ekspresje prawdziwych cech. W miejscach, gdzie gromadzą się turyści, wszystko to jest jeszcze bardziej złożone.
Nie wszyscy podróżni zwiedzając starąją się ząjrzeć za kulisy. Niektórym - jeśli nadarza im się taka okazja | rejon ten wydąje się czymś nieprzyjemnym. Kiedy w roku 1887 Artur Young zwiedzał Francję, czyniąc obserwacje potrzebne mu w porównawczych studiach nad rolnictwem, dostrzegał takie oto rzeczy:
We francuskich gospodach zmywaki, miody i szczotki do szorowania nie figurują w spisach artykułów pierwszej potrzeby. Nie ma też dzwonków; zawsze trzeba wołać fiUe\ a gdy ta już się zjawi, nie jest ani czysta, ani dobrźe ubrana, ani ładna. Kuchnie tu czarne od dymu; zazwycząj kucharzy właściciel, a im mniej widzisz, jak gotują, tym bardziej prawdopodobne, że będziesz miał apetyt na obiad. Gospodyni rzadko kiedy odnosi się do gości z grzecznością, nie poświęca im należytej uwagi. My w Anglii nie mamy zwyczaju zamieszkiwać sypialni, więc we Francji z miejsca czujemy się zażenowani, widząc, że ludzie tam właśnie wiodą życie. Każdy, choćby nie wiem jaką miał pozycję, mieszka w sypialni*.
Nawet jeśli Young wiernie relacjonował (a pewnie tak właśnie czynił), to dziś niejeden z turystów, szczególnie Amerykańskich, uznałby jego postawę za niewrażliwą i cyniczną. Teraz bowiem ludzie interesują się tymi . szczegółami, których Young nie chciał widzieć. Turystyczne pragnienie uczestniczenia w prawdziwym życiu
I! się w zwiedzanych miejscach lub chociażby igj! tego życia takim, jakim jest ono naprawdę, w podsumowaniu reportażu turystycznego z małego hiszpańskiego miasteczka:
Na koniec trzeba powiedzieć, że w Firiglianie nie ma jakiejś jednej, sztandarowej atrakcji, takiej jak Alhambra w Granadzie aibo jaskinie w Neija. Urok Firigliany bierze się z jej atmosfery. Zaciekawia ona, nie będąc przesadną ani sztuczną. Jest żywym miastem, a nie „rekonstrukcją autentycznego hiszpańskiego miasta". Tutąj można ujrzeć i zrozumieć andaluzyjski styl życia7.
Ta wolnościowa tęsknota, to pragnienie „zejścia z ubitego szlaku” i „bratania się z tubylcami” bywają wyrażane w sposób banalny. Ogłoszenie pewnych linii lotniczych podąje:
Jedź na „De tour". Pozwól sobie na wakacyjny wypoczynek. Ząjrzyj do zagubionych, nieznanych i niezwykłych zakątków Szwajcarii - za jedyne 315 dolarów. [...] Cena obejmuje także samochód. Ruszaj w drogę - ale wystrzegaj się owiec, kóz i kurczaków*.
Niektórzy turyści faktycznie wdzierają się w życie społeczności, którą odwiedzają; czasem pozwala im się zerknąć za kulisy. W roku 1963 kierownik Centrum Studenckiego Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley zaprasza! zwiedzających do środka, aby towarzyszyli mu w okresowych kontrolach. Zwiedzający mieli okazję obejrzeć kuchnię, urządzenia kręgielni, gigantyczne wachlarze dachów itp. Nie byi to jednak typowy zarządzający. Gościnność tego rodzaju stanowi bardziej regułę niż wyjątek w tych rejonach świata, które od dawna są cywilizacyjnie rozwinięte. W istotny sposób przyczynia się to do wzrostu popularności tych obszarów wśród Anglo-Amerykanów. Jedna z moich rozmówczyń