8 / Laboratoria aniyHlńw
i wyranoowmiin w sztuc-r. Iwz której nie tylko w ogrodach, ale i na H/rzrnm polu wszystkie drzewa i rośliny straciłyft>y (wkrótce) na uroku i stałyby się bełużyleczne*’12.
„Ogrody Kstensów” widziane oczami Tommasa Caraffy przekształcają się w scenerię pełną nienaturalnych eksperymentów* wymyślnych zabaw, w teatralny spektakl, przedstawiający zamierzoną przemoc wobec roślinnego świata, poddanego manipulacji sprzecznej z naturą, stanowiącego przedmiot skomplikowanej i dziwacznej ludzkiej pomysłowości. Ale zagadka milczącej i uległej postawy roślin wiedzie nas ku tajemnic zemu i groźnemu labiryntowi. Ogród może wywoływać niemożliwe- w środowisku miejskim uczucie rozkoszy. Powietrzne ogrody Babilonii, przyprawiające o zawrót głowy, ogrody Sem i ram idy od Mezopotamii po Indie, ogrody Salomona i Alkinoosa, bardziej swojskie ogrody Epikura (z których filozof czerpał „summam volup-tatem ex malorum simplicium coinestione5’13), ogrody Hesperyd i Wenus, rozkoszny raj (Eden zmysłowych rozkoszy, biblijnyparadisus valuptaiislĄ') ciążą niczym odległe i martwe strzępki mitologii, książkowe halucynacje, nad naszą bezkrwistą postmodernistyczną wyobraźnią. Dusi się ona w zatłoczonym święcie, gdzie wielkie przestrzenie barokowych ogrodów, ulegających najbardziej zaskakującym metamorfozom, najbardziej teatralnym i mitologicznym obróbkom, wydać by się dziś musiały niezrozumiałym marnotrawstwem, wprost maniakalnie chaotyczną zabawą.
„[___| ogrody, gdzie stawy rybne są niczym morza, klatki na ptaki za
wierają w sobie cały las, menażerie — wsie, mirty są jak Proteusze wśród drzew*, udające raz groźnego Centaura, raz dobrze wyposażony statek, raz orla zrywającego się do lotu, raz tworzące spiralnie labirynt.
A do tego jeszcze fontanny, w których woda, odzyskując utraconą wolność, wyłryskuje w niebo strumieniem, przyobleka się w tęczę: szemrząc, rozpryskuje się tak zachwycająco, że wywołuje w gipsowych wężach gwizd podziwu, wydobywa muzykę z instrumentów z brązu, glos z marmurowych słowików**15.
Jeśli w społeczeństwie, które żyło niegdyś w ścisłym kontakcie ze światem roślin, odczuwano ziemię jako płodne łono, niezbyt różniące się od pierwotnej Panspermii, gdzie „omnium rerum et corporum substantiae et semina [—] tanquam ex foecundo foetu omnia suiiin