170
Dia/ekłyka ołwieetnia
instrumentu ważyć zbyt lekko. W przeciwnym razie nie nadąży za życiem i w końcu zmarnieje. Jako że w każdej karierze, a przede wszystkim w wolnych zawodach fachowe wiadomości z reguły powiązane są z przepisowymi poglądami, łatwo może powstać pozór, że liczy się tylko fachowość. W rzeczywistości do irracjonalnego systemu planowania tego społeczeństwa należy to, że reprodukuje on jedynie życie swoich zwolenników. Hierarchia standardów żyda odpowiada dokładnie wewnętrznym powiązaniom warstw i jednostek z systemem. Na menedżerze można polegać, godny zaufania jest jeszcze niski rangą urzędnik - Dag-wood* z humorystycznych broszurek i z rzeczywistości. Kto głoduje i marznie, zwłaszcza jeśli kiedyś miał dobre perspektywy, jest napiętnowany. Jest outsiderem, a jeśli pominąć zbrodnię główną, bycie outsiderem jest największą winą. W filmie ktoś taki może być w najlepszym przypadku oryginałem, obiektem niemile pobłażliwych żartów; przeważnie bywa łbe villain, który już przy pierwszym pojawieniu się, zanim akcja posunie się dostatecznie daleko, zostaje jako taki zidentyfikowany, aby ani na chwilę nie dopuśdć do błędnego wrażenia, że społeczeństwo zwraca się przeciwko ludziom dobrej woli. W istocie wytwarza się dziś coś w rodzaju państwa dobrobytu na wyższym poziomie. Aby bronić własnej pozycji, utrzymuje się w ruchu gospodarkę, w której ze względu na skrajnie rozwiniętą technikę masy własnego kraju w zasadzie zbędne są jako producenci. Wedle ideologicznego pozoru robotnicy, właściwi żywiciele, żywieni są przez liderów ekonomicznych. Pozycja jednostki staje się wskutek tego niepewna. W liberalizmie biedak uchodził za leniucha, dziś staje się automatycznie podejrzany. Ten, o którego nie dba się z zewnątrz, ląduje w obozie koncentracyjnym - a w każdym razie w piekle najgorszej pracy i slumsów. Przemysł kulturalny przedstawia pozytywną i negatywną opiekę nad tymi, którymi administruje, jako bezpośrednią solidarność ludzi w świecie pracowitych i rzetelnych. Nikt nie będzie zapomniany, wszędzie znajdą się sąsiedzi, społeczni opiekunowie, doktorzy Gillespie i domorośli filozofowie z sercem na dłoni, którzy utrwalaną społecznie nędzę za sprawą Postać z komiksu blondie (pr^yp. tłum.).
dobrotliwych bezpośrednich interwencji odruchu przerabiają na uleczalne przypadki pojedyncze — o ile na przeszkodzie nie stanie osobista degrengolada nieszczęśnika. Specjalistyczne służby zakładowe od kultywowania koleżeństwa, jakie funduje sobie dziś dla zwiększenia produkcji każda fabryka, podporządkowują społecznej kontroli ostatnie prywatne odruchy — właśnie przez to, że stosunkom w zakładzie produkcyjnym nadają pozory bezpośredniości, pozornie je reprywatyzują. Taka duchowa Wirtterhilfe rzuca pojednawcze cienie na pasma widzialności i słyszalności przemysłu kulturalnego, na długo nim przemysł ten z ram fabryki przeskoczy totalitarnie na społeczeństwo. Wielcy pomocnicy i dobroczyńcy ludzkości zaś, których naukowe osiągnięcia pismacy przedstawiać muszą jako akty miłosierdzia, aby wydobyć z nich pierwiastek fikcyjnych pobudek humanitarnych, funkcjonują jako namiestnicy przywódców narodowych, którzy wszak ostatecznie dekretują likwidację miłosierdzia i wytępiwszy wszystkich paralityków umieją zapobiegać zarazie.
Demonstrowanie złotych serduszek to sposób, w jaki społeczeństwo przyznaje się do powodowanych przez siebie cierpień: wszyscy wiedzą, że w tym systemie złote serca nie mogą pomóc nawet samym sobie, i ideologia musi to uwzględniać. Przemysł kulturalny nie zamierza tedy po prostu ukrywać cierpienia pod osłoną improwizowanego koleżeństwa, jego firmową ambicją jest po męsku patrzeć cierpieniu w twarz i znosić je z na siłę zachowywanym fasonem. Patos determinacji usprawiedliwia świat, który nie może obyć się bez determinacji. Takie jest życie, życie jest ciężkie, ale właśnie dlatego jest tak wspaniałe i zdrowe. Kłamstwo nie cofa się przed tragizmem. Społeczeństwo totalne nie likwiduje cierpień, ale rejestruje je i planuje — i podobnie postępuje kultura masowa z tragizmem. Stąd uporczywe zapożyczanie się u sztuki. Sztuka dostarcza tragicznej substancji, której rozrywka w czystej postaci sama z siebie nie może zapewnić, a której potrzebuje, by poniekąd wiernie wypełniać naczelną zasadę, nakazującą dokładnie dublować świat zjawisk. Tragizm, przerobiony na wkalkulowany i zaaprobowany moment świata, jest dla niej błogosławieństwem. Chroni przed zarzutem rozmijania się z praw-