»S Dialektyka 0/W//| "'Hta
tu nie wolno wyjść na durnia, trzeba nadążać i samemu zdobyć się na brawurowe tempo, jakie demonstruje i propaguje ofc W rezultacie staje się problematyczne, czy przemysł kultura! jeszcze w ogóle spełnia funkcję rozrywki, czym tak się szczy/
może Powadzi
swego
wcale nie odczuliby braku. Krok z ulicy do kina i tak nie już w marzenia, a z chwilą, gdy instytucje przez faktl istnienia nie zobowiązują do korzystania z nich, nic ma tc^JT silnego dążenia do tego, by z nich korzystać. Zamknięcie rad' stacji i kin nie byłoby bynajmniej aktem reakcyjnego luddyzm Zawodu doznaliby nie tyle entuzjaści, co ci, na których i tak wszystko się źle odbija, ci, co pozostali w tyle. Gospodyni domowej mrok kina mimo filmów, które mają ją silniej zinteg rować, zapewnia azyl, gdzie przez parę godzin może sobie siedzieć niekontrolowana, jak kiedyś, kiedy były jeszcze mieszkania i faj. ranty, wyglądała przez okno. W klimatyzowanych lokalach bezrobotni wielkich miast znajdują latem chłód, a zimą ciepło. Poza tym nawet wedle kryteriów dzisiejszego stanu rzeczy rozbuchana aparatura przyjemności nie czyni ludzkiego życia bardziej godnym człowieka. Idea „wyczerpania” danych możliwości technicznych pełnego wykorzystania środków masowej konsumpcji estetycznej wywodzi się z tego samego systemu ekonomicznego, który nic kwapi się z wykorzystaniem danych mu środków wówczas, gdy chodzi o likwidację głodu.
Przemysł kulturalny nieustannie oszukuje konsumentów na tym, co nieustannie im obiecuje. Weksel na przyjemność, wystawiany przez akcję i dekoracje, jest bez końca prolongowany: podstępna obietnica, do której właściwie ogranicza się widowisko, oznacza, że nie dochodzi do rzeczy samej, że gość ma się zadowolić lekturą jadłospisu. Pożądaniu, wywołanemu przez wszystkie świetne nazwiska i obrazy, serwuje się ostatecznie jedynie pochwałę szarego dnia powszedniego - tego, od czego pożądanie chciało uciec. Dzieła sztuki także nie polegały na seksualnym ekshibicjonizmie. Ale ponieważ przedstawiały odmowę jako coś negatywnego, tym samym niejako odwoływały upokorzenie popędu i przez zapośredniczenie ocalały to, co zostało odmówione. Na tym
osadza się tajemnica estetycznej sublimacji: przedstawiać spełnienie jako zakłócone. Przemysł kulturalny nie sublimuje, lecz tłumi. Eksponując wciąż na nowo przedmiot pożądania, biust w obcisłym sweterku i nagi tors wysportowanego bohatera, drażni tylko nicwysublimowaną chętkę, która przywykłszy do zawodów od dawna już została porażona masochizmem. Nie zdarza się erotyczna sytuacja, która obok aluzji i podniet nie niosłaby informacji, że do niczego i nigdy nie może dojść. Hays Office potwierdza tylko rytuał, i tak ustanowiony już przez przemysł kulturalny: rytuał Tantala. Dzieła sztuki są ascetyczne i bezwstydne, przemysł kulturalny jest pornograficzny i pruderyjny. Redukuje miłość do romance. A w formie zredukowanej wiele można strawić, nawet libertynizm jako pokupną specjalność zakładu, w ograniczonych dawkach i ze znakiem fabrycznym „daring\ Seryjna produkcja seksu automatycznie prowadzi do wyparcia seksu. Gwiazda filmowa, w której należy się zakochać, jest już z tytułu swej wszechobecności swoją własną kopią. Każdy tenor brzmi z czasem jak płyta Carusa, a buzie dziewcząt z Teksasu z natury już podobne są do uznanych modeli, według których zostały dobrane w Hollywood. Mechaniczna reprodukcja piękna, której zresztą reakcyjne mrzonki o kulturze ze swym metodycznym kultem indywidualności doskonale służą, nie pozostawia miejsca na idolatrię nieświadomą, z którą związane było piękno. I i. Nad pięknem triumfuje humor, złośliwa radość z każdego udanego zawodu. Publiczność śmieje się z tego, że nie ma się z czego śmiać. Śmiech, zarówno śmiech pojednania, jak śmiech grozy, pojawia się wówczas, gdy ustępuje strach. Jest znakiem wyzwolenia, czy to od niebezpieczeństwa fizycznego, czy to z pułapki logicznej. Śmiech pojednania rozbrzmiewa jak echo chwili, gdy udało się ujść groźnej potędze, niedobry śmiech pokonuje strach, godząc w instancje, które strach wzbudzają. Śmiech jest echem władzy jako czegoś nieuniknionego. Fun to kąpiel w żelazistej wodzie. Przemysł rozrywkowy aplikuje ją nieustannie. Śmiech staje się tu instrumentem oszukiwania na szczęściu. Chwile szczęścia nie znają * śmiechu, tylko operetki, a potem filmy przedstawiają seks z grom
kim śmiechem. Baudelaire tymczasem jest równie pozbawiony