicuje z góry każdą reakcję, nie przez kontekst merytoryczny - ten bowiem rozpada się, jeżeli wymaga myślenia — ale przez sygnały. Unika się skrupulatnie wszelkich związków logicznych, które zakładają duchowy oddech. Dalszy bieg wydarzeń powinien wynikać w miarę możności z bezpośrednio poprzedzającej sytuacji, a nie z idei całości. Nie ma akcji, która oparłaby się staraniom współpracowników, dążących do wydobycia z poszczególnej sceny wszystkiego, co da się z niej wydobyć. Wreszcie nawet sam schemat wydaje się niebezpieczny, gdyż ustanawia pewien - choćby i nader nędzny - kontekst sensu tam, gdzie aprobowany jest wyłącznie brak sensu. Często podstępnie pozbawia się akcję dalszego ciągu, do którego zmierzałyby charaktery i sytuacje według starego schematu. Zamiast tego jako następny krok dobiera się pozornie najefektowniejszy pomysł. W akcję wdziera się tępo wykombinowana niespodzianka. Tendencja produktu, by odwoływać się fatalnie do czystego nonsensu, w którym prawowity udział miała sztuka ludowa, żart i klowniada aż po Chaplina i braci Mara, uderza najbardziej w mniej kultywowanych gatunkach. Podczas gdy filmy z Greer Garson i Bcttc Davis, przedstawiające poszczególny przypadek społeczno-psy-chologiczny, mogą jeszcze pretendować do jednolitej akcji, to wspomniana tendencja zwycięża całkowie w tekstach novtlty song*, * Piosenki ze wstawkami komicznymi (pr^yp. tłum.).
w filmie kryminalnym i w komiksach. Sama myśl, na równi z obiektami komizmu i grozy, zostaje zmasakrowana i poćwiartowana. Nopelty songs żyły zawsze szyderstwem z sensu, który jako przodkowie i potomstwo psychoanalizy redukowały do monotonii symboliki seksualnej. W dzisiejszych filmach kryminalnych i przygodowych widzowi nie pozwala się już śledzić procesu uświadomienia. Musi nawet w nieironicznych produktach tego gatunku zadowalać się grozą niekoniecznie powiązanych ze sobą sytuacji.
Filmy trickowe były kiedyś eksponentami fantazji przeciwko racjonalizmowi. Pozwalały zwierzętom i przedmiotom, zelektryzowanym przez środki techniki filmowej, zaznać sprawiedliwości - użyczały niemym stworzeniom drugiego życia. Dziś potwierdzają już tylko zwycięstwo rozumu technologicznego nad prawdą. Przed niewielu laty miały zwartą akcję, która dopiero w ostatnich minutach rozwiązywała się w zamęcie gonitwy. Ich metoda przypominała dawny obyczaj slapstickowej komedii. Potem relacje czasowe przesunęły się. Już w pierwszych sekwencjach podany zostaje motyw akcji, aby w toku rozwoju rozpętać nad nim furie zniszczenia: pośród wrzawy publiczności główny bohater poniewiera się w charakterze lumpa. W ten sposób ilość zorganizowanej rozrywki przechodzi w jakość zorganizowanego okrucieństwa. Samozwańczy cenzorzy przemysłu filmowego, jego powinowaci z wyboru, czuwają nad długością sekwencji niegodziwośd, rozciągniętej jak polowanie z nagonką. Rozbawienie eliminuje wszelką rozkosz, jaką mógłby sprawiać widok uścisku, i przesuwa zaspokojenie na dzień pogromu. O ile filmy trickowe poza pzyzwyczajeniem zmysłów do nowego tempa w ogóle jeszcze coś mogą osiągnąć, wbijają w mózgi starą prawdę, że nieustające cięgi, łamanie wszelkiego indywidualnego oporu, jest warunkiem życia w tym społeczeństwie. Kaczor Donald z komiksów i nieszczęśnicy w rzeczywistości dostają baty, aby widzowie przywykli do razów, które spadają na nich samych.
Frajda, jaką sprawia przemoc wymierzona w przedstawione postaci, przechodzi w przemoc wobec widza, rozrywka przechodzi w wysiłek. Zmęczone oko nie może pominąć niczego, co eksperci wykoncypowali jako efekt stymulujący, wobec sprytnego produk-