ni muszą lora/, trzymać się z daleka - a wszystko to jest doskonale wiadome od wieków dla pewnej czyści mieszkańców Ziemi, stowarzyszonych być może w jakieś kidty lub zakony, których członkowie spełniają funkcje przewodników stada dla reszty z nas albo też. odgrywają rolę trochę lepszych niewolników i nadzorców, kierując nami zgodnie z instrukcjami otrzymywanymi przy pomocy wiadomych sobie kanałów, wiedząc albo nie wiedząc, na czym polega nasza zagadkowa użytecz-ność.
Przyjmuje jednak, że w przeszłości, zanim prawo własności zostało ostatecznie ustanowiono, mieszkańcy mnóstwa innych światów wpadali tu jak do swego, fruwali, żeglowali, jeździli, spacerowali, przybywając pojedynczo i w dużych gromadach, wpadając przypadkowo lub przybywając regularnie na polowanie, dla handlu albo też. dla uzupełnienia swoich haremów. Przybywali tu także po surowce i po nieznane u siebie rośliny oraz mikroorganizmy. Niektórzy nie byli w stanie tu przebywać, inni zakładali kolonie, gubili sio, ginęli; istoty bardzo zaawansowane albo nawet nie istoty, lecz rzeczy, jakiś rodzaj aktywnych przedmiotów, może nawet bezkształtnych substancji, chmur pełznących ponad powierzchnią Ziemi i zlewających sio z oparami tej planety: czymkolwiek oni byli - istnieli naprawdę. Piali. czarni i żółci. Mam też. bardzo przekonujący dowód na to, że starożytni mieszkańcy Wysp brytyjskich mieli skóro barwy niebieskiej.
Oczywiście nasi współcześni, konwencjonalni antropolodzy powiedzą, że owi tubylcy zwykli sio tylko na niebiesko malować, lecz w naszej zaawansowanej antropologii ich niebieskość nie ulega wątpliwości. Oto bowiem „Annals of Philosophy" (14-51) donoszą o urodzinach w Anglii niebieskiego dziecka. Zapewne atawizm.
Olbrzymy i skrzaty, Wierzymy w nie - to oczywiste. Jeżeli bowiem karmimy naszą osobistą zarozumiałość dumnymi myślami o wyprzedzaniu własnej epoki, to nie wiem, jak moglibyśmy podnosić sio na duchu bez głębokiego zanurzenia sio w przeszłość. Dzisiejsza nauka będzie przesądem jutra. Nauka jutra jest przesądem dzisiaj. Olbrzymy i skrzaty: uśmiechamy się i jakieś mgliste, miłe wspomnienia ilustrowanych kolorowo bajek budzą się na krótką chwilę w zakamarkach naszej pamięci.
Notatka o kamiennym ostrzu topora w „Proceedings of the Society of Antiquites of Scotland" (1-9-184): długość - 43 cm; szerokość ostrza 13 cm.
Notatka o miedzianym ostrzu topora z pewnego kurhanu w Ohio („American AnUquarian", 18-60): długość — 55 cm; waga-19 kg.
A oto inny drobiazg. „Czytamy w American Antliropologist” (8-229), że w kolekcji Towarzystwa Historycznego Stanu Missouri wystawia się kamienno ostrze topora znalezione w Dircliwood, w stanie Wisconsin. Długość - 70 cm; szerokość - 35 cm; waga -prawie 150 kg. Topór w momencie znalezienia tkwił zaostrzonym końcom głęboko w glebie, co może według mnie wskazywać na to że spadł z góry.
Albo odciski stóp w piaskowcu, odkryto w okolicach Carson, w Newadzio; każdy z nich mierzy 45-50 cm długości („American Journal of Science”, 3-26-139).
Odciski te sa bardzo wyraźne, ich reprodukcje można oglądać w „Journal", że jednak pasują do Systemu jak kwiatek (Jo kożucha, więc prof. Marsh, lojalny i bezwzględny systematyk, dowodzi: „Rozmiary tych odcisków, a w szczególności rozstaw między prawa i Iowa seria śladów, wskazują niewątpliwie na to, że nie sa to odciski istot ludzkich, jak to powszechnie zakładano".
Tak to bywa z tymi ekskluzjonistami. Dusicielami Minerwy. Desperatami ignorancji. Według ich mistrzowskiego rozumowania nigdy nie było na ziemi olbrzymów, gdyż gigantyczne odciski ich stóp sa znacznie większo niż ślady pozostawiane przez człowieka. A człowiek jak wiadomo olbrzymem nie jest.
Możemy myśleć o olbrzymach jako o przypadkowych przybyszach na Ziemi. Albo o karnej kolonii istot pozbawionych narzędzi i wyższej techniki swego świata, błąkających się pomiędzy plemionami karłów., wznoszącymi wraz z nimi różne budowlo. Stonehonge - na przykład, Może się zdarzyć, że w przyszłości będziemy mogli przyjąć, iż ciągle istnieje bardzo wiolo śladów po ich pobycie na Ziemi i że posiadamy nawet ich kamienne wizerunki. Wszelako brak ich kości.
I ii muszę wyznać, że niezależnie w jak radosnej i naiwnej byłbym dyspozycji, ilekroć wkraczam do przestronnych sal American Musoum of Natural History i zbliżam się do kopalnych szczątków, fala goryczy zalewa mi serce. Wiole tu starych, olbrzymich kości - a wszystkie zrekonstruowane w straszliwo, lecz „porządne” dinozaury. Patrzę i myślę, że nasza wizja lej odległej przeszłości jest również martwą skamieliną, niczym innym, lecz „porządnym" zrekonstruowanym dinozaurem.
A teraz maleńkie, baśniowo skrzaty i ich krzyże.