620 J. ANDRZEJEWSKI. MIAZGA
Nazajutrz rano bolała mnie głowa i bez smaku piłem cienką cafe au lait'6, którą przynoszono mi codziennie o ósmej wraz z bułką, czterema kulkami masła i porcją pomarańczo-wego dżemu. Deszcz nie padał, świeciło słońce, trotuary na wąskiej uliczce Casimire Delavigne były białe, czysto wymyte poranne powietrze przejrzyste, lecz ostry chłód wtargną! do pokoju, gdy otworzyłem okno. Po pierwszym papierosie, który mi też nie smakował, przejrzałem wczorajszy „Monde”, potem poszedłem pod prysznic w przylegającej do pokoju i wy. łożonej kafelkami kabinie, ale wcale mnie ten prysznic nie pokrzepił, ubierałem się powoli i niemrawo, i starałem się myśleć o opowiadaniu, które miało się nazywać Dużo piasku i mało, chciałem akcję tego opowiadania umieścić współcześnie w Paryżu, lecz prawdziwy dramat bohatera, którego nazwałem Kolendą, wydarzył się bardzo dawno, jeszcze w hitlerowskim obozie, gdy ów Kolenda był bardzo młodym chłopcem, chodziłem z tą historią od paru tygodni, od kiedy mi ją któregoś popołudnia, przy cassis w La Reine Pedauąue17, w pobliżu dworca St. Lazare, opowiedział Zygmunt H.", to, co terazchcia-łem opisać, przydarzyło się w obozie w Dachau znajomemu Zygmunta, zecerowi z Polski, od wielu lat zamieszkałemu w Paryżu, więc ubierając się myślałem o tym opowiadaniu, lecz nie potrafiłem myśleć obrazami i dialogami, a kiedy uprzątnąłem ze stolika resztki wczorajszej kolacji i otworzyłem brulion z notatkami, też byłem pusty, i to w sposób szczególnie dokuczliwy, kiedy pustka pozostając pustką chwieje się i faluje, bardzo chciałem, żeby ktoś do mnie zadzwonił, potem, skoro nie
16 cafe au lait (fr.) - kawa z mlekiem.
17 Nazwa autentycznej restauracji, dziś istniejącej już pod inną nazwą.
18 Zygmunt Hertz.
CZĘŚĆ m. NON CONSUMMATUM 621
dzwonił nikt, zacząłem się zastanawiać, do kogo z przyjaciół mógłbym się odezwać, aż wreszcie musiałem skapitulować, ponieważ nie mogłem dłużej przed samym sobą ukrywać, że od paru godzin, od momentu przebudzenia, tylko skórą myślałem o zmęczeniu, opowiadaniu, telefonach i innych stu rzeczach, w rzeczywistości myślałem o wczorajszym cocktailu, ajeszcze natarczywiej o popołudniu dzisiejszym i inauguracyjnym posiedzeniu konferencji.
Wychodziłem zwykle z hotelu koło południa, akurat, żeby przeczytać w kawiarni prasę i zdążyć na wczesne śniadanie, teraz było zaledwie pół do jedenastej, lecz gdy mi przyszło do głowy, że podwójne campari z wodą sodową, kawałkiem cytryny oraz paroma kostkami lodu uśmierzy moją rozkołysaną pustkę, postanowiłem wyjść natychmiast. Na wszelki wypadek, gdyby się okazało, że mogę myśleć obrazami oraz dialogami, wsunąłem do marynarki podręczny notes, luty, który się właśnie skończył, był dla mnie dobrym miesiącem mimo pewnych, dość powikłanych kłopotów finansowych i jeszcze bardziej zagmatwanych spraw filmowych19, w które się wplątałem lekkomyślnie, jak w dwuznaczną miłostkę, chodziłem po Paryżu lekki, odmłodzony i nieomal szczęśliwy, obrazy sytuacyjne oraz dialogi żyły we mnie nawet w okolicznościach mało przychylnych skupieniu, niepotrzebne mi było skupienie, moje oczy były wyostrzone, słuch i węch szczególnie wrażliwe, wypełniał mnie zdrowy głód zwierzęcia, które wie, że się zaraz nasyci, moim pokarmem, mięsem dla mnie mogło być wszystko, kształty, ruchy, dźwięki i kolory dostarczały mi obfitych pokarmów, pożerałem je i nadal byłem głodny. Miałby
15 Chodzi być może o projekt ekranizacji Wielkiego Tygodnia lub o sprawę już wtedy przez Andrzeja Wajdę realizowanych Bram raju.