206 / Laboratoria
Z takiego punktu widzenia galanteria cudów, spis magicznych miotów (między butami i chusteczkami znajdują swe miejsce MM wnętrzności) jawią się w całej swej surrealistycznej widmowości jS drobiazgowy katalog nieistniejącego muzeum.
Sam Filip byl chodzącym cudem, gdyż żył z otwartym sercem:
„Pewnego dnia Filipa ogarnęła tak wielka miłość do Boga. że w jy,J| uniesieniu usłyszał stukanie do wrót serca. Tak się pospieszył, |fl otworzyć jak najszybciej, że połamały mu się one, choć były mocne I Powiedzmy jasno. Połamały mu się przy sercu dwa żebra wolne, roni dzieliły się, podniosły i nigdy już nie połączyły z powrotem (jak] gdyby o każdej porze, kiedy mu się spodoba, Chrystus mógł wejść i przez otwarte drzwi w jego pierś), i tak już zostały aż do śmierci Filipa, ] to jest przez około pięćdziesiąt lat. Najbardziej zaś niezwykłe jest to, ] że nic sprawiały mu najmniejszego bólu, a tylko niezmierną ulgę, gdyż a przez ten otwór serce mogło swobodniej - niczym mała Etna - wyrzucać wewnętrzny ogień. Och, cóż za niezwykłości, cóż za wyjątkowe! przypadki, cóż za niespotykane nigdy potem dziwy!”’01.
Cieszył się, patrząc, jak jedzą (nowicjusze) i weselą się. Mówił wtedy im: Jedzcie, dzieci, i nie miejcie skrupułów”102. Natomiast mistrz, założyciel oratorium, często „zapominał o jedzeniu. Stąd przypuszczenie lekarzy, że żywił się tylko Przenajświętszym Sakramentem. Kiedy J zaś jadł, był nadzwyczaj wstrzemięźliwy. Często ograniczał się jedynie 1 do chleba i wody, dodając czasem trochę sałaty albo oliwek. Spożywał również sałatę i jarzyny w czasie postów. Na ogól jadał raz dziennie, a kiedyś powstrzymał się od jedzenia przez cale trzy dni. Kiedy zaś obchodził siedem kościołów, zabierał na ogół z sobą tytko chleb i nim się przez cały dzień żywił
Kiedy został księdzem, miał zwyczaj albo nic nie jeść rano albo żywić się tylko odrobiną chleba i wody. Jadł - mówi Marcello Ferro - rano kronikę chleba, wypijał szklankę wina i przez resztę dnia 1 wędrował w poszukiwaniu grzeszników, prowadził ich do oratorium ' i spowiadał.
Wieczorom spożywał sałatę na surowo, dopóki zęby mu służyły, potem gotowaną, oraz jedno jajko, najwyżej dwa. Dodawał czasami, zależnie od pory roku, jakiś owoc, na przykład rodzynki łub tym podobne, ale zawsze w małych ilościach.
Nie jadł nigdy sera ani żadnych potraw, które by go zawierały, ani zup, nadko jadał ryby, bardzo rzadko mięso”103.
Dieta reymskiuj kongregacji, której członkowie, zmieniając się co tydzień, zajmowali się kuchnią, nie była szczególnie surowa. „Trzeba jetó wszystko” ^ powtarzał ojciec Piętro Consołini. A „kiedy na stole znajdzie się dobry cbleb i dobre wino — dodawał - żądać więcej to grzech łakomstwa'10'. Święty Filip lubił bardzo „wstrzemięźliwość i czystość” i chociaż na „wyjątkowe potrawy” nie było w oratorium miejsca, wraz z tym wszystkim, „co sprawia rozkosz”, to chciał jednak, by nowicjusze „jedli bez skrupułów to, co jest zwykle na stole dzięki Boskiej opatrzności, i by nie popadli w uzależnienie przez powtarzanie „to lubię, a tego nie”.
Zwykła dieta nie mogła być ani monotonna, ani zbyt uboga. Każdy miał prawo ustanowić własną relację z pożywieniem, autonomiczną, uwewnęlrznioną, niebędącą wynikiem narzuconej reguły. Kto chciał, mógł znaleźć szerokie pole do umartwień podniebienia i ciała.
„Kto jednak ma zamiar umartwiać się również jeśli chodzi o codzienny wikt, otrzyma przykład od ojca Pietra Consołimego, który bardzo umiejętnie stosował posty i potrafił połączyć normalny wikt z poszczeniem. Co się tyczy potraw pojawiających się w zwykłe dni na stole w refektarzu, to ów szlachetny ojciec jadał zawsze wszystkie, aby się nie wyróżniać, ale każdej spożywał bardzo mało i to, co najgorsze, aby pościć. Tak dbał o to, by skosztować każdej z nich, że choćby mu miała zaszkodzić, chciał przynajmniej jej spróbować. Czas przeznaczony na posiłek wykorzystywał na krojenie, rozdrabnianie: jadł bardzo mało i z wie Iką powściągliwością, bez względu na smak i ze szkodą dla organizmu”1®. Ważny był „sposób umartwiania się podczas posiłku, tak by się nie wyróżniać”. Najdalej w takim umartwianiu się zaszedł z pewnością wśród ojców filipinów w Vallicelli Giovanni Matteo Ancina, który ułożył swój prywatny system umartwień pozbawiony ostentacji: „Wyrzekać się codziennie jakiejś potrawy, która najbardziej nam smakuje, zależnie od naszych upodobań.
Zrezygnować z używania soli, która służy doprawianiu potraw. Odwrócić kolejność potraw, jedząc pierwsze danie na końcu, a ostatnie na początku, aby ukarać zmysł smaku.
Nalewać wody do zupy, aż stanie się zimna i mdła”1®.