r
kreacji, spłodziłem własną matkę w jej chorobie. Gdy umarła, nie miałem już żadnych powodów aby dostroić się do postępu przodującego Życia (gatunku). Moja poszczególność nie mogłaby już nigdy dostąpić uniwersalności (a jeśli, to tylko utopijnie, przez pisanie, które miało odtąd stać się jedynym celem mego życia). Mogłem już tylko oczekiwać swej totalnej, niedialektycznej śmierci.
Oto co odczytałem na Fotografii z Cieplarni.
30
A nad tym szczególnym zdjęciem unosiło się coś z istoty Fotografii. Postanowiłem więc „wyprowadzić” całość Fotografii (jej „naturę”) z tego jedynego zdjęcia, które istniało dla mnie niewątpliwie, i wziąć je za przewodnika mego ostatniego poszukiwania. Wszystkie zdjęcia świata tworzyły Labirynt. Wiedziałem, że w środku tego Labiryntu nie odnajdę niczego innego,
jak wtórne to zdjęcie, aby spełniło się powiedzenie Nietzschego: „Człowiek w labiryncie nie szuka nigdy prawdy, lecz wyłącznie swojej Ariadny”. Zdjęcie z Cieplarni było moją Ariadną, nie dlatego abym przez nie mógł odnaleźć coś ukrytego (potwora lub skarb), ale dlatego że miało mi powiedzieć, z czego jest uprzędziona ta nić, która prowadzi mnie ku Fotografii. Zrozumiałem, że odtąd należało stawiać pytania temu, co było oczywiste w samej Fotografii. 1 nie dla przyjemności, ale z tego powodu, który można by nazwać romantycznie miłością i śmiercią.
(Nie mogę pokazać publicznie Zdjęcia z Cieplarni. Ono istnieje tylko dla mnie. Dla was byłoby to jeszcze jedno obojętne zdjęcie, jedna z tysięcy manifestacji „czegokolwiek”. Ono nie może stanowić widocznego przedmiotu zainteresowania nauki, nie może ustanowić obiektywności, w pozytywnym znaczeniu tego terminu, co najwyżej zainteresowałoby was jako studium: epoka, ubrania, zalety fotograficzne. Ale w samym zdjęciu, dla was, żadnej rany.)
125