Wojna się kończy, lecz nie mogę się radować
Polska ma nowego, okrutnego władcę
Zarówno w przenośni jak i dosłownie światła zapaliły się ponownie w alianckich państwach w noc 8 maja 1945 roku. Wszędzie na ulicach panowała wielka radość, w kościołach wznoszono dziękczynne modły, lecz niewymowny smutek panował w domach, w których wspominano zmarłych. Wszyscy jednak doznali uczucia ulgi. Hitlerowskie Niemcy, brutalny i potężny wróg, został zniszczony - pokonany za cenę szokująco wysoką, ale zniweczony.
Wyszedłem ze swojego mieszkania, które mieściło się naprzeciwko Kensington Gardens. Snopy świateł, rzucane przez ustawione tam reflektory przeciwlotnicze, igrały swawolnie po londyńskim niebie. Dołączyłem się do radosnych scen, rozgrywających się teraz na ulicach miasta, podobnych do tych, które miały miejsce we wszystkich miastach alianckich na całym świecie.
Wygłodzone, ziemiste twarze londyńczyków, którzy cierpieli przez sześć lat, rozjaśniły się także tej nocy. Ci ludzie, zwykle pełni rezerwy, uszczęśliwieni teraz rzucili na wiatr swoją powściągliwość. Zupełnie obcy sobie obejmowali się i cieszyli tym pierwszym wybuchem radości, jakiego to zmęczone miasto doznało od czasu koronacji Jerzego VI, prawie dziesięć lat temu. Kroczyłem w tym szczęśliwym tłumie, będąc z nim ciałem, lecz nie duchem, mimo że w moim życiu też zaszły wydarzenia, które upoważniały mnie do brania udziału w tej radości.
Byłem żołnierzem w tej wojnie, doświadczyłem niebezpieczeństw, ciężkich przeżyć i więzienia. Ojczyzna moja została ukrzyżowana - brak mi na to innego słowa - przez nazistów; ale zostali oni teraz pokonani, a zbrodnie ich przynajmniej częściowo pomszczone. Miałem wkrótce połączyć się z żoną, dla której wreszcie skończyły się ciężkie lata w obozach i więzieniach niemieckich. Miałem więc naprawdę powód do radości.
Na uszczęśliwionych tej nocy ulicach Londynu, co najmniej jednemu człowiekowi zabrakło pokoju w dniu zwycięstwa. Pewnego alianta pokój ominął. W Polsce światła zwycięstwa jeszcze nie zabłysły. Ludność jej nie tańczyła, nie wiwatowała, ani nie czuła się wyzwolona od terroru.
Spacerując po ulicach Kensingtonu rozmyślałem nad tym, że zmieniła się tylko metoda ucisku. Tam gdzie panował łatwy do rozpoznania sadyzm niemiecki otwar-