lutego, ftUflrk, fi,00 po południu
D/trri /iH /.ii sic oil gęsiej nigh. polem zrobiło sic slonei /nie i wi„ sennie. Miałem io;ik' spraw \ cl o /.iłaiwlml.i w iiiIcm l< , m Iii <|;i
l«mv wspólnie z brałem pewnego ul U era wywiadu ł indyjskiemu, kirt^ jcs/i /e niedawno nosił nuuuliu polski. Nigdy nie wiem, Ile jesi prawd w (vm. co mówi. a ile fantazji. Ale wie dużo. Nie znosi .Sikorskiego. lv, la. Retingera. Stale powtarza, /e Brytyjczycy nie biorą poważnie Slkc* skiego. Prawią mu komplementy, bo wiedza, że Jest na nie c/uly. In im przede wszystkim wygodny - do czasu.
Rozumiem podejście Brytyjczyków. Ich sprawa. Poznali się. Ale pt, co. u licha, tę samą taktykę stosuje Rac/.kicwU■/.? Trute /.asem ów wielu wiedzący wywiadowca brytyjski twierdzi, że po powrocie' Sikorskiej z Waszyngtonu, właśnie na wniosek Prezydenta, zapadła uchwala Radl Ministrów wyrażająca Sikorskiemu słowa uznania i wdzięczności. Nit rozumiem tej kurtuazji, Przecież Rac zkłcwie z. choć się z tym kryje, nic kocha Sikorskiego. Dalby na pewno wiele, aby jutro przestał byt-* s/eieii! rządu. Już raz próbował go się pozbyć. W' lipni 1940 toku.
1.00 w nocy
Wieczorne radio polskie' z Londynu nadało wiadomość", że w dniu dzisiejszym obradowała Rada Ministrów. Temat główny: sprawy polsko -sowiec kie. l ak jak znam to całe towarzystwo, jestem przekonany. h przede wszystkim debatowali nad sprawą... Doboszyóskiego. Ma być Jutro aresztowany. No, no. Żeby się Sikorski nie przeliczył.
20 lutego, sobola, 4.00 po południu
Miał ktoś do nas przyjec hać. W Londynie jednak gęsta mgła. N!( przyjedzie. C.ics/ę się. bo jakoś nic* mam nastroju do gości, a chyba al;u mu nie będzie. Jeśli jest nalot, wolę, gdy ktoś u nas nocuje. Żona t /ni’ się wówc:zas spokojniej.
Rano w Strattonie lozm.iwlałem ze Stmóskitn. Nie miał zwykłego ^ hle pogodnego uśmiec hu. Niespokojnie latając e oc zy. Wypieki na W' izy. Jest wyra/nle podniecony. zdenerwowany. Pewnie tym nidiwy'^ nym wydaniem .Walki" z listem Dobos/.yrtskięgo.
O ll.OO rano wybraliśmy się z Konradem Libickim (którego częściej widuję) do gen. Romana CJdrcc kiego. Słaba to ludywlduab“"'
ale j‘ sl Pol,| ,unici * vvj
Sositkowskii
wszystkich I nale/> się t\ bezSosnko pł|yvie jm zvń Wizyta u jak ua|pięc sudc zvkow ( liolkosz ili ideowo nic w rządzie w Kraju za błękitu, że dowego.
Powróć z. mych z.n dowolom. o e /Iowie! lustrów K
() Sosnko’ ska. wy mi masonem Powoli wy
W Tun śnie) w st wobec jej
barkach.
Szczyrki,
2/ luu Odso ,u> mają Sł^Msklr '*Wkn