225
i kształcenia się artystycznego, aż do czasu powrotu do gniazda rodzinnego,—to jest, okres czasu od roku 1798 do 1827.
„Urodziłem się w Warszawie 1798 roku dnia 31 Marca z ojca Wincentego, z matki Anny z Zawadzkich Tatarkiewiczów, obojga religii rzymsko-katolickiej. Rodzice moi nie bogaci lecz odznaczający się poczciwością do tego stopnia, że ojciec, podczas mojej juz bytności na świecie, będąc przez przeciąg lat 25 rządcą całego majątku, najznaczniejszej natenczas fabryki piwa w Warszawie, gdzie tysiące przechodziły przez jego ręce, bez obrachunków nawet; tak umarł ubogim , iż pogrzeb musiał się odbyć kosztem domu, w którym 25 lat przebył. Niedowierzanie w cnoty poczcivvego ojca, a podejrzenie o ukrytych zbiorach, były nagrodą na tej ziemi, za tyle lat poczciwości.! Matka tylko, i nas pięcioro dzieci pozostałych bez majątku, bez stałego utrzymania się, największym dowodem pozostałego majątku byliśmy. Skromny zasiłek roczny, na utrzymanie matki i licznćj familii udzielony naszemu domowi od familii; ledwo wystarczał na opędzenie najgłówniejszych potrzeb życia. Z życia mojego ojca to tylko wiem, iz w młodości poświęcał się muzyce — że doznawał rozmaitych przykrych chwil życia—nareszcie przez 25 lat do śmierci, rządził majątkiem znacznego domu fabryki. Maksymą życia jego było: co nie moje, ruszać się tego nie godzi. Przy opowiadaniu nam dzieciom przygody w niepowodzeniach się w ciągu życia rodziców, żadne szemranie na swój los, nie wyszło z ich ust—owszem, znajdowali zawsze opiekę Boską w najgorszćm swojćm położeniu. Taki sposób myślenia rodziców, nie mógł jak tylko dobry wpływ wywrzeć na swoich dzieciach. W skutku mieszkania oddalonego od miasta—początkowe nauki pobierać musiałem wspólnie z rozmaitego stanu młodzieżą u bakalarza na przedmieściu osiadłego, aż do lat 12 wieku życia mojego, to jest do roku 1811. Poczćm oddany zostałem do szkół pijarskich. Mała natenczas opłata roczna, bo tylko 24 złp. wynosząca, dozwoliła rodzicom do szkół mię posyłać. Gdy sobie przypominam półmilowe oddalenie szkół' od mieszkania rodziców, ubiór często niedostateczny na słoty i czas mroźny, a wśród jesiennćj pory, przebywanie ulic natenczas niebrukowanych— i obiad, często kilkoma groszami odbywany w południowych godzinach w klassie:— nakoniec tyle innych niedogodności, nie mogę jak tylko z największćm wzruszeniem teraz sobie o tem wspomnieć; a zarazem dostatecznie dziękować Opatrzności, że dozwoliła mi przez przeciąg lat sześciu, nabywać wiadomości nauk, nie dotykając żadną słabością zdrowie moje. Początkowe takie przykrości życia, wywarły wpływ szczęśliwy na moje dalsze zdrowie, bo niewygodami wszelkiego rodzaju, siły fizyczne zahartowałem, i stałem się zdolny do podejmowania nadal wszelkich trudów życia. Doszedłszy do kłassy czwartej, zacząłem być pomocą rodzicom, juz to mając wynagrodzenie za korepetycye, już to za przepisywanie do teatru, z czego miałem fiindusz ha odzież, na uczenie się muzyki i inne wydatki; a szczególnie na pobieranie lekcyj prywatnych rysunków, do których miałem chęć wrodzoną. W wolnych chwilach najprzyjemniejszą dla mnie rozrywką były zabawki rysunkowe, np: naśladowanie naturalnych ptaków, naklejając piórka tychże na papier: wykluwanie szpilką deseniu: ale z tych, najbardziej lubiłem wyrzynać figurki z kory drzewa olszowego, którego mi ojciec dostarczał. W roku 1817 ukończyłem szczęśliwie szkoły. Cel jeszcze stanu mego nie był obranym,—i jakkolwiek potajemny głos wzywał mnie do oddania się sztukom pięknym, do czego miałem skłonność wrodzoną, lecz brak szkoły na ten czas, stał się powodem , iz stan kancellaryjny obrałem za cel życia dalszego. W końcu pierwszego roku tej pracy, wyczytałem zawiadomienie rządowe otwarcia się szkoły malarstwa przy Uniwersytecie Warszawskim. Jak iskra elektryczna, wiadomość ta zapaliła mą głowę. Przez kilkanaście dni, ani pokoju we śnie, ani na jawie, nie doznałem: z jednćj strony chęć porzucenia obranego sobie zawodu biurowego, który mi juz znaczne korzyści przynosił; z drugiej strony pociąg wrodzony do szkj^y sztuk pięknych, walkę moralną toczyły. Nareszcie myśl pogodzenia nauki z biurem, przywróciła mi spokojność;— a wyrobiwszy sobie od przełożonych, parę godzin wolnych w biurze, starając się to wieczorną porą wynagrodzić; zapisałem się w poczet uczniów stałych w Uniwersytecie do wydziału sztuk pięknych,, dnia 20 Października 1817 roku. Stan taki, bardzo pracowity rozdzielania Cment. Powąxk. T. /■ 29