III.
Jest inny sposób postępowania warstwy rządzącej w stosunku do rządzonej, polegający na dążeniu do tego, żeby ją uczynić podobną do siebie, a więc na assymilacyi. Dążność ta może pochodzić z pobudek zarówno egoistycznych, jakoteż altruistycznych. Jeżeli najeźdźca pragnie podbitemu szczepowi narzucić swój język i obyczaj, pochodzi to oczywiście stąd, że szuka własnej korzyści. Również np. egoistyczną jest dążność do assymilacyi żydów J). Jeżeli jednak w łonie tego samego narodu i tego samego społeczeństwa warstwa wyższa dąży do assymilacyi niższej, dążność jest altruistyczną. Assymilacya ludu polega na tern, że mu się daje wszystko to, co się samemu posiada, w mniemaniu, że to wyjdzie ludowi na korzyść bezpośrednią, a przez to pośrednio całemu społeczeństwu. Takiem jest hasło znane u nas dawniej pod nazwaniem »uszlachcenia ludu*, a rozwijające się dzisiaj w całej pełni w zmienionej formie, zastosowanej mniej więcej do nowych stosunków. Nad niem to pragniemy się zastanowić; a zaczniemy od śladów lej sprawy w przeszłości narodowej.
Zmieniła się jak najzupełniej metoda historycznego badania, zmienił się radykalnie pogląd na społeczny cel historyi i sposób jej zastosowywania; w dziejopisarstwie polskicm przewrót nastał na każdym kroku, a jednak nie uległ zmianie za-
') Która, nawiasem mówiąc, jest niewykonalną. a zatem szkoda na to czasu.
sadniczy pogląd na istotę naszych dziejów; czem gruntowniej bada się naszą przeszłość, lem jawniej okazuje się zawsze jednako, że w naszej historyi jest najwięcej altruizmu; Polacy byli najszlachetniejszym narodem w Europie. Można dodać śmiało, że takimi też dotychczas jeszcze pozostali. Nikt nad tom oczywiście nie biada, wszyscy jednako z tego jesteśmy dumni; ale też powinniśmy wszyscy wiedzieć, że szlachetność nie uwalnia bynajmniej od obowiązku posiadania innych przymiotów, jako to: rozumu, roztropności itp.
Za dobrych czasów Rzpltej nie zamykała szlachta nikomu przystępu do swoich klejnotów; co tylko wybijało się na wierzch, wszystko zostawało szlachtą bez najmniejszej przeszkody. Wiek XVI bodaj, czy nie zdwoił ilości szlachty: później wymagało się już zasług wybitnych i nobilitdcyi na sejmie; chyba tylko na polu walki mógł nobilitować sam król. Zasada jednak pozostała nienaruszoną, żeby szlachectwem nagradzać zasługę. Ten sposób postępowania miał motywa szlachetne, a jednak był bardzo zgubnym pod względem społecznym i był grubym politycznym błędem. Spójrzmy na literaturę, w której mieszczaństwo (Frycz Modrzewski, Górnicki, Klono-wicz, Kromer, Skarga, Szymonowicz itd.) miało taki wybitny udział. Pierwszy literat, który nie był nobilitowany, J. B. Zi-morowiez był zarazem ostatnim w literaturze mieszczaninem i odtąd mamy straszną pod tym względem lukę aż do Sta-szyca! Pięknie to wyglądało, że mieszczanin mógł otrzymać najwyższy dank llzpltej; ale skutek był taki, że się nie wyrobiło mieszczaństwo, nie mając nigdy inteligentnych przodowników. Najciekawszem zaś w tej sprawie jest to, że szlachta poczęła być ekskluzywną właśnie wtenczas, kiedy wsiąknęły w nią wszystkie wybitniejsze żywioły mieszczańskie. Cito potomkowie mieszczuchów domagali się ustaw wyjątkowych przeciw stanowi miejskiemu '), a zrujnowawszy miasta zatarasowali
ń Ustawa z r. 1496, zakazująca mieszczanom nabywania dóbr ziemskie., nie była jeszcze aktem ekskluzywności silniejszych przeciw